23. Lektury i wspomnienia szkolne, czyli kolejne rozważania okołoksiążkowe...

Od początku miesiąca czytam "Shirley" Charlotte Brönte. Jest dość obszerna książka, a jej czytanie wymaga dużo uwagi i skupienia, więc, mimo iż to bardzo dobra lektura, to prawdopodobnie tak szybko jej nie skończę. Pomyślałam więc, że zamiast recenzji, dziś podzielę się moimi przemyśleniami na temat lektur szkolnych. Do napisania tego postu natchnęła mnie blogerka i instagramerka, Lady Margot, która na swoim profilu na Instagramie zadała swoim obserwatorom pytanie odnośnie tego jaką książkę dołączyliby do spisu lektur szkolnych...


Zacznę od tego, że przez cały okres nauki starałam się czytać wszystkie lektury. Starałam się, ale niestety, ubolewam nad tym,  nie każdą z zadanych przez nauczyciela książek przeczytałam do końca. Czasem posiłkowałam się "brykami" i różnymi streszczeniami, bo po prostu nie mogłam przebrnąć przez niektóre lektury. Trochę mi wstyd z tego powodu, ale z drugiej strony często nie rozumiałam o czym czytam, a takie streszczenia i opracowania przynajmniej wyjaśniały mi istotę danej książki.

W szkole podstawowej nie czytałam zbyt wiele. Nie za bardzo lubiłam się z książkami, ale też nauczycielki nie zadawały mi jakoś specjalnie dużo lektur. Pamiętam z tego czasu książkę Marii Konopnickiej "O krasnoludkach i sierotce Marysi" przez którą nie mogłam przebrnąć i za której nieznajomość dostałam pierwszą w życiu jedynkę... 

Natomiast jedna lektura ze szkoły podstawowej ma dla mnie szczególne znaczenie, bo dzięki niej zaczęłam czytać dla przyjemności i odkryłam, że książki to nie tylko "starodawne smęty", ale też historie z wartką akcją, wciągające i magiczne... Otóż, kiedy byłam w 2 klasie szkoły podstawowej, w Polsce wydano pierwszy tom przygód Harrego Pottera. Pamiętam jakie szaleństwo pojawiło się w naszym kraju w związku z tą książką... Mnie to ominęło, bo wtedy nie za bardzo lubiłam czytanie, a i rodzice mnie jakoś specjalnie nie zachęcali. Jednakże, kiedy byłam w 4 klasie podstawówki, moja polonistka chciała pójść z duchem czasu i jako lekturę wybrała książkę"Harry Potter i komnata tajemnic". Musiałam przeczytać tę powieść, wypożyczyłam więc ją z biblioteki szkolnej i przepadłam... Magiczny świat mnie wciągnął do głębi, zainteresował i tym samym zachęcił do czytania... Do tej pory wspominam tę lekturę z wielkim sentymentem.

Z okresu, kiedy przechodziłam kolejne szczeble edukacji nie pamiętam zbyt wielu książek, które by wywarły na mnie jakiś wpływ. Niektóre lektury dobrze mi się czytało, inne gorzej, jednak większość przeczytałam i zapomniałam. Z czasów liceum wspominam natomiast "Mistrza i Małgorzatę". Ta książka tak bardzo różniła się od tego, co wcześniej przeczytałam i tak duże wywarła na mnie wrażenie, tak wciągnęła, zachwyciła, zaskoczyła swoją tajemniczością i symboliką, że do tej pory pamiętam niektóre jej fragmenty. A przecież czytając ją miałam zaledwie 18 lat. Tak sobie teraz pomyślałam, że może warto do niej wrócić po tych kilku latach i sprawdzić jakie wrażenie wywrze na mnie teraz... 

