229. Niezwykła kobieta i odrobina kuchennej chemii, czyli "Lekcje chemii" Bonnie Garmus

Ostatnie kilka dni spędziłam z książką, która mnie zainteresowała, od kiedy tylko o niej usłyszałam - lubię opowieści o ciekawych kobietach, rozgrywające się w interesujących czasach i te zawierające wątki kulinarne. "Lekcje chemii" zapowiadały się na lekturę totalnie w moich klimatach i cóż... okazało się, że dla mnie to był strzał w dziesiątkę!

"Właśnie skończyła tłumaczyć psu, że beletrystyka jest kłopotliwa. Ludzie zawsze upierają się, że wiedzą, o co w niej chodzi, nawet jeśli autor nie chciał nic takiego powiedzieć i nawet jeśli w tym, o co ich zdaniem chodzi, nie ma żadnego sensu."



Akcja tej książki rozgrywa się w połowie lat 50. w Stanach Zjednoczonych, w pewnym instytucie badawczym. Główna bohaterka, Elizabeth Zott pracuje tam i próbuje się przebić w tym totalnie męskim, nieprzyjaznym kobietom środowisku. Chce się zająć własnymi badaniami nad pewnym ciekawym zagadnieniem, które wyjaśniałoby źródło wszelkiego życia, ale rzucane jej zewsząd kłody pod nogi utrudniają pracę. Ta młoda kobieta jest inteligentna, ma wielkie ambicje, wiele samozaparcia, niestety, nie zawsze to wystarczy. Kiedy poznaje genialnego naukowca, Calvina Evansa, jej życie się odmienia, nie tylko perspektywa zawodowa, ale też prywatna. Jednak to nie koniec problemów...

Rany, ta książka jest świetna, naprawdę genialna! Rozpoczynając od języka, jakim jest napisana, przez samą historię, tematy jakie porusza, po naprawdę oryginalnych bohaterów. Bardzo dobrze mi się ją czytało, szybko, z zainteresowaniem pochłaniałam kolejne strony, przeżywając perypetie Elizabeth Zott i pozostałych postaci. Spodziewałam się po tej książce czegoś innego, myślałam, że to będzie taka zwykła obyczajówka z wątkami naukowymi i kulinarnymi, nie sądziłam, że aż tak mnie porwie i zachwyci. 

Przy czytaniu tej powieści doświadczałam naprawdę całej gamy emocji: trochę się uśmiechałam (zwłaszcza przy romantycznych podchodach dwojga naukowców), trochę złościłam (na przykład na to, co spotykało Elizabeth jako naukowczynię, kobietę chcącą mieć swoje miejsce i możliwości badawcze w bardzo patriarchalnym świecie), było też nieco smutku (bo przeżycia bohaterów zdecydowanie kolorowe nie były), ale też nie zabrakło wzruszeń. Dawno nie czytałam książki, która tak by mi podeszła pod względem emocjonalnym, która by mnie tak poruszyła i zarazem zapewniła chwilę śmiechu i rozrywki.

Podobała mi się kreacja postaci głównej bohaterki - Elizabeth to kobieta silna, twarda, uparcie taranująca sobie drogę w męskim środowisku, w czasach, kiedy kobiety miały wychowywać dzieci i zajmować się domem, a nie nauką, czy ogólnie pracą zawodową. Jest przy tym też nieco sztywna, ale za razem bezczelna (ale w pozytywny sposób), patrzy na świat w sposób naukowy, kieruje się logiką, przez co dla osób, które spotyka na drodze, wydaje się dziwna. Bardzo odstaje od typowego kobiecego wizerunku z lat 50., jest pod wieloma względami bardzo postępowa na swoje czasy. Radzi sobie w naprawdę trudnych warunkach i mogłaby być wzorem dla współczesnych kobiet, które w większości mają jednak lepiej od niej (a przynajmniej mogą bez większych problemów ukończyć studia i zajmować się nauką bez utrudniania ze strony mężczyzn). 

Inni bohaterowie, choć o nieco mniej rozbudowanych życiorysach i charakterach, są również warci uwagi i interesujący. Podobała mi się postać małej Mad, bardzo inteligentnej dziewczynki, która również nie da sobie w kaszę dmuchać, czy uroczego i równie mądrego psa, o równie dziwnym imieniu. Ogólnie autorka przedstawiła całą plejadę barwnych postaci, nawet tych negatywnych. 

Sporo się w tej książce dzieje. Poza naukowymi perypetiami bohaterki, pojawia się co nie co o macierzyństwie i ogólnie o rodzicielstwie, są wątki miłosne, jest też trochę o pracy w telewizji w latach 50, a wreszcie o fałszu i zakłamaniu ludzkim. A to wszystko jest opisane w takim lekkim i bezpretensjonalnym stylu, bez patosu, czy sztuczności. Dzięki temu, nawet te smutniejsze, trudniejsze momenty są łatwiejsze w odbiorze, nieprzytłaczające. Co do wątków romansowych, to chciałam wspomnieć, że podoba mi się chemia między bohaterami, dosłowna i w przenośni, nie ma tu nic ckliwego, ani nie głupkowatego, jak to czasem bywa w tego typu książkach, za to jest po prostu interesująco - trochę zabawnie, trochę poważnie. 

