209. O tym dlaczego nie zostanę fanką serii "Bridgertonowie" Julii Quinn - wpis ze SPOJLERAMI

Obiecałam Wam kiedyś wpis o książkowej serii "Bridgertonowie" i moich odczuciach związanych z tymi romansami historycznymi. Miało być to takie podsumowanie serii o tym jak przeczytam całość. Przyznam się Wam jednak szczerze, że nie zdzierżyłam i porzuciłam ją po tomie 6, czyli właściwie pod sam koniec, bo całość liczy 8 książek. Zostały mi jeszcze dwa ostatnie tomy, ale nie mam już chęci ich czytać. A jak wspominałam we wpisie z podsumowaniem zeszłego roku - nie będę w tym roku się do niczego zmuszać. Tak więc oto i wpis o serii "Bridgertonowie" bez ostatnich dwóch tomów ;). Może niepełny, ale myślę, że po tych sześciu książkach mogłam sobie wyrobić jakąś opinię o całości. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę. 


Ale zanim przejdziemy do właściwej analizy tych książek, skupmy się na najważniejszym pytaniu: dlaczego sięgnęłam po tę serię? No cóż, nie oszukujmy się, kocham wszystko co kostiumowe - zwłaszcza lekkie i nieskomplikowane romanse historyczne. Nie wiedziałam jednak, że zanim pojawił się serial na podstawie tego cyklu, książki o Bridgertonach wydawane były pod szyldem Harlequinów. Gdybym zdawała sobie z tego sprawę wcześniej, myślę, że w ogóle bym się nie skusiła na te publikacje, bo harlequinowe klimaty są mi bardzo dalekie. Po lekturze pierwszego tomu wiedziałam już jednak, że to nie jest to, czego oczekiwałabym od romansów historycznych, mimo rozczarowania została we mnie jednak pewna ciekawość co do tego jak potoczą się losy pozostałych Bridgertonów. Dlatego też sięgnęłam po kolejne tomy...

UWAGA, dalej będą SPOJLERY, więc jeśli ich unikasz, to zaprzestań czytania w tym momencie ;)

O czym jest ta seria? To losy rodzeństwa Bridgertonów - każde z ośmiorga dzieci, nazwanych imionami zaczynającymi się od kolejnych liter alfabetu, ma swój własny tom. Widzimy w nich w jaki sposób każde z nich znajduje miłość swojego życia. Każda z powieści opowiadających te historie miłosne jest inna, łączy je jednak fakt, że dotyczy jednego/jednej z rodzeństwa i że jest w nich sporo scen erotycznych. Pierwsze tomy serii łączy też tajemnicza Lady Whistledown, której kronika towarzyska urozmaica nieco te opowieści. 

Najstarszy syn Bridgertonów to Anthony, jemu jest poświęcony drugi tom serii ("Ktoś mnie pokochał", oryginalny tytuł: "The Viscount Who Loved Me") - pojawia się tu wątek miłosny oparty niejako na relacji hate-love. Drugi z kolei jest Benedict, o którym czytamy w trzeciej książce z cyklu ("Propozycja dżentelmena" lub "Kusząca propozycja" , w oryginale "An Offer From a Gentleman") i którego romans jest wzorowany na historii Kopciuszka. Kolejny z braci to Colin, którego romans jest głównym wątkiem czwartej z kolei powieści ("Miłosne tajemnice", w oryginale "Romancing Mister Bridgerton") i jego związek rodzi się z przyjaźni. Następna jest Daphne, o której opowiada pierwsza książka - "Mój książę" (oryginalny tytuł: "The Duke and I"), a jej wątek romansowy oparty jest na pewnym układzie. Piątą latoroślą Bridgertonów jest Eloise i o niej opowiada piąta książka z serii ("Oświadczyny", w oryginale "To Sir Phillip, With Love"), swoją drogą całkiem ciekawie pomyślana opowieść o oświadczynach, które mogą doprowadzić do ciągu nietypowych wydarzeń. Następnie mamy Francescę, młodą wdowę, która niespodziewanie wdaje się w romans z niepoprawnym uwodzicielem (opowiada o niej szósty tom - "Grzesznik nawrócony", oryginalny tytuł "When He Was Wicked"). Kolejnym z Bridgertonów jest Gregory, którego losy opowiada ostatni tom serii ("Ślubny skandal", w oryginale "On the Way to the Wedding"), a najmłodsza z rodzeństwa to Hyacinth (bohaterka siódmej książki - "Magia pocałunku", oryginalny tytuł "It's in His Kiss".