Żałuję, że na każdym etapie edukacji, z nauczycielką "przerabialiśmy" głównie książki z poprzednich epok, które często były omawiane na szybko, po łebkach, bez podania kontekstu historyczno-społecznego, więc tak na prawdę nic z nich nie wynosiłam. Na dodatek, z reguły lektury były dla mnie po prostu nudne i czytanie ich było męczarnią. Często też ich nie rozumiałam i zastanawiałam się, dlaczego tak jest, przecież to klasyka literatury, powinnam być pełna podziwu dla tych dzieł i czytać je z wypiekami na policzkach, a ja tymczasem się męczę i przeklinam pisarzy... Zazwyczaj czytając je czułam się jak jeden z bohaterów "Ferdydurke", do którego nauczyciel mówi: "Jak to nie zachwyca Gałkiewicza, jeśli tysiąc razy tłumaczyłem Gałkiewiczowi, że go zachwyca. [...] Jak widać, Gałkiewicz nie jest inteligentny. Innych zachwyca". Otóż mnie nie zachwycały "Cierpienia młodego Wertera", twórczość Henryka Sienkiewicza (z wyjątkiem "Quo vadis"), "Granica" Zofii Nałkowskiej, "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej, "Lalka" Bolesława Prusa i inne książki, o których już zapomniałam...

Czasem jednak mam ochotę przeczytać jeszcze raz niektóre z lektur i sprawdzić czy teraz, po latach odbiorę je inaczej, ale wtedy przypominam sobie o stosach ciekawych książek, które tylko czekają aż po nie sięgnę. Przecież nie muszę się znów męczyć z czytaniem narzuconych mi z góry lektur, mogę wybierać sobie książki według własnych zainteresowań i poznawać to, co jest w moim guście. Sama z siebie sięgam po klasykę literatury, jak Austen, siostry Brönte, Dickens, Tołstoj, Dumas, Hardy, Hugo i wielu, wielu innych, czytam też poezję i współczesne książki, jedne bardziej doceniane przez krytyków, inne mniej, ale wyrabiam swój czytelniczy gust i nikt mi nie nakazuje czytać tego, czego nie chcę... 

Przepraszam, że dziś piszę tak chaotycznie, ale mam sto myśli na minutę i co chwilę coś dopisuję i usuwam. Na pewno osoby tworzące listy lektur, dane książki wybrały w jakimś celu i mają one wartość, ale ja po prostu w niektórych przypadkach tego nie widzę. Każdy odbiera konkretne dzieło inaczej i ma do tego prawo, może nie lubić i nie zachwycać się tą czy inną książką. Jednak w szkole czytać trzeba, choćby po to, żeby poznać  

Wracając do pytania Lady Margot, to wydaje mi się, że nie potrafiłabym dorzucić do listy lektur książki od siebie, bo to co dla mnie jest ciekawe i wartościowe, dla innych może być nudne i bez wartości. Z kolei wśród odpowiedzi obserwatorów były takie książki jak któraś część "Harrego Pottera" czy "Oskar i pani Róża", które są już w kanonie lektur, albo były niedawno, oraz takie klasyki jak "Władca pierścieni" (którą to trylogię czytałam, ale mnie momentami wynudziła), a także książki, które nie mają jakiejś szczególnej wartości dla młodego czytelnika, jak "Mitologia nordycka" Gaimana (z całym szacunkiem dla pana Gaimana, to przyjemna książka, ale raczej nie widzę tej pozycji wśród lektur). Tak więc inni różnie patrzą na tę kwestię...

A Wy co o tym myślicie? Dodalibyście coś do listy lektur szkolnych? A może którąś lekturę tak źle wspominacie, że chętnie byście ją usunęli z tej listy?

Komentarze

  1. Ja najgorzej wspominam Krzyżaków. Nigdy nie udało mi się przeczytać, zawsze zasypiam podczas lektury, a nawet jeśli udało mi się przeczytać większą część, to i tak nic z tego nie rozumiała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, "Krzyżacy" to i dla mnie była katorga...

      Usuń
  2. Ja też czytałam wszystkie lektury. Ale prawda jest taka, że powinno się uaktualnić listę książek, by zachęcić młodych do czytania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja do dziś źle wspominam czytanie nieszczęsnej ,, Ferdydurke" . Nie podobała mi się. Natomiast kocham do dziś ,, Zbrodnie i karę" o ,, Opowieść wigilijną"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie, zapomniałam o "Zbrodni i karze"! Też lubię

      Usuń
  4. Ja również często posiłkowałam się Brykami - za dużo nauki, za dużo zajęć, obowiązków szkolnych a za mało czasu na czytanie. Na dobrą sprawę część lektur szkolnych zaczełam czytać już po szkole. Poczułam potrzebę czytania klasyków i czytałam (chociaż częściej sięgam nie po lektury) chociaż to jak idzie czytanie zalezy też o nastroju. A niektóre lektury czytałam po kilka razy i wiem, że będę wracać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak z ciekawości: do których będziesz wracać? ;)

