34. Miesiąc, który był za długi i jednocześnie zbyt krótki, czyli podsumowanie stycznia
Styczeń nie był dla mnie wyjątkowo zaczytanym miesiącem, tylko raczej dość pracowitym czasem. Niektórzy myślą, że bibliotekarze w pracy nic nie robią, tylko czytają książki :). Czasem, na nudnych dyżurach zdarza mi się faktycznie coś tam podczytywać, ale niestety, jak ktoś pracuje w bibliotece na wyższej uczelni, gdzie styczeń oznacza sesję, to nie ma czasu na nic. Sesja oznacza bowiem natłok czytelników i ogrom pracy z tym związany. Powoduje, że wracam do domu zmęczona fizycznie