Opisy tych książek oraz zapowiedź, że Julia Quinn to współczesna Jane Austen wydają się wpasowywać w moje klimaty czytelnicze, jednakże już po przeczytaniu wiem, że zwłaszcza ta druga informacja powinna mnie zaniepokoić. Miały to być romanse historyczne, rozgrywające się w Anglii w środowisku arystokratycznym. Oczekiwałam więc lekkich, miłych historii miłosnych w klimatach epoki, a dostałam co dostałam... To faktycznie są romanse, osadzone co prawda w dawnych czasach (dokładniej w XIX wieku), ale zdecydowanie bardzo współczesne w swoim wydźwięku, choćby pod względem języka, czy ogólnie zachowań bohaterów. Oczywiście autorka starała się gdzieś tam wpleść jakieś realia epoki, ale wygląda to raczej ubogo i niestety brakuje w tym konsekwencji. Jeśli ktoś sięgając po książkę z tej serii oczekuje, jak ja, czegoś w stylu Jane Austen, to zdecydowanie nie te klimaty i takiego czytelnika czeka spore rozczarowanie.

Są w tych powieściach co prawda gdzieś tam w tle bale i jakieś resztki konwenansów czy ploteczek towarzyskich, ale to wszystko jest takie mdłe. Zabrakło mi jakiejś wyrazistości, zabrakło też konsekwencji w budowaniu historii, ale przede wszystkim brakuje tu niestety dostosowania zachowań bohaterów do realiów epoki. Nie będzie przesadą jak napiszę, że każda z tych powieści to takie wymieszanie współczesnych bohaterów, ich języka i zachowań z jakąś lekką stylizacją na "dawne czasy". Równie dobrze akcja tych książek mogłaby się rozgrywać w każdym innym czasie, niekoniecznie na początku XIX wieku.

W każdej książce z serii pojawiają się również sceny erotyczne, czasem jest ich więcej, czasem mniej, ale wszystkie są bardzo współczesne i na dodatek powtarzalne, a momentami wręcz żenujące. Zdecydowanie zabrakło mi subtelności, czy jakiejś delikatności, przydałoby też się więcej niedopowiedzeń, a mniej dosadności. Czasem wydawało mi się, że właściwa akcja jest dla autorki mniej ważna od scen kiedy bohaterów ponosi namiętność. W sumie nie powinnam się dziwić, bo wiem już, że to po prostu ładniej wydane harlequiny, ale i tak nic nie poradzę, że mnie to jakoś drażniło przy czytaniu.

W pierwszych czterech tomach pojawia się ciekawe urozmaicenie w postaci "Kroniki Towarzyskiej Lady Whistledown". Fragmenty z tej plotkarskiej gazetki, autorstwa złośliwej i bardzo tajemniczej damy, uzupełniają historie Bridgertonów, dodając im nieco smaczku. Wszystkowiedząca Lady Whistledown demaskuje tajemnice bohaterów, snuje swoje refleksje nad ich zachowaniami, czy domysły odnośnie ich losów. Dzięki temu mamy opis sytuacji nie tylko z perspektywy głównych bohaterów, ale też niejako z zewnątrz. W czwartym tomie wreszcie dowiadujemy się kim naprawdę jest Lady Whistledown i kończy się już ciekawe ubarwienie historii. Oczywiście ci, którzy oglądali serial na podstawie pierwszego tomu tej serii znają już odpowiedź na to pytanie, ale pozostali mogą być nieco zaskoczeni.  

Każda z książek ma też epilog, który pokazuje w skrócie przyszłość danej pary. Te najnowsze wydania mają też dodatkowo drugi epilog, który został wzięty z książki "The Bridgertons: Happily Ever After" zawierającej opowiadania dotyczące dalszych losów bohaterów. Z tego co wiem, powstała ona na prośbę fanów serii. Jak dla mnie większość z tych dodatkowych dodatkowych rozdziałów mogłaby nie istnieć - niewiele wnoszą do całości. Ale też mogą być pewnym rozwinięciem/ubarwieniem powieści.