      Usuń
    2. Wracam do "Quo vadis" - przeczytałam więcej niż 5 razy.
      "Zbrodnia i kara" - dwa lub trzy raz
      "Kamienie na szaniec" - dwa razy
      "Opowieść wigilijna" - nie zliczę ile razy czytałam xD
      Z takich lżejszych "Szatan z siódmej klasy"

      Mitologii nordyckiej Gimana też nie widze jako lekturę.. w sumie czy mitologia powinna być lekturą? Nie wiem. Nie zastanawiałam się. Jeśli już to ta słowiańska bo ona miała wpływ na kształtowanie się naszej kultury - początki Państwa Polskiego, ale to z kolei bardziej pasuje mi to lekcji historii a nie polskiego ;P

      Usuń
    3. "Quo vadis" też czytałam kilkakrotnie ;). "Zbrodnię i karę", "Kamienie na szaniec" i "Opowieść wigilijną " tylko raz, ale też bardzo dobrze wspominam te książki ;)

      Usuń
    4. I nie będziesz już do nich wracać?

      Kamienie na szaniec przeczytałam po raz drugi po obejrzeniu adaptacji - taka była zła.. ale nie wiedziałam, że to adaptacja - myślalam, że ekranizacja ;)

      Usuń
    5. Być może kiedyś wrócę, ale jak na ten moment chcę się skupić na nowych książkach ;).

      Tak, ta adaptacja była okropna...

      Usuń
    6. Tyle książek do przeczytania a tak mało czasu xD

      Bez komentarza...
      A jak oceniasz film Miasto 44?

      Usuń
    7. Jak dla mnie film "Miasto 44" trochę zagubił swój cel i sens, między innymi poprzez dodanie dziwnych efektów specjalnych (vide całowanie się głównych bohaterów między kulami) czy tą współczesną muzykę... Nie byłam zachwycona, a moje koleżanki z niektórych żenujących momentów po prostu się śmiały...

      Usuń
    8. Mi przez te efekty film nie podobał się... dziwne to było. Takie jakby... wzięte z kosmosu. To co poczułam to irytacja i niesmak oraz żenada...

      Usuń
    9. Dokładnie, po obejrzeniu pozostał niesmak...

      Usuń
    10. Nadal go mam mimo iż minęło sporo czasu

      Usuń
    11. Cóż, nie da się "odzobaczyć" niektórych filmów...

      Usuń
  5. Mistrz i Małgorzata - kocham❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że wiele ludzi ma dobrą opinię o tej lekturze ;)

      Usuń
  6. Ja muszę przyznać, że raczej większość lektur przeczytałam. były jednak i takie przez które ciężko było mi przebrnąć. Nad Niemnem, oraz Krzyżaków mało pozytywnie wspominam. Natomiast w Chłopów tak się wciągnęłam, że przeczytałam wszystkie tomy, mimo iż mieliśmy omawiać w szkole tylko pierwszy tom ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak ja nie znosiłam "Nad Niemnem" i "Krzyżaków", więc Cię doskonale rozumiem ;)

      Usuń
  7. Ja źle wspominam Lalkę bo przeczytałam chyba jako jedyna w klasie i dostałam jedynkę ze sprawdzianu bo każdy sobie opracował streszczenia, a ja myślałam że wszystko wiem i tak się wkurzyłam, że od tamej pory nie czytałam lektur :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, ja "Lalkę" nienajlepiej wspominam, ale przynajmniej nie dostałam jedynki za tę lekturę ;)

