24. Walczę z niemocą czytelniczą...
W listopadzie ogarnęła mnie niemoc czytelnicza... Przez jakiś czas nie mogłam i jakoś nie chciałam czytać. Nawet teraz czytanie idzie mi powoli, nie pochłaniam książek, tak jak wcześniej... Nie mam więc za dużo nowego do napisania, ale nie chciałabym pozostawiać tak długo bloga bez kilku słów ode mnie.
Już minęła połowa miesiąca, a ja dopiero przeczytałam dwie całe książki - "Singielkę w Londynie" Marty Matulewicz - lekką, odprężającą, niewymagającą powiastkę oraz "Na drugie Stanisław. Nowa księga imion" Jerzego Bralczyka i Michała Ogórka. Na początku listopada zaczęłam też "Shirley" Charlotte Brontë, ale jak na ten moment czytanie jej idzie mi trochę po grudzie...
Już minęła połowa miesiąca, a ja dopiero przeczytałam dwie całe książki - "Singielkę w Londynie" Marty Matulewicz - lekką, odprężającą, niewymagającą powiastkę oraz "Na drugie Stanisław. Nowa księga imion" Jerzego Bralczyka i Michała Ogórka. Na początku listopada zaczęłam też "Shirley" Charlotte Brontë, ale jak na ten moment czytanie jej idzie mi trochę po grudzie...
Tytuł: "Na drugie Stanisław. Nowa księga imion"
Autorzy: Jerzy Bralczyk, Michał Ogórek
Data wydania: 28 października 2015
Wydawca: Agora SA
Arcyjęzykoznawca prof. Jerzy Bralczyk i felietonista Michał Ogórek w błyskotliwych dialogach opowiadają o tym, jak pod wpływem swoich nosicieli popularne i chwalebne imiona zmieniały się w imiona przeklęte oraz jak wielcy tego świata wywołują mody na imiona. Czy warto im ulegać? Jak wybrać imię, z którym będzie naszemu dziecku do twarzy?
Ta książka była dla mnie rozczarowaniem. Nie tego się spodziewałam. Sądziłam, że to będzie takie omówienie imion, trochę ciekawostek na ten temat, trochę o znanych ludziach noszących dane imiona. Początek, to znaczy wstęp profesora Jana Miodka (mojego idola!), zapowiadał same dobre rzeczy, rzeczywistość okazała się inna. Tak na prawdę ta książka to dialogi pana Ogórka i pana Bralczyka, w których imiona i ich znaczenie zajmują mało miejsca. Zamiast tego jest trochę ciekawostek o znanych i mniej znanych osobach, przemyślenia panów na różne tematy, a szczególnie dużo na tematy polityczne, czego bardzo nie lubię... Moim zdaniem szkoda pieniędzy na tę pozycję... Ja na szczęście dostałam ją w prezencie, więc nic nie straciłam. Ale jak ktoś szuka jakiegoś fajnego kompendium imion, czy jak mówi podtytuł - księgi imion, to się srogo zawiedzie, bo nie dowie się niczego nowego na ten temat. Już lepiej poszperać w internecie...
*************
Jak wspomniałam we wstępie, cały czas czytam "Shirley" Charlotte Brontë. Uwielbiam "Jane Eyre" tej pisarki, więc z przyjemnością sięgnęłam po tę powieść. Jednakże nieco trudno mi się ją czyta, nie dlatego, że była nudna czy nieciekawa. Nie, tę książkę po prostu trzeba smakować powoli, dawkować strona po stronie, nie da się przemknąć przez nią w jeden wieczór. Bogactwo postaci, opisów miejsc i osób, a także wydarzeń, a co za tym idzie bogactwo stron, powoduje, że trzeba się bardzo skupić na czytaniu tej powieści... Dlatego też jeszcze jej nie skończyłam.
"Shirley" jest napisana pięknym, barwnym językiem, pełna mądrości i ciekawych obserwacji odnośnie ludzkich zachowań i ogólnie charakterów. Każda z postaci, które opisuje Charlotte Bronte jest pełna życia i zarazem każda jest inna. Dzięki temu bogactwu, można zaobserwować jak daną sytuację odbierają różne osoby...
