208. Nowy rok, nowa ja? czyli "Fit na zawsze" Marta Henning-Kruk

Na wstępie przyznam Wam, że nie jestem fanką poradników. Nie za bardzo lubię też słuchać rad od innych ludzi, wolę sama dochodzić do wszystkiego, sama zrozumieć i doświadczyć pewnych rzeczy. Niemniej jednak, czasem się przełamuję i pozwalam sobie pomóc, zwłaszcza kiedy coś mi się nie udaje po iluś tam próbach. Dlatego też, postanowiłam wziąć się za siebie w tym roku, nie tylko schudnąć, ale i trochę się rozruszać, bo różne covidowe perturbacje, praca siedząca i ogólnie moja mała aktywność w czasie wolnym spowodowały, że się zasiedziałam i z leniwej kluski, stałam się prawdziwą kluchą ;).

Kilka dni temu sięgnęłam więc po poradnik, który, jak miałam nadzieję, pomoże mi się nieco rozruszać, nie powodując przy tym mojego wywracania oczami i westchnień rezygnacji. Chodzi o książkę "Fit na zawsze" Marty Henning-Kruk, która obiecuje, że po jej przeczytaniu nauczymy się jak prowadzić zdrowy tryb życia nie tylko na chwilę, typu "nowy rok, nowa ja", czy "zgubię ... kg do wakacji", ale żeby wyrobić sobie pewne nawyki, które pomogą zostać fit już na zawsze. 


Nie wypowiem się o długoterminowych efektach po przeczytaniu tej książki i wprowadzeniu rad autorki, bo po prostu jest za wcześnie, żeby coś na ten temat opowiedzieć, ale mogę za to opisać moje ogólne wrażenia po tej lekturze. Przede wszystkim, jest to pozycja napisana bardzo przystępnie, wręcz potocznie, tak jak się mówi na co dzień, bez górnolotnych stwierdzeń i sztucznie motywujących (a przy tym mnie demotywujących) haseł. Jest też bardzo ładnie wydana, lubię jak wydawnictwa się przykładają do warstwy wizualnej książek.

Jeśli chodzi o treść, to autorka wyjaśnia jak to jest tak naprawdę z tym byciem fit - że to nie jest tylko wyrzeźbiona, wysportowana sylwetka promowana w social mediach, ale też coś więcej - zdrowy tryb życia, dobra kondycja, dbanie o zdrowie i poukładane w głowie priorytety w tej kwestii. I do tego zachęca autorka - żeby ułożyć sobie najpierw to wewnątrz, a dopiero potem zadbać o zewnętrzną formę. Nie zarzuca przy tym coachingowymi hasełkami, ale daje takie logiczne, życiowe rady, ale też dość łatwe do zrealizowania rady jak zadbać o wprowadzenie fit stylu życia do naszych leniwych, nieco zastałych głów i ciał. 

Przyznam szczerze, że bałam się trochę tej książki, właśnie dlatego, że nie jestem przyzwyczajona do czytania poradników, ale też dlatego, że po prostu jestem leniwą kluską bez motywacji do zmiany. I okazało się, że mnie ona pozytywnie zaskoczyła, bo to, co pisze autorka nie jest może odkryciem Ameryki, są to jednak porady rozsądne, życiowe, ale zarazem nieco rewolucyjne i przede wszystkim pomagające bez pośpiechu wejść w inny tryb, przebudować nieco swój styl życia, zmienić nawyki i właśnie stać się fit na zawsze, nie na chwilę. Nie ma tu jakiegoś wszechwiedzącego tonu, nie ma wprowadzania czytelnika w wyrzuty sumienia odnośnie złych wyborów w kwestii odżywania, ale są wskazówki jak to wszystko zmienić, jednakże bez wprowadzania gwałtownych rewolucji, które są dobre na chwilę. Autorce chodzi o to, żeby pokazać, że możemy być zawsze w formie, bez wielkich wyrzeczeń. I to mi się podoba.