      Usuń
  8. Ja czytałam wszystkie lektury dopóki nie wyszłam z gimnazjum. W liceum potraktowałam sprawę po macoszemu i bazowałam na streszczeniach. Ale do dziś zapadła mi w pamięci lektura z czasów gimnazjum "Stowarzyszenie umarłych poetów". Pamiętam, że byłam nią zachwycona. A co do lektur w liceum, miałam bardzo surową nauczycielkę, która potrafiła najpierw z lektury na jednej lekcji przepytać po kolei uczniów z treści (zadając szczegółowe pytania na wyrywki), potem była kartkówka i sprawdzian. Nigdy jednak, przenigdy ta nauczycielka nie zapytała o treść lektury i jakiekolwiek szczegóły mnie. Chyba przeczuwała, że tego nie czytam, a że paradoksalnie byłam z polskiego bardzo dobra, zawsze interpretowałam z powodzeniem poezję i radziłam sobie z wypracowaniami spełniając jej wymogi, nie chciała, żebym dostała przez takie nieczytanie jedynki. Miałam u niej zatem nieco trochę lepiej niż inni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie czytałam "Stowarzyszenia...", to nie była moja lektura, a sama z siebie też jeszcze nie sięgnęłam po tę książkę.
      Czyli miałaś całkiem dobrą nauczycielkę ;)

      Usuń
  9. Lista lektur szkolnych zmienia się jak w kalejdoskopie. Dziś czyta się zupełnie inne książki, niż czytało się wtedy, gdy ja chodziłam do szkoły. Przeczytałam każdą lekturę, ale zawsze podpierałam się streszczeniami szczegółowymi z klp. Ta strona była dla mnie niezawodna! Pewnie jeszcze gdzieś tam na dnie szafy mam w jakiejś teczce wszystkie wydruki streszczeń.

    Pozdrawiam,
    http://tamczytam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie strony się bardzo przydają, zwłaszcza przy tych długich, nudnych o niezrozumiałych lekturach ;)

      Usuń
    2. Nie polecam jednak bryków i innych wybryków. Klp jest na poziomie.

      Usuń
    3. Bryki czytywałam jak jeszcze chodziłam do szkoły, nie były takie tragiczne ;). Ale faktycznie, widzę, że klp wygląda w porządku ;)

      Usuń
    4. Niezawodne od wielu lat :)

      Usuń
  10. Ja najgorzej wspominam ,,Dziady", dalej nie wiem, o co w tym dramacie chodzi, jest on dla mnie całkowicie niezrozumiały. ,,Mistrz i Małgorzata" to jedna z moich ukochanych powieści. <3 :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dziady" to zmora uczniów ;). Chociaż ja aż tak źle nie wspominam tego dramatu.

      Usuń
  11. O tak, "Cierpienia młodego Wertera" to zło. Ogólnie to zwykle staram się czytać lektury, co nie oznacza, że wszystkie mi się podobają, wręcz przeciwnie. Jeśli jednak mam okazję to chcę je poznać. Nie przeczytałam "Krzyżaków",no po prostu nie mogłam ;D Ostatnio jednak z własnej woli sięgam po klasyki będące poza kanonem lektur i bardzo jestem z tego powodu zadowolona! Właściwie to kto powiedział, że akurat to musimy czytać, a tamto ma nam się podobać? Uważam, że wśród lektur powinno znajdować się więcej literatury współczesnej, więcej zróżnicowania gatunków, coby zachęcić młodzież do czytania. Bo jak na razie jest wręcz przeciwnie, co obserwuję choćby na przykładzie mojej klasy, która nie czyta praktycznie wcale, oprócz kilku "rodzynków" ... Od siebie dorzuciłabym "Złodziejkę książek" ♥
    No, to się rozpisałam haha :)
    Pozdrawiam!
    https://ogrodliteracki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odpowiedź. Widzę, że mamy podobną opinię na temat lektur ;). Też nie przeczytałam "Krzyżaków" ;)