Jest jedna rzecz, która mi się podobała w tych książkach - pomysł. Stworzenie stworzenie sagi rodzinnej i skupienie się w każdej części na miłosnych perturbacjach kolejnych z ośmiorga dzieci Bridgertonów to naprawdę warta uwagi koncepcja, gdyby jeszcze doszło do tego dobre wykonanie, to już by było mistrzostwo. Widać, że autorka starała się żeby każda z historii miała w sobie coś oryginalnego - był już więc romans, który zaczął się od pewnego wygodnego dla obojga układu, była relacja hate-love, była też luźna interpretacja historii Kopciuszka, związek oparty na przyjaźni, romans, który zaczął się od korespondowania ze sobą, czy nieco zakazana namiętność między młodą wdową a nie do końca godnym zaufania krewnym jej zmarłego męża. Nie ma tu powtarzalności w budowaniu historii miłosnych (poza scenami erotycznymi), każde z Bridgertonów przeżywa inne przygody, a cała saga jest dobrze i logicznie połączona.

Podsumowując mój przydługi wpis: ogólnie rzecz biorąc, to nie są najgorsze książki jakie kiedykolwiek przeczytałam. Mają swoje wady, ale i (małe) zalety. Myślę, że to takie średniaki, proste czytadełka, które można przeczytać, ale zdecydowanie nie trzeba. Dla fanek nieskomplikowanych historii miłosnych niepozbawionych jednak erotyki mogą się sprawdzić dobrze, co zresztą widać po ogólnym odbiorze tej serii i serialu. Pozostali, zwłaszcza osoby, które lubią powieści z niedopowiedzeniami i klimatem "dawnych czasów" raczej odradzam sięganie po te książki, bo mogą przeżyć srogie rozczarowanie. Nie ma w tej serii nic, co by zostało z czytelnikiem, nie ma w niej specjalnej wartości literackiej, ale może być nieskomplikowaną, bezpretensjonalną rozrywką, która oderwie nieco od rzeczywistości i wrzuci w mocno uproszczoną wersję XIX-wiecznej Anglii, gdzie elity spędzają czas na nic nie wnoszących spotkaniach towarzyskich, a najważniejszą rzeczą jest znalezienie dobrej partii.


Moje opinie odnośnie tomów trzech tomów tej serii znajdziecie na Bookhunter.pl - zapraszam - tom 1, tom 2, tom 4


Znacie tę serię? A może oglądaliście serial?

Komentarze

  1. Ja jakoś nigdy nie miałam w planach tej serii, bo nie przepadam za romansami w formie literackiej. Tym bardziej, że opinie, które słyszałam o tej serii tylko utwierdziły mnie w tym, ze to nie jest lektura dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro nie lubisz romansów, to faktycznie nie są książki dla Ciebie. Nawet takie fanki romansów jak ja nie zawsze są zadowolone ;)

      Usuń
  2. Raczej nie ciągnie mnie do takich historii. Przypomniałaś mi dyskusję o książkach, którą widziałam dziś na IG. Dotyczyła tego, czy wolimy starsze, czy nowsze oraz tego, że kiedy czyta się starsze, widać w nich wtórność. U mnie jest odwrotnie. Przecież starsze były... starsze i opisane w nich historie są wcześniejsze, zatem jeśli coś jest wtórne, to właśnie te nowsze, które się na starszych wzorują.

    Do brzegu. Tak złapałam się na myśli, że dziś zdarza się czasami/często, że autor/ka nie ma wiedzy, chęci czy umiejętności uczenia się, robienia researchu etc. I kiedy pisze o dawnych czasach, nie robi tego tak starannie jak ci, którzy poświęcali się temu wcześniej. Albo po prostu żyli wtedy. W efekcie książka jest quazi historyczna i co rusz wyłazi z niej współczesność. A to w języku, a to w zachowaniu etc.