Myślę, że ta książka pomogła trochę inaczej podejść do kwestii pewnego przebudowania mojego zasiedziałego stylu życia, a na pewno spojrzeć na to z dystansem - nie szaleć z intensywnymi ćwiczeniami, które mnie zmęczą i spowodują, że jak zwykle szybko zrezygnuję, ale spróbować zacząć od małych kroczków w tej kwestii. Podobnie też w kwestii jedzenia (a kocham jeść) - zamiast przechodzić na ścisłą dietę, w której wytrwam może kilka dni, zgodnie z radami autorki postanowiłam trochę zracjonalizować moje wybory żywieniowe i wprowadzać choćby więcej warzyw do mojej diety.

Czy uda mi się być fit na zawsze? Nie wiem, będę próbować. Trzymajcie za mnie kciuki, a ja postaram się za kilka miesięcy zdać relację w tym temacie ;).


tytuł: "Fit na zawsze. Jak nie zaczynać ciągle od nowa"
autor: Marta Henning-Kruk
data wydania: 27 października 2021 r.
wydawca: Wydawnictwo Publicat
liczba stron: 224
kategoria: poradniki


Wpis postał we współpracy z Wydawnictwem Publicat, któremu dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Komentarze

  1. Uważam, że narzucanie sobie czegokolwiek nie przyniesie zbyt dużych rezultatów, dlatego nie sięgam po tego typu poradniki. Zdrowe odżywianie i ruch powinno być naszym stylem życia, a nie chwilową zmianą. Oczywiście trzymam za Ciebie kciuki kochana. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o tym jest ta książka - o tym jak to sobie poukładać, żeby zdrowe odżywianie i ruch weszły nam w nawyk, a nie były tylko chwilową zmianą 😉. Być może w mojej opinii niedostatecznie jasno to wyraziłam

      Usuń
  2. Trzymam za Ciebie kciuki. Za siebie nie, bo nie warto ;) wiem, że do kolejnej książki sięgnę jak nie po landrynki, to po chipsy lub żelki ;) co zrobić - ten typ tak ma ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;). Zawsze możesz spróbować ograniczyć przekąski, to też może dać efekt ;)

      Usuń
  3. Ja zaglądam do poradników i czasami znajdę w takich publikacjach ważne dla mnie myśli. Tej książki jeszcze nie miałam okazji czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ja ogólnie rzadko czytam poradniki, a ten okazał się dla mnie bardzo przydatny ;)

      Usuń
  4. Temat Fit jest mi bardzo bliski, miałam kiedyś dłuższą przygodę z systematycznymi treningami. Poczynania Marty obserwowałam na jej blogu, to fantastyczna dziewczyna, bardzo prawdziwa w tym co robi - polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę zajrzeć na bloga autorki i na jej profil na instagramie, bo jej książka mnie przekonała ;)

      Usuń
  5. Lubię Martę, ostatnio nawet często z nią ćwiczę, bo lubię się ruszać :) Zastanawiałam się nad jej książką, ale po prostu nie jestem przekonana do takiego rodzaju książek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie muszę teraz zajrzeć do ćwiczeń polecanych przez tę autorkę, bo mnie jej książka przekonała. Ale rozumiem, że nie czytujesz takich poradników ;)

      Usuń
  6. Uwielbiam żreć :/ Całe życie byłam nie tyle szczupła, co wręcz wychudzona, ale jadłam, co tylko chciałam. Po trzydziestce zaczęło się słynne zwalnianie metabolizmu i co dotąd uchodziło bezkarnie, teraz się mści. Westchnęłam ciężko, bo mam tak bardzo podobnie z tymi ćwiczeniami. Co jakiś czas wywlekam stepper i cisnę, ale TAK TEGO NIE CIERPIĘ!!!! że szkoda gadać.