      Usuń
  12. Ja uwielbiałam lektury. Wyjątek stanowiły trzy - "Pan Tadeusz", "Cierpienia młodego Wertera" i "Lalka"... Pozostałe obowiązkowe pochłaniałam, a nawet udało mi się przeczytać kilka dodatkowych. :) "Tango", "Chłopi", "Dziady", "Boska komedia", "Medaliony", "Zbrodnia i kara", "Ludzie bezdomni", "Proces", wspomniane "Ferdydurke"... Uwielbiam! Mogłabym tak wymieniać i wymieniać... Nawet "Granica" mnie pochłonęła! O, a o "Mistrzu i Małgorzacie" to nawet nie wspomnę - doskonała książka! Też chciałabym kiedyś do niej wrócić i sprawdzić jak bym ją odebrała będąc starszą. ;) Żałuję jednak, że wielu pozycji z klasyki wciąż przeczytać nie zdążyłam i choć miałam mocne postanowienie czytania klasyki po ukończeniu liceum, to głównie pochłonęła mnie... Klasyka fantastyki i literatury młodzieżowej. :P Za dużo mam pozycji naukowych, różnych "Chemii kwantowych" i innych "Metod statystycznych", przez co później nie mam już chęci czytać klasyki. Ale w planach jest "Wojna i pokój", "Sklepy cynamonowe", "Zabić drozda", "Wichrowe wzgórza", "Autostopem przez galaktykę", Steinbeck, "Wyznania gejszy", "Pokuta"... W sumie znowu, mogłabym wymieniać długo. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ludzie bezdomni", "Medaliony", "Boska komedia", "Chłopi", "Dziady" i "Zbrodnia i kara", to lektury, które też wspominam dobrze ;). "Tango" i "Ferdydurke" gorzej, ale przebrnęłam ;). A "Granicy" i "Procesu" nie cierpię...
      Ja też mam plan poznawania klasyki. "Wojnę i pokój", "Wichrowe wzgórza" i "Pokutę" już przeczytałam. A "Sklepy cynamonowe" mam w planach...

      Usuń
  13. Trochę boli mnie to, że książki obowiązkowe w kanonie lektur często były nie tylko nudne same w sobie (myślę, że mało który nastolatek będzie w stanie zachwycać się "Lalką", "Krzyżakami", "Dziadami" czy "Nad Niemnem"), ale były też strasznie nudnie przedstawiane. Gdyby kanon lektur zależał ode mnie, raczej nie dodawałabym kolejnych pozycji, ale nawet bym ograniczyła omawiane lektury w całości, skupiła się na przedstawianiu istotnych fragmentów i poświęciła więcej godzin programowych na omówienie danego tekstu. Ewentualnie dorzuciłabym maksymalnie 2-3 lektury współczesne, z dwudziestego pierwszego wieku, żeby nie zatrzymywać się w historii, ale umieć też patrzeć na teraźniejszość i przyszłość również przez pryzmat literatury. :)

    Pozdrawiam serdecznie,
    Kulturalny Demon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Twoją opinią, nie dość, że większość pozycji z kanonu lektur jest dla młodego czytelnika nieciekawa i po po prostu nudna, to jeszcze te książki są omawiane na lekcjach "na odwal się" i bez polotu...

      Usuń
    2. Skończyłam niedawno edukację (matura w 2017), a więc cały kanon lektur mam za sobą, jednocześnie nadal jestem "na świeżo"... I kurcze, takie "Dziady" naprawdę mogłyby być pasjonujące, gdyby nie wieczne dręczenie pewnych motywów i narzucanie interpretacji. Dlatego uważam, że przede wszystkim trzeba by zmodyfikować obecny kanon lektur właśnie pod kątem omawiania poszczególnych pozycji, dopiero później można zastanawiać się nad zmianami konkretnych treści. ;)

      Usuń
    3. Zgadzam się w zupełności!

      Usuń
  14. Lektury czytałam, ale przez niektóre ciężej było mi przebrnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak z ciekawości, przez które trudniej Ci było przebrnąć? ;)

      Usuń
  15. Nie wszystkie lektury czytałam w szkole. I to nie dlatego, że nie chciałam czy mnie nie wciągały, ale często brakowało mi czasu i musiałam wspomagać się streszczeniami. Teraz, kiedy już dawno skończyłam szkołę czasami wracam do tych lektur, których kiedyś nie udało mi się przeczytać. Powoli nadrabiam zaległości. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Lektury to zmora każdego ucznia, ale niektóre są dosyć ciekawe ^^
    Moją ulubioną była "Krzyżacy", którą przeczytałam od początku do końca :D
    Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, ja przez "Krzyżaków" nie przebrnęłam ;)

      Usuń
  17. Przyznam szczerze, że nie czytałam lektur :O :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Nienawidziłam lektur i zazwyczaj czytałam jedynie ich streszczenia/opracowania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli faktycznie, lektury to zmora uczniów ;)

      Usuń
  19. Za dzieciaka nie znosiłam czytać książek, lektury to była dla mnie kara...
    Teraz na stare lata mi się pozmieniało 😂