Jeszcze nie wiem jak się sytuacja w tej książce rozwinie, ale jak na ten moment, bardzo mi się podoba... Co będzie dalej, zobaczymy ;).
******
Miewacie czasem taką niemoc czytelniczą? Jakie macie sposoby na walkę z nią? A może nie walczycie, tylko czekacie aż kryzys sam minie?
"Shirley" jest napisana pięknym, barwnym językiem, pełna mądrości i ciekawych obserwacji odnośnie ludzkich zachowań i ogólnie charakterów. Każda z postaci, które opisuje Charlotte Bronte jest pełna życia i zarazem każda jest inna. Dzięki temu bogactwu, można zaobserwować jak daną sytuację odbierają różne osoby...
Jeszcze nie wiem jak się sytuacja w tej książce rozwinie, ale jak na ten moment, bardzo mi się podoba... Co będzie dalej, zobaczymy ;).
******
Miewacie czasem taką niemoc czytelniczą? Jakie macie sposoby na walkę z nią? A może nie walczycie, tylko czekacie aż kryzys sam minie?
Ja nigdy nie zmuszam się do czytania, jeśli nie mam ochoty czytać, to po prostu tego nie robię. 😊
OdpowiedzUsuńJa też się nie zmuszam, ale teraz mam tak, że z jednej strony chciałabym czytać, a z drugiej nie mam ochoty / nie mogę...
Usuń"trzeba smakować powoli, dawkować strona po stronie, nie da się przemknąć przez nią w jeden wieczór", czyli dokładnie tak jak napisałam. Na nią trzeba mieć nastrój - odpowiedni czas, miejsce pora... tylko wtedy czuć radosć z obcowania z klasyką :)
OdpowiedzUsuńA niemoc czytelnicza? Uwierz ta mija i życze aby Tobie minęła :)
Zgadzam się z Twoją opinią, więc ją trochę bezwiednie przeniosłam tu na bloga ;).
UsuńDziękuję, mam nadzieję, że szybko minie, bo tyle ciekawych książek czeka...
Odpisywałam na ten komentarz a nie widzę odpowiedzi... dziwne...
UsuńNapisze jeszcze raz :)
Cieszę się, że przeniosłaś na bloga bo o klasyce warto pisać w szczególności takiego kalibru :)
Na pewno przejdzie. A książki poczekają. Czyta się z przyjemnością a nie dla cyferek i liczników. Tylko wtedy lektura przynosi korzyści zarówno dla ducha, umysłu jak i dla nas - sprawia nam przyjemność :)
O klasyce zawsze warto pisać ;)
UsuńZgadzam się :)
UsuńJa jakoś nie cierpię na taką niemoc czytelniczą. Nie wiem, co bym wtedy zrobiła.
OdpowiedzUsuńTo zazdroszczę ;)
UsuńUwielbiam Shirley :) Powodzenia w przełamywaniu niemocy :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńCzasami faktycznie przychodzi taki czas, kiedy po prostu na daną czynność nie ma się ochoty. Może po prostu musisz znowu trafić na taką książkę, która przełamie złą passę, która pochłonie Cię bez reszty. Życzę Ci, żeby nastąpiło to jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobre słowo ;)
UsuńBędę się jej wystrzegać. Również nie mam chęci w listopadzie do czytania i wolę iść spać niż przeczytać książkę, ale mam nadzieje, że w święta się to zmieni.