Oczywiście to nie powieść bez wad. Nie są to jednak znaczące defekty, powiedziałabym, że niewielkie niedociągnięcia wobec całej masy zalet. Nie do końca do mnie przemówiło zakończenie, a właściwie to, że tajemnica, która która się ciągnie przez większość akcji została rozwiązana w sposób nieco przekombinowany. Chwilami drażniło mnie też nieco stereotypowe podejście do pewnych tematów, ale nie będę się tu rozpisywać o co chodzi, bo zapewne większości pewnie nie będzie to przeszkadzać, a część pewnie nawet tego nie zauważy. 

Cóż jeszcze mogę dodać? "Lekcje chemii" mają w sobie mnóstwo uroku, sporo ironii, dużo lekkości i bezpośredniości, mimo iż nie jest to opowieść z gatunku tych podnoszących na duchu i milutkich. Czytałam tę powieść z przyjemnością, dawno mnie żadna lektura tak nie pochłonęła. Przy okazji pisania tej recenzji dowiedziałam się, że jest to debiut literacki. Nie spodziewałam się tego, jestem pod wrażeniem, że autorka tak mocno i pewnie weszła w świat literatury i z ciekawością oczekuję na jej kolejne książki (mam nadzieję, że takowe się pojawią ;)). A Wam bardzo polecam "Lekcje chemii"!

tytuł: "Lekcje chemii"
tytuł oryginału: "Lessons in chemistry"
autor: Bonnie Garmus
tłumacz: Marek Cieślik
data wydania:
data polskiego wydania: 7 września 2022 r.
wydawca: Wydawnictwo Marginesy
liczba stron: 464
kategoria: literatura obyczajowa


Dziękuję serdecznie Wydawnictwu Marginesy za możliwość poznania tej genialnej książki.

Komentarze

  1. Jestem bardzo ciekawa kreacji głównej bohaterki. Interesująca książka,

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy taka tematyka naukowa mnie skusi ;) Ale fajnie, że w książce sporo się dzieje.
    Pozdrawiam! Miłego dnia :)
    Zapraszam również do mnie w wolnej chwili ;) (nie mam profilu bloggera, dlatego zostawiam link)
    Wildfiret

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naukowe w tej książce jest właściwie wyłącznie środowisko, w jakim akcja się rozgrywa. Jak dla mnie to atut tej powieści ;).
      Dziękuję, Tobie również miłego dnia!

      Usuń
    2. Kusząco brzmi, więc chętnie zajrzę do książki.

      Usuń
  3. Chętnie przeczytam, nie słyszałam wcześniej o tym tytule. A ironię w książkach lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie słyszałam wcześniej o tym tytule. Po przeczytaniu recenzji mam ogromną ochotę, by po niego sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po samej tematyce pewnie bym nie sięgnęła, bo średnio do mnie przemawia, ale już Twoja recenzja i wspomnienie o tym, jakich emocji dostarcza lektura, mocno mnie zachęcają :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie to książka warta przeczytania. I nie taka, na jaką wygląda ;)

      Usuń
  6. Super, że książka zawiera sporą dawkę ironii. Bardzo to lubię :D Dobrego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To może być rzeczywiście ciekawa lektura :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja chyba jednak spasuję, gdyż wolę kiedy akcja powieści rozgrywa się we współczesnych czasach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, ja akurat wolę opowieści rozgrywające się w "dawnych czasach" ;)

      Usuń
  9. Jako chemik z zawodu chyba powinnam poznać tę książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy powinnaś to nie wiem, ale ogólnie polecam, bo to kawałek interesującej powieści. Może wyłapałabyś też jakieś błędy swoim chemicznym okiem? ;). Autorka bowiem nie ma nic wspólnego z chemią.

      Usuń
  10. Wydaje mi się, że nie słyszałam o tej książce, a szkoda. Też lubię takie publikacje, dlatego z chęcią dałabym jej szansę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie jest zbyt głośno o tej książce, a szkoda, bo to kawałek interesującej lektury ;)

      Usuń
  11. Mam ją w planach :D Ale nie wiem kiedy się za nią wezmę :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapowiada się ciekawie. Widzę, że warto zanotować ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wątki kulinarne niespecjalnie mnie pociągają, ale pozostałe - czemu nie? Ta recenzja jest tak entuzjastyczna, że aż strzygłam uszami przy czytaniu :) Nie wiem kiedy, ale na pewno po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat tych kulinarnych jest najmniej, więc tym bardziej polecam Ci tę książkę, jak już znajdziesz czas i chęć ;)

      Usuń
  14. Czuję do niej chemię od pierwszego wejrzenia! :D Kobieta w instytucie badawczym to od razu jest "mój" temat, więc książka już wylądowała na moim czytniku i jak uporam się ze stosem recenzenckich to będzie następna. ;) Za to po Twojej opinii czuję, że moje przeczucie, że będzie to genialna lektura sprawdzi się w 100%. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytając ją, myślałam, że Tobie by się mogła spodobać ;). Spróbuj, myślę, że się nie zawiedziesz!

      Usuń
    2. Zaczęłam (oczywiście, że mnie przekonałaś...) i coś czuję, że za dobrze mnie znasz. :D Na razie podoba mi się!

      Usuń
    3. Ha, wiedziałam! Czekam na Twoją recenzję (jeśli masz zamiar coś napisać o tej lekturze ;)).

      Usuń
  15. Co za entuzjastyczna recenzja! Wydaje mi się, że to nie do końca moje klimaty, ale super, że znalazłaś świetną lekturę dla siebie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że to niekoniecznie Twoje klimaty, bo to na serio dobra książka ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz i każdy głos w dyskusji.