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja może spóźniony, ale się wypowiem. Przede wszystkim, wywalić prawie cały reumatyzm - wszystkie "Dziady", "Kordiany" i tak dalej, "Pana Tadeusza" fragmenty. Serio, to jest najgorsza część z całej szkolnej kariery, książki nudne, irracjonalne i bezsensowne, które tylko zniechęcają do czytania czegokolwiek. Jeśli już omawiać, to odpowiednio krytycznie, mówić, jakie to bzdury. Jeśli już omawiać chociażby tego "Kordiana", "Cierpienia młodego Wertera" i może fragmenty "Dziadów" i "Pana Tadeusza", to koniecznie dać na to odtrutkę - "Śluby panieńskie".
    Ogólnie więcej nowszych powinno być, jak również literatury światowej. Ja bym dorzucił "Czarnoksiężnika z Archipelagu" Le Guin - dobra, treściwa proza, w świetnym przekładzie Barańczaka.
    Reportaż Oriany Fallaci z wojny w Wietnamie byłby wskazany. Poza tym, "Król szczurów" Clavella, lepiej napisany niż opowiadania Borowskiego, poza tym, amerykańska perspektywa też, byłaby wskazana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i wyrzuciłbym "Małego księcia" albo przesunął na wcześniejsze etapy edukacji. Książka pusta i infantylna. Czytałem lata po skończeniu szkoły i byłem tak samo zniesmaczony.
      Podobnie, zamiast "Bajek robotów" w podstawówce, które są zdecydowanie najgorszą książką Lema, dodałbym Solaris, ale już na etapie licealnym. To książka która naprawdę powoduje do głębszych przemyśleń. Ja przez lata byłem "obrażony" na Lema, właśnie przez te nieszczęsne "Bajki..."

      Usuń
    2. Dziękuję Ci za tę wypowiedź! To prawda, "Dziady" mogą mocno zniechęcić do czytania, ale czy nie mają jednak jakiejś wartości? Faktycznie, całościowo są nudne i niezrozumiałe, ale gdyby wybrać z nich niektóre fragmenty i porządnie omówić? To samo "Kordian" czy "Pan Tadeusz" - całościowo nuda, ale w kawałkach dałoby się sensownie "przerobić", zwłaszcza, że to utwory wielkich wieszczów, więc młodzież powinna przynajmniej coś tam kojarzyć ;). "Cierpień..." nienawidzę wprost, więc je bym wyrzuciła zupełnie z kanonu.

      Le Guin nie znam, więc się nie wypowiem, tak samo wspomnianego przez Ciebie reportażu pani Fallaci, czy "Króla szczurów". Ale dobrze by było wprowadzić do skostniałego kanonu trochę zagranicznych autorów. Bo nie wiem jak teraz, ale kiedy ja chodziłam do szkoły, to były głównie lektury polskich twórców.
      Lema w szkole nie czytałam, po szkole też nie, więc też dużo na ten temat nie powiem, ale skoro "Bajki robotów" są słabą książką, to faktycznie nie ma sensu ich omawiać, bo dzieci nic z tego nie wyniosą ;).

      Z kolei "Małego księcia" lubię, chociaż nie rozumiem szczególnych zachwytów nad tą książką. Faktycznie, to byłaby lepsza lektura dla szkoły podstawowej, ja ją zdaje się omawiałam w gimnazjum...

      Usuń
    3. "Dziady" uważam wręcz za szkodliwe, nie tylko dlatego, że mogą zniechęcać do czytania. Przede wszystkim, promują irracjonalne bzdury, pokazują wzywanie duchów, czy jakieś wizje z psychiatryka, jako coś wspaniałego, czy wzniosłego. To "Dziady", czy inne utwory romantyków, są po części odpowiedzialne za gehennę, jaką było powstanie styczniowe, już na starcie nie do wygrania (oczywiście, zgadzam się, że było wiele przyczyn wybuchu, ale irracjonalizm i przekonanie, że lepiej "mierzyć siły na zamiary", czy brednie o tym, jakoby "Polska była Chrystusem Narodów", przyczyniły się na pewno do bezmyślnego planowania tego zrywu). Być może bym zostawił już te nieszczęsne "Dziady", ale z odpowiednio krytycznym komentarzem i we fragmentach. I na pewno z odtrutką, jaką są "Śluby panieńskie", Fredro doskonale pokazuje głupotę romantyzmu. Przynajmniej co do Wertera się zgadzamy :P

      Polecam w takim razie, zwłaszcza Le Guin. Klasyka fantasy, pani w cieniutkiej książeczce zawarła więcej treści, niż niejeden autor na setkach.