OdpowiedzUsuńhttps://weruczyta.blogspot.com/
Też mam taką nadzieję ;)
UsuńU mnie też ostatnio najlepiej nie jest. Najpierw utknęłam przy jednej, cięższej i jednak nieco przestarzałej książce [sf z lat 90.], a teraz męczę książkę, z której nic nie rozumiem. I to nie dlatego, że jest trudna sama w sobie; po prostu autor-debiutant chyba uznał, że będzie wrzucał w tekst jak najtrudniejsze słowa i udawał, że jesteśmy w średniowieczu. Boli. Bardzo. A to recenzencki - staram się czytać dokładnie. Tyle tylko, że łatwe to nie jest. Mam wrażenie, że fabuła do mnie nie dociera, bo wyszukuje dziwne słowa i byki interpunkcyjne (dialogi CHYBA są źle zapisane - będę sprawdzać jeszcze, podwójne spacje też często się pojawiają).
OdpowiedzUsuńTo nie dziwię Ci się, że utknęłaś przy tej książce recenzenckiej... Dziwne i trudne słowa mogą, zamiast uprzyjemnić czytanie, rozciągnąć je w czasie i zirytować do tego stopnia, że nie będzie chciało się czytać. A już błędy, czy to interpunkcyjne, czy ortograficzne, czy gramatyczne to wołają o pomstę do nieba... Ale teraz często tak jest, że redakcja się śpieszy, bo kolejne książki czekają i nie zauważa błędów... A potem czytelnik się irytuje ;)
Usuń"Singielka w Londynie" to jedna z najlepszych książek, jakie miałam okazję czytać:)
OdpowiedzUsuńJa bym nie uznała jej za najlepszą książkę. Jak dla mnie przyjemna lektura, ale raczej z tych do przeczytania i zapomnienia ;)
UsuńMam identyczny, nieczytelniczy miesiąc :(
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że dużo osób tak ma... Chyba listopad nie nastraja za bardzo do czytania, a przecież powinien być idealnym na to miesiącem, w końcu jest zimno, ponuro, ciemno, więc na zewnątrz się spędza mniej czasu, a co za tym idzie, powinno się czytać w domu... Ale jakoś to się nie udaje...
UsuńU mnie również kiepsko w listopadzie. Ponury miesiąc to i działa na nas.
OdpowiedzUsuńOby szybko minęło.
Oby! Mam nadzieję, że grudzień będzie lepszy...
UsuńU mnie też tak jest. Na początku miesiąca przeczytane 4 książki,a teraz już nic.. :3
OdpowiedzUsuńCzyli jesteś kolejną osobą z kryzysem czytelniczym... A myślałam, że tylko ja tak mam ;)
UsuńMam takie kryzysy stosunkowo często. Wtedy po prostu robię sobie dzień, dwa wolnego i samo mija :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie mi trochę mija ten kryzys, bo wzięłam lżejszą książkę ;). Może to właśnie jest recepta?
UsuńKochana! Też miewam gorsze okresy, nic na siłę - w końcu to ma być przyjemność, a nie obowiązek, prawada?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak! ;)
UsuńCzasem warto zrobić sobie odwyk od czytania. Później książki smakują jeszcze lepiej. :)
OdpowiedzUsuńTak, czasem się przydaje ;)
UsuńTeż czasami miewam taką niemoc, ale wtedy po prostu nie czytam. Trzeba odpocząć wtedy od czytania, a potem wracam ze zdwojoną siłą!
OdpowiedzUsuńChyba właśnie potrzebowałam takiego odpoczynku, bo już dziś i wczoraj o wiele lepiej mi się czytało ;)
UsuńTeż mi w tym miesiącu słabo idzie z czytaniem. Mniej czasu i chęci. Oby w grudniu ta niemoc nam minęła. :)
OdpowiedzUsuńJuż mi powoli mija, na szczęście, bo już mi się szykuje kilka nowych książek do przeczytania ;)
UsuńJa też mam czasami niemoc czytelniczą.. Wtedy odkładam książki, bo nic na siłę.. I za jakiś czas gdy odkrywam tęsknotę, wracam do nich z radością :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie mi minął ten mój kryzys i przeczytałam jedną książkę ;). Jednak potrzebna mi była ta przerwa...
Usuńsuper blog ! muszę wpadać częściej , ja dopiero zaczynam jeśli masz ochote to wpadnij będzie mi bardzo miło:)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
Usuń