225. Kolejny melodramat wojenny, czyli "Ostatnie dni w Berlinie" Paloma Sánchez-Garnica

Ostatnie dni spędziłam z książką "Ostatnie dni w Berlinie". W Internecie znajdzie się bardzo wiele pozytywnych opinii na jej temat, ale już na wstępie przyznam Wam szczerze, że mnie ta powieść nie zachwyciła. Nie lubię źle oceniać książki, ale w tym wypadku nie mogę inaczej, zawsze staram się być szczera w swoich opiniach i tak też będzie dziś. 

"Ostatnie dni w Berlinie" to opowieść o rosyjsko-hiszpańskim młodym mężczyźnie - Jurij Santacruz mieszka w Berlinie, pracuje w hiszpańskiej ambasadzie. Ma za sobą trudną przeszłość: ucieczkę z Rosji ogarniętej rewolucją, utratę części rodziny. Wydaje się jednak, że w 1933 roku, w stolicy Niemiec, udało mu się wreszcie osiągnąć względną stabilizację. Nic bardziej mylnego, w Berlinie zaczynają się panoszyć naziści, a on się wplątuje w zakazany związek z żoną SS-mana, a to tylko początek problemów...


Chyba czuję już przesyt wojennymi historiami i chociaż ta jest może nieco bardziej oryginalna, to jednak mnie nie przekonuje. Przede wszystkim, mam wrażenie, że książka powstała z myślą o edukowaniu ludzi w kwestiach historii Europy, zwłaszcza Niemiec (czy raczej Trzeciej Rzeszy) i Rosji w latach 1933-1945, wspomniana jest tu nawet zbrodnia katyńska i Powstanie Warszawskie. Wątki historyczno-polityczno-społeczne są bardzo, bardzo rozbudowane i szczegółowe, a sama historia głównego bohatera - Jurija, wydaje się jakby była gdzieś w tle, niepotrzebna. Oczywiście doceniam przygotowanie autorki, widać, że przeprowadziła research (choć nie zawsze dokładny), ale moim zdaniem, powieści, nawet te historyczne, powinny się jednak skupiać na fabule, wydarzenia historyczne pozostawiając w tle, albo nieco bardziej umiejętnie wplatając w całą akcję.

Poza tym, nie podobało mi się, że autorka tak często operowała w tej opowieści patosem, że pisała czasem zbyt kwieciście, ckliwie, melodramatycznie, skupiając się na wielu nieistotnych szczegółach, a najciekawsze rzeczy opisując dość powierzchownie. Przez to wszystko czytanie było dla mnie dość męczące, bo nie za bardzo się lubię z tego typu sentymentalnymi opowieściami, przepełnionymi rozważaniami o polityce i z bardzo pretensjonalnymi wątkami romantycznymi. 

Losy Jurija Santacruz (swoją drogą, według mnie kiepskie połączenie rosyjskiego imienia z hiszpańskim nazwiskiem) były bardzo skomplikowane, trudne (czasem aż się łapałam za głowę przy nagromadzeniu dramatów, nieszczęść i problemów jakie spadły na niego), ale sama jego postać irytująca - trochę naiwny i wierzący w swoje ideały, trochę brawurowy, a przy tym bezmyślny, najpierw działający, potem analizujący swoje czyny. Naprawdę, nie mogłam go znieść, nie kibicowałam mu w poszukiwaniu rodziny, czy w walce o miłość i przetrwanie. Podobnie jak Claudii, która jest, z jednej strony po prostu potworem, z drugiej miotającą się kobietą, która utknęła w trudnej sytuacji, jednak zachowuje się jakoś tak nielogicznie, bez pomyślunku. Z kolei trzecia ważna bohaterka, Krista jest zbyt święta, za dobra, żeby być prawdziwa - staje po stronie niewinnych, poświęca się dla dobra bliskich, niesie pomoc potrzebującym. A wszyscy inni są po prostu stereotypowi i papierowi. 

Wątki miłosne, które teoretycznie mają stanowić główną oś książki, są z kolei nielogiczne i spłaszczone, papierowe i męczące. Zakazana miłość została opisana jakoś naiwnie, wbrew pozorom nie czuć strachu bohaterów przed odkryciem, nie widać chemii między nimi, nie sposób dostrzec skąd to uczucie i dlaczego jest takie silne. Nie mamy okazji nawet zobaczyć jego rozwoju, a raczej jakieś urywki, skrawki, które nie pokazują tej wielkiej miłości. Owszem, jako czytelnicy jesteśmy zapewniani, że ich uczucie jest po prostu nie z tej ziemi, szkoda, że to tylko słowa, za którymi nie idzie nic więcej.

