Dziś opowiem Wam o niepozornej książce, która przeniosła mnie w nieznaną rzeczywistość, ukoiła swoim spokojem, zaskoczyła i trochę poruszyła. Nie słychać o niej na blogach czy Instagramie, a szkoda, bo to świetna lektura. Mam nadzieję, że Was zainteresuję nią i zachęcę do przeczytania. "Z nieba spadły trzy jabłka" Narine Abgarjan to było dla mnie pierwsze spotkanie z literaturą ormiańską. Od razu zaznaczę, że było to spotkanie udane ;). Zapraszam na kilka słów o tej książce...
Akcja powieści "Z nieba spadły trzy jabłka" rozgrywa się w pewnej górskiej, ormiańskiej miejscowości, którą zamieszkują sami starcy - młodzi wymarli, albo powyjeżdżali. Śledzimy więc losy mieszkańców Maran, poczynając od najmłodszej z nich, która pewnego dnia stwierdza, że czas umrzeć i kładzie się na łożu śmierci - co daje początek całej masie niesamowitych zdarzeń...
Ależ mi się świetnie czytało tę książkę! Wprowadziła mnie w świat mi nieznany - pokazała życie w małej ormiańskiej wiosce. Zawiera ona w sobie nieco takiej zwykłej codzienności, trochę obyczajów ormiańskich, a to wszystko opisane z taką surową prostotą. Ta lektura skojarzyła mi się z latynoamerykańskimi powieściami z gatunku realizmu magicznego. Mamy tu bowiem połączenie realizmu codzienności w częściowo opuszczonej, zamierającej miejscowości, mamy też odrobinę metafizycznych doświadczeń - dziwnych, niespotykanych przeżyć i doświadczeń bohaterów, jest też spora dawka folkloru. To wszystko tworzy idealną mieszankę: zwykłą-niezwykłą opowieść, prowadzoną nieśpiesznie, a przy tym szalenie fascynującą.
Bohaterów tej historii bardzo doświadcza życie - przeżyli trzęsienie ziemi i jego tragiczne skutki, wojnę i głód, ale też własne, osobiste, mniejsze i większe tragedie i dramaty. W całej wsi została ich garstka, na dodatek w wieku bardzo zaawansowanym, a żyją sobie powoli, wbrew pozorom spokojnie, dzień po dniu, tworząc społeczność w pewien sposób zżytą, gdzie jej członkowie są zależni od siebie i pomagają sobie jak mogą. Nie będę tu spojlerować, ale wielokrotnie widać, jak cała społeczność zbiera się, żeby coś zrobić dla innych i w miarę swoich możliwości wspomóc współmieszkańców - wspaniała, skromna, cicha solidarność, tak inna od znanej nam współczesnej pogoni za pieniądzem i codziennego egoizmu.
Krótkiej tytułowej powieści towarzyszą cztery opowiadania - na pozór różne, niby nie pasujące do siebie. Kiedy zaczęłam je czytać, miałam taką myśl, że są niepotrzebne, że nie dają wybrzmieć powieści. W miarę lektury, a zwłaszcza po jej zakończeniu, zrozumiałam, że to wszystko ma sens. Że całą tę książkę, a więc i powieść i opowiadania łączy tęsknota za tym co było, pewne poczucie straty, ale też odrobina nadziei i miłości.
Podobała mi się cała ta książka, choć początkowo nie mogłam się wgryźć w tytułową. W miarę jednak czytania, coraz bardziej zagłębiałam się w codzienność i skomplikowane losy mieszkańców górskiej, ormiańskiej wsi, zapomnianej przez Boga i ludzi, a następnie losy bohaterów opowiadań. Miejsce akcji powieści było dla mnie dość egzotyczne, podobnie jak zręcznie wpleciony w historię folklor ormiański. Bardzo mi się podobało to przeniesienie w czas i miejsca dla mnie nieznane. Nawet jeśli książkowy Maran to tylko fikcyjna miejscowość, to jednak można w jego historii i losach mieszkańców znaleźć prawdziwe życie.
"Z nieba spadły nam trzy jabłka" to nie jest specjalnie dynamiczna publikacja, zarówno powieść jak i opowiadania są nieśpieszne, choć barwne, opisane prosto, ale przepełnione emocjami, barwne i pełne życia. Znajdziemy tu nie tylko tragedie i smutki, ale też małe i większe radości, będące kwintesencją codzienności. Książka ta ma specyficzny urok i klimat, myślę, że poruszy wielu czytelników. Bardzo polecam!
tytuł: "Z nieba spadły trzy jabłka"
autor: Narine Abgarjan
tłumacz: Jacek Cezary Kamiński
data wydania: 5.03.2020 r.
data polskiego wydania: 13 marca 2023 r.
wydawca: Wydawnictwo Glowbook
liczba stron: 238
kategoria: literatura piękna
Recenzja powstała we współpracy z
Wydawnictwem Glowbook - dziękuję za możliwość poznania tej niezwykłej książki :)
PS Ostatnio zainteresowałam się haftem i zaczęłam ćwiczyć tę umiejętność. Na zdjęciu, po prawej stronie możecie zobaczyć moją pierwszą pracę. Postanowiłam, że powiążę ją z książką ;).
Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale lubię poruszające historie, więc na pewno będę chciała ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńBardzo polecam! ;)
UsuńA ja już zachęcałam do lektury tej książki na blogu. Warto!
OdpowiedzUsuńMusiałam przeoczyć Twoją recenzję... Zaraz to nadrobię ;). Ale świetnie, że ją polecasz, przy Twoich zasięgach więcej osób się dowie o tej niezwykłej książce :)
UsuńZaintrygowałaś mnie tą książką :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy :)
UsuńNie wiem, czy bym się odnalazła w opisywanej historii.
OdpowiedzUsuńTo jest dość specyficzna książka, więc rozumiem, że nie każdy by się w niej odnalazł :)
UsuńZaciekawiła mnie ta książka. Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPolecam ;)
UsuńTrzymam kciuki za kolejne hafciarskie projekty :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :). Jeszcze żeby czasu było trochę więcej, to bym poszalała ;)
UsuńLubię emocjonalne historie :D
OdpowiedzUsuńW takim razie polecam Ci tę książkę ;)
UsuńWidzę, że mamy dość podobne odczucia. Mnie zachwyciła tak bardzo, że się jej nie pozbędę - nie oddam do biblioteki, nie sprzedam etc. Zostaje ze mną!
OdpowiedzUsuńPS. Świetnie Ci wyszła ta haftowanka :)
Tak, mamy podobne odczucia, to piękna książka, taka nietypowa i poruszająca...
UsuńPS Dzięki ;)