    Nie wiem, czy poradnik by mi pomógł, ale podoba mi się idea nie mędrkowania, a mówienia o małych kroczkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też kocham jedzenie, z tym, że niestety mój metabolizm zawsze był dość powolny i od lat zmagam się z nadwagą (całe szczęście, że jeszcze powiedzmy nie bardzo dużą). To powolne zmienianie nawyków jest dla mnie szansą na zdrowie, stąd, gdzieś tam mam resztki motywacji w tym kierunku.
      Właśnie mnie też przekonuje sposób w jaki autorka proponuje zmiany - bez wielkich rewolucji ;)

      Usuń
  7. Fajnie, że pozwala sobie poukładać zdrowe odżywianie w głowie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Raczej nie dla mnie :) Jakoś tak te książki przeczytam i nic z nich nie wynoszę... Jak sama sobie nie pomogę to książka też mi nie pomoże. Podstawą jest silna wola, pamiętaj :)
    Ja mocno przytyłam po ślubie, 14 kg. A w ogóle w ciągu 5 lat to hehe 24.. Ale miewałam już podobne przytycia, udawało mi się z nich wyjść, tylko szybciej.. Po 30 już jest niestety trudniej, ale i potem satysfakcja większa :) Po pierwsze, zaczęłam od ćwiczeń, minimum 40 min dziennie. Ćwiczyłam w kuchni, bo wszędzie remont, także wszędzie można, miałam miejsca na jeden krok ale da się. Na youtubie jest sporo fajnych motywujących babek, np. Fitness Eva z Azji, Tiffani, potem może być Mel B. Systematyka i ograniczenie jedzenia (mniejsze porcje, mniej niedobrych rzeczy typu fastfoody, słodycze - co nie znaczy wcale :) Po prostu dłużej ćwiczyłam jak coś takiego zjadłam, starać się też nie jeść późno, więcej zdrowych posiłków, jogurty. Zegarek na rękę - starałam się robić 10tys kroków dziennie. Do pracy i powrotem miałam już prawie połowę, ganianie po pracy też i jak mi trochę brakowało to robiłam kilka rundek dookoła bloku i nawet na 7 piętro pieszo. Haha babeczki ławki pod domem pewnie miały mnie za świra jak tak chodziłam :) W weekendy oczywiście jak nie padało i nie wiało - to wycieczki w pobliskie bądź dalsze góry, albo spacery po lasach, Pomału schudłam 8 kilo, to nawet nie tyle co widać, ale sprawiło, że się lepiej czuję :) Przyznam, że zmartwiło mnie to, że chodząc po Karkonoszach miałam zadyszkę, toż to wstyd, taka młoda osoba, babcie mnie mijały... Już jest dużo lepiej. Niestety teraz jestem na kwarantannie, bałam się trochę ćwiczyć, żeby się nie zakaszleć.. Mniej ruchu, więcej jedzenia i trochę panika, ale na razie nie przytyłam. W tym roku mam w planach schudnąć kolejne 8 kg, także trzymaj kciuki. Trzymam i ja za Ciebie, będzie okej. Tylko nie popełniaj błędu odrzucania swoich ulubionych potraw, bo gwarantuję Ci, że potem jak się na nie rzucisz, to będzie efekt jojo. Jedz mniej po prostu, życie jest krótkie, żeby aż tak się katować <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za podzielenie się doświadczeniem i wszystkie rady, na pewno są bardzo przydatne i na pewno z nich skorzystam ;). Podziwiam Cię, że chce Ci się tyle chodzić - przy takiej pogodzie jak teraz, to kompletnie nie mam chęci wychodzić z domu. W zimę zawsze mam o wiele mniej kroków wychodzonych, ale w lato, to też się staram jak najwięcej! Nawet planuję dojeżdżać do pracy rowerem, mam nadzieję, że mi się uda, bo nie mam daleko - jakieś 12 km.
      Ale wiesz co, o tym jest właśnie ta książka, o której napisałam post - autorka daje podobne rady, chociaż oczywiście ujęte nieco innymi słowami, pokazuje na przykład jak stać się fit bez porzucania ukochanych dań, zachęca do ćwiczeń, ale bez katowania się etc.