Poza irytacją i znużeniem, nie poczułam przy tej lekturze żadnych uczuć. Nie poruszyły mnie trudne losy bohaterów, nie wzruszyła historia miłosna, a stereotypowe, ckliwe zakończenie tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że to nie jest powieść dla mnie. Moja opinia jest chyba jedyną krytyczną, jaką znalazłam o tej książce. Nie wiem czemu tak jest, naprawdę nie widzę tego, co chwalą inni. Owszem, tło tej powieści jest bardzo rozbudowane i dobrze przygotowane, problem w tym, że przytłacza całą historię. Bohaterowie doświadczają naprawdę wielu trudów, tragedii i klęsk, ale jest tego tak dużo i jest to opisane w taki sposób, że po prostu czytanie o ich tragicznych losach męczyło mnie, zamiast wzbudzać współczucie, czy rzewne łzy... 

Nie jest to jakaś zła, czy szkodliwa książka, ale mnie nie porwała. Nie będę jej jednak odradzać, bo być może kogoś z Was poruszą losy Jurija...

tytuł: "Ostatnie dni w Berlinie"
tytuł oryginału: "Últimos días en Berlín"
autor: Paloma Sánchez-Garnica
tłumacz: Ewa Ratajczyk
data wydania: 3 grudnia 2021 r.
data polskiego wydania: 15 czerwca 2022 r.
wydawca: Wydawnictwo Filia
liczba stron: 576
kategoria: powieść historyczna/powieść obyczajowa


Mimo wszystko, dziękuję Wydawnictwu Filia za możliwość poznania tej książki i wyrobienia sobie własnej opinii. 

Komentarze

  1. Szkoda, że poczułaś podczas lektury tej książki irytację. Mam ją na swojej półce, ale póki co nie mam jej w swoich planach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ostatnio często mi się to zdarza...

      Usuń
  2. Tyle już czytałam książek tego typu, że teraz staram się wyszukiwać "kwiatki"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ja też mam za sobą wiele lektur tego typu :)

      Usuń
  3. No tak, jak kochanek, to koniecznie Latynos i mamy intrygę. Coś w stylu telewizyjnego tasiemca. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Okładka ładna, ale szkoda, że treść nie porusza...

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że Cię rozczarowała ta książka. Ale też tak czasem mam, że niezbyt podoba mi się to, co inni uważają za świetne i co ma niemal same pozytywne opinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zauważyłam, że coraz częściej tak mi się zdarza, że czytam zachwyty o jakiejś książce, a potem po nią sięgam i mam takie "meh". Może to kwestia zbyt wygórowanych oczekiwań?

      Usuń
  6. Brzmi interesująco, z jednej strony historycznie, a z drugiej ciekawie fabularnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie przeszkadzają Ci melodramatyczne klimaty, to polecam ;)

      Usuń
  7. Najbardziej zainteresowało mnie w tej książce, ile ma stron ;) Zakładałam, że sporo, skoro tyle wątków i nie myliłam się. Raczej nie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to bardzo obszerna książka, a na dodatek o nieco większym formacie niż te standardowe. Gdzieś te wątki musiały się pomieścić ;)

      Usuń
  8. W sumie jakoś mnie do niej nie ciągnie. Ale może dlatego, że mam przesyt takim gatunkiem i muszę od niego odpocząć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Ja chyba też mam już przesyt, ale jeszcze opowiem o dwóch tego typu lekturach ;)

      Usuń
  9. Trudno się wczuć w książkę, jeśli nie polubi się bohaterów. Może tu był problem. Nie wiem, jak ja bym podeszła do tej powieści, trudno mi powiedzieć. Na pewno zgodzę się z Tobą, że ważna jest fabuła, wątki historyczne mają być dodatkiem. Jeśli interesuje nas historia, sięgamy po odpowiedni gatunek, gdzie dostaniemy ją naprawdę rzetelnie przedstawioną, bez zmyślonej fabuły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! Sięgając po belestrystykę nie liczę na szczegółowe opisy wydarzeń historycznych, tylko na rozrywkę osadzoną w takim a nie innym momencie :).

      Usuń
  10. Zainteresowała mnie ta książka!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz i każdy głos w dyskusji.