      Ja nie znoszę akurat i nigdy zachwytów nad nią nie rozumiałem :P. Ale ja zawsze byłem specyficzny :P.

      W sumie to dzięki, może sam coś napiszę w temacie.

      Usuń
    4. No właśnie, skoro "Dziady" są złe, bo pokazują wywoływanie duchów, czy wizje jako coś wspaniałego, bo w pewnym sensie przyczyniły się do wybuchu powstania styczniowego, to właśnie powinno się je pod tym kątem omawiać w szkole. Żeby dzieci/młodzież wyciągnęli z tego życiowe lekcje. Oczywiście, tak jak mówię, nie warto czytać całości, ale właśnie niektóre fragmenty i odpowiednio je przedstawić. Czyli w sumie w tym też się w pewnym sensie zgadzamy ;).

      W takim razie chętnie przeczytam coś z twórczości pani Le Guin ;).

      Jeszcze raz dziękuję za obszerne komentarze, lubię taką dyskusję ;)

      Usuń
    5. Powinno, ale się nie robi :P. Wśród polonistów niestety dominują peany pochwalne, pod adresem tego innych tytułów reumatyków :P . Dlatego, już chyba byłbym za tym, by to wywalić, jeśli dalej będzie to omawiane w ten sposób. A jeśli ma być, to właśnie bardziej krytycznie, bo nudne, irracjonalne i zniechęca do czytania.

      Ogólnie więcej zagranicznych i piszących po 1945 roku autorów byłoby na plus.
      A i angielski romantyzm byłby o wiele lepszy, bo jest znacznie "strawniejszy", niż polski. Zastanowiłbym się nad paroma wierszami poetów jezior, na przykład. Albo twórczością sir Waltera Scotta, w miejsce "Cierpień...", on to pisał całkiem ciekawie.

      Również dzięki, ciekawy artykuł :P

      Usuń
  21. Ja wiele lektur wspominam raczej pozytywnie. Trudno mi było przejść przez "Dziady" czy np "Iliady" i inne "Balladyny". Ale bardzo miło wspominam "Tango", "Ferdydurke" czy z wcześniejszych lektur "Anię z Zielonego Wzgórza" albo "Sposób na Alcybiadesa"... A pamiętacie "czarne stopy"?:) Ale uważam też, że trzeba zaktualizować listę lektur, tak aby zachęcić młodych czytelników do czytania. Bo przecież teraz dzieci nie będą czytać "Anielki" albo "Janko Muzykanta"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Janko Muzykant" to chyba zmora każdego dziecka ;). "Sposób na Alcybiadesa" mnie ominął, nie musiałam tego czytać w szkole, więc nawet nie wiem o czym jest ta książka...
      "Tango" ja wspominam niezbyt przyjemnie, nie lubię groteski ;).

      Usuń
  22. Ja nigdy nie czytałam lektur, naprawdę ;) a los chciał, że założyłam bloga literackiego :D Smutne jest to, że do lektur dorastamy tak jak i do większości zagadnień nauki - mając blisko trzydzieści lat, gdzie nasza świadomość rośnie i sami poszukujemy wiedzy, świadomie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest prawda, do lektur często trzeba dorosnąć... Chociaż uważam, że do niektórych chyba nigdy nie dorosnę ;). Ale tak to z książkami jest, że jedne wzbudzają w nas emocje, pobudzają do rozważań, są dla nas wartościowe, a z kolei inne zawsze będą dla nas nudne, nieciekawe etc.

      Usuń
  23. Ja lubiłam lektury i zazwyczaj czytałam wszystkie, ale zdarzyło mi się kilka wyjątków, np. przez ,,Pana Tadeusza" nie dałam rady przebrnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, "Pan Tadeusz" w całości jest trudną lekturą, więc nie dziwię Ci się, że nie mogłaś przebrnąć ;). Ja ją przerabiałam w kawałkach, więc było łatwiej...

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz i każdy głos w dyskusji.