      Usuń
  9. Lubię czytać poradniki, więc może i do tego zajrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, mam nadzieję, że Cię zainspiruje ;)

      Usuń
  10. Ja też ostatnio się zasiedziałam, jednak postanowiłam się nieco ruszyć. Regularnie jeżdżę na rowerku stacjonarnym i jak nie leje i nie wieje na zewnątrz to chodzimy z mężem na spacery. Poza tym nieco zmieniłam swoje podejście do jedzenia. Dzięki temu lepiej się czuję. Jednak do poradników mam awersję i raczej nie sięgam po tego typu publikacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli w sumie zastosowałaś porady autorki bez czytania jej książki ;). Właśnie mam zamiar wrócić do jazdy na rowerku, bo mi się przyjemnie ćwiczyło na nim, zwłaszcza jak włączałam sobie do tego jakiś serial ;)

      Usuń
    2. O no widzisz...czyli i tak już pewne rzeczy ogarniam i bez tej książki. :) A co do jazdy na rowerku to póki co to mój stały mebel w salonie, a że seriali chcę obejrzeć dość sporo to mam nadzieję, że rowerek + serial jeszcze długo będzie dobrą opcją. Mam tylko nadzieję, że motywacji mi wystarczy.

      Usuń
    3. Życzę Ci wobec tego, żeby Ci motywacji nie zabrakło ;)

      Usuń
  11. Bardzo lubię kanał Marty na Youtube ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze nie znam tego kanału, ale muszę nadrobić ;)

      Usuń
  12. Oooo, ja też mam mieszane uczucia do poradników, więc skoro czujesz się przekonana to ja też! Nie znam pani Marty, prawdę mówiąc nigdy o niej nie słyszałam, ale to co opisujesz brzmi bardzo dobrze, bo i ja nie wierzę w swoje "rewolucyjne zmiany", możliwe są jedynie te drobniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, właśnie dla większości osób takie rewolucyjne zmiany to zmiany na chwilę, bo potem człowiek ma już dość i porzuca wszystko. Podoba mi się podejście tej autorki, dlatego tak dobrze oceniam jej poradnik ;)

      Usuń
  13. Lubię Martę i od dawna śledzę jej blog, chociaż tak jak Ty też jestem leniwą kluską :D Aczkolwiek jeśli chodzi o jej treningi, to mówię nie. Nie wiem o co chodzi, ale nawet przy treningach dla początkujących wypluwam płuca na dywan, podczas gdy najbardziej wymagające treningi HIIT robię z zadyszką, ale wciąż na luzie. Ale czytać Martę bardzo lubię i to jej podejście całościowe również - pamiętam na przykład post na blogu o badaniach, chociażby zwykłej morfologii, którą należy robić regularnie, a o czym nikt nie pamięta. Fajna dziewczyna i z pewnością fajny poradnik :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dla mnie to było pierwsze spotkanie z tą osobą - nie słyszałam ani o jej blogu, ani o kanale na YT. Ciekawe z tymi treningami - ja mam tak marną kondycję, że na większości wypluwam płuca XD. Dlatego szukam czegoś, co pomoże mi najpierw zbudować jakąkolwiek kondycję, a potem się będę porywać na ćwiczenia od trenerek ;).
      Tak, to prawda, ważne jest całościowe podejście, a wiele osób o tym zapomina, skupiając się wyłącznie na ostrych treningach i restrykcyjnych dietach, i o tym też jest w książce ;)

      Usuń
  14. Nie znam tej trenerki, ale zainteresowała mnie książka, i to bardzo :D Bo też jestem taką kluską, co się łatwo poddaje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w takim razie faktycznie książka w sam raz dla Ciebie ;)

      Usuń
  15. Ja też ostrożnie podchodzę do poradników ale są takie po które warto sięgnąć. Oczywiście nie wystarczy przeczytać, zawsze najtrudniej jest wprowadzić te porady w życie dlatego z całego serca życzę powodzenia :). Sposoby z tego co piszesz wydają się niegłupie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, przeczytanie takiej książki to pierwszy krok, ważne jest żeby coś z niej wynieść i wprowadzić w życie. Dziękuję ;)

      Usuń
  16. Trzymam kciuki, aby Ci się udało :D Lubię poradniki, ale akurat takie do mnie nie przemawiają ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;). I rozumiem, nie każdemu pasują takie książki jak ta ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz i każdy głos w dyskusji.