226. "W lesie poznajemy, jacy jesteśmy naprawdę", czyli "Las znikających gwiazd" Kristin Harmel
Dawno mnie tu nie było, ale jakoś urlop mi nie sprzyja ani czytaniu, ani blogowaniu, za to ten czas wolny wpływa korzystnie na nieco inne aktywności ;). Obiecuję jednak, że się poprawię i we wrześniu będę częściej coś dodawać i do Was zaglądać. Tymczasem dziś kilka słów o powieści, którą czytałam właściwie od początku urlopu.
Książka "Las znikających gwiazd" Kristin Harmel pojawiała mi się już kilkakrotnie na bookstagramie, z samymi dobrymi opiniami, kiedy więc pojawiła się możliwość zdobycia egzemplarza do recenzji, postanowiłam spróbować i sprawdzić, czy mnie podpasuje ta wojenna powieść obyczajowa. Po lekturze mogę powiedzieć, że powinnam uważać na opinie innych, bo jednak często się zdarza, że wszelkie bestsellery mnie nie zachwycają... Owszem, książka mnie zaskoczyła, ale jednak nie do końca porwała. Dlaczego? Sprawdźcie sami :)
Powieść ta przedstawia losy młodej kobiety wychowanej w lesie. Yona, bo tak ma na imię główna bohaterka, w dramatycznych czasach wojny i niemieckiej okupacji, nie tylko ma tam swoje schronienie, ale też pomaga innym odnaleźć bezpieczną przystań w wojennej zawierusze. W tych naprawdę trudnych, tragicznych dniach, okazuje się, że w leśnych ostępach można odnaleźć swoje przeznaczenie, zmienić życie i dowiedzieć się jacy jesteśmy naprawdę...
Już na początku przyznam, że mam problem z oceną tej książki, bo z jednej strony wyróżnia się na tle innych, ale zarazem pod wieloma względami powiela schematy znane z innych wojennych obyczajówek. Na pewno sam pomysł na tę historię oraz miejsce akcji, a także fakt, że autorkę zainspirowały prawdziwe wydarzenia dodaje jej pozytywów. Problemem jest tu raczej ogólnie wykonanie - nie ma w niej może większych błędów, ale za denerwujące mnie banalność, melodramatyczność i naiwność wyzierające opowieści.
Najbardziej jednak nie podobała mi się główna bohaterka. Yona, jako wychowanka tajemniczej kobiety (kogoś w rodzaju szeptuchy) i lasu, powinna mieć w sobie więcej ostrożności, a mniej bezmyślności, więcej opanowania, a zdecydowanie mniej podążania za porywami serca. Trochę mnie denerwowało też, że była to postać stereotypowa - z jednej strony silna, nieustraszona, potrafiąca odnaleźć się w lesie, z drugiej jednak krucha, podatna na zranienia, łatwowierna. O pozostałych bohaterach nie powiem zbyt wiele, bo zostali nakreśleni dość pobieżnie, a szkoda, bo na przykład postać Jeruszy była naprawdę nietypowa i chętnie poczytałabym więcej na jej temat.
Podobało mi się za to umiejscowienie akcji, to, że rozgrywała się głównie w lesie. Był to zabieg nietypowy i interesujący, podobnie jak podejście do naprawdę wymagającego czasu akcji - mamy tu wojnę, okupację, czuć lekko atmosferę zagrożenia, widać wszelkie zło z nią związane, ale przy tym rozgrywa się ona w tle, blisko, a jednak daleko. Oczywiście każdy bohater odczuwa skutki wojennej zawieruchy, ale zarazem autorka w snuciu swojej opowieści skupia się bardziej na tym, czego oni doświadczają w lesie, na ich przetrwaniu w dzikich ostępach, jak też tym, że "w lesie poznajemy, jacy jesteśmy naprawdę"...
W "Lesie znikających gwiazd" znajdziemy sporo emocji i dramatyzmu, mnie jednak pewna ckliwość, czy wręcz wspomniana wyżej melodramatyczność całej opowieści raczej nie zachęcała do roztkliwiania się nad tą opowieścią. Myślę jednak, że jeśli ktoś jednak lubi takie klimaty, to może mu się spodobać ta książka. Nie będę więc odradzać lektury, bo jako całokształt nie była zła. Nie będę jej jednak szczególnie polecać, bo mnie nie zachwyciła.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Moją recenzję znajdziecie też TU.
Ja w literaturze szukam przede wszystkim emocji, więc jestem na tak.
OdpowiedzUsuńW takim razie możesz być usatysfakcjonowana tą lekturą ;)
UsuńCzyli nie jest to książka na rozmowy przy kawie? :)
OdpowiedzUsuńZależy o czym się rozmawia przy kawie
UsuńJak najbardziej, zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Cię nie zawiedzie ;)
UsuńTo sobie daruję, nie lubię zbędnej ckliwości i nadmiaru lukru.
OdpowiedzUsuńRozumiem i nie będę specjalnie zachęcać ;)
UsuńLubię sporo dramatyzmu <3
OdpowiedzUsuńNo to ta książka może Ci się spodobać ;)
UsuńTo coś dla mnie! Dziękuję za podpowiedź :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Cię nie zawiedzie ta lektura ;)
UsuńBrzmi bardzo intrygująco!
OdpowiedzUsuńSkusisz się?
UsuńWojna, las i dziewczyna wychowana przez szeptuchę - to może być coś dla mnie. Mój chłopak twierdzi, że jestem królową dram (niczym Sanah), więc może ta zbytnia melodramatyczność mnie aż tak nie przerazi :D
OdpowiedzUsuńSkoro tak, to może faktycznie Ci się spodobać ta książka ;)
UsuńŻadna ze mnie wielbicielka takich klimatów, za melodramatami niekoniecznie przepadam, powielanie schematów i stereotypy potwornie mnie drażnią, a naiwność w tego typu książkach męczy... I niby zaświeciły mi się oczy na wychowankę szeptuchy i lasu, ale po lekturze Twojej recenzji nie mam wątpliwości i jednak tym razem mówię pass. ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie te wątki powiązane z wychowaniem w lesie przez tajemniczą kobietę są najciekawsze i zdecydowanie chętniej poczytałabym więcej na ten temat. Bo tak poza tym, to książka jakich wiele, niestety.
Usuń