    Taka dygresja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa dyskusja, ja też mam takie spostrzeżenia jak Ty - starsze było przecież pierwsze, więc jakby naturalne jest, że to te nowsze książki będą wtórne :)

      Masz rację też w kwestii researchu i dostosowywania realiów. Wielu współczesnym autorom się wydaje, że jak ubiorą swoje bohaterki w gorsety, dorzucą ze dwa bale, to już mają powieść historyczną, przez co pojawiają się takie potworki współczesno-starodawne :)

      Usuń
  3. Zbyt dużo ciekawych książek czeka w kolejce, abym sięgała po te ze średniej półki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobre podejście, szkoda czasu na słabsze książki :)

      Usuń
  4. Moja kuzynka lubi jej książki ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta autorka ma sporo fanek, choć ja się do nich nie zaliczam ;)

      Usuń
  5. Szkoda, że seria nie przypadła Ci do gustu. Mam ją w planach i jednak chciałabym dać jej szansę. Sprawdzę sobie czy mi się spodoba. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, spróbuj, może Tobie bardziej przypadną do gustu - ta seria ma sporo fanek :)

      Usuń
  6. Na proste czytadełka i to kostiumowe też mam czasem chęć.. Ale ta seria aż tak mnie nie kusi póki co :0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od czasu do czasu też mam chęć na takie książki, ale czytałam lepsze proste kostiumowe czytadełka, chociażby ostatnio "Dumę i podejrzenie" ;)

      Usuń
  7. Jakoś nie kuszą mnie ani te książki, ani serial. W sumie to już od początku słyszałam głosy, że jest to po prostu taka średnia półka - ani dobre, ani złe. Ale zaskoczyłaś mnie tą informacją o harlekinach, bo o tym nie miałam pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie słyszałam sporo bardzo pozytywnych opinii, a tymczasem dla mnie okazały się, jak widać, średnie. Właśnie przypadkowo trafiłam na informację o harlequinach - szukałam starszych wydań tych książek, a tam jak wół napis: Harlequin ;)

      Usuń
  8. Utwierdziłaś mnie w przekonaniu, żeby darować sobie tę serię :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie znam tej serii ani w wersji książkowej, ani tym bardziej w wersji serialowej. I raczej się na nią nie skuszę, tym bardziej, że całość liczy aż 8 książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, nie każdy lubi takie klimaty. Jak widać, mnie nie zauroczyły, więc nie będę Cię namawiać ;)

      Usuń
  10. Oj, szkoda. Ja akurat te historie poznałam dużooooo wczesniej. Pamiętam, byłam jeszcze gimnazjalistką, gdy zaczytywałam się w tych romansach i pukałam w głowę, że czytam książki ,,zarezerwowane dla starszych osób". A teraz stały się one naprawdę popularne. Rozumiem za i przeciw, ja akurat polubiłam te historie. Jedne powieści wciągają bardziej, inne mniej, ale ta seria jednak ma w sobie to coś i miło jest wracać w serialu do tych bohaterów :D
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to ciekawe wybory czytelnicze jak na gimnazjalistkę ;). Wiadomo, jedne książki podobają się bardziej, drugie mniej. Mnie te nie zauroczyły, ale fajnie, że Ty je lubisz :)
      Pozdrawiam również

      Usuń
  11. No cóż, wiedziałam, że Bridgertonowie Cię rozczarowali, więc podejrzewałam co napiszesz, a mimo to z przyjemnością przeczytałam wpis. Muszę przyznać, że od momentu kiedy dowiedziałam się tak jak i Ty o Harlequinowej przeszłości to przeczuwałam, że dobrze nie będzie. A porównania do Jane Austen... Nawet nie wiem jak na to zareagować. :D
    Przykro mi, ale za to bardzo cenię Twoją decyzję o rezygnacji z dalszego czytania. Dla mnie przerwanie cyklu, nawet takiego, który mnie nie zachwyca, jest wyzwaniem, więc podziwiam Cię! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, już wcześniej pisałam, że to nie będzie moja ulubiona seria ;).
      To porównanie do Jane Austen to kolejny przykład na to, że nie ma co zwracać uwagi na to, co tam wypisują na okładkach książek. To tak jak porównanie znanej polskiej serii erotyków do "Ojca Chrzestnego" XD. Już się więcej nie nabiorę.
      Jak widzisz, przerwanie cyklu nie było dla mnie łatwe - dotrwałam do 6 tomu, ale się udało ;)

      Usuń
  12. Pierwsze tomy tej serii czekają u mnie na półce, ale jakoś nie mogę znaleźć na nie czasu. Czytam bardzo skrajne recenzje i jakoś tak wychodzi, że cały czas odkładam czytanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu gusta są różne, więc te skrajne opinie mnie nie dziwią. Skoro masz na półce, to warto sprawdzić do której grupy odbiorców będziesz się zaliczać ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz i każdy głos w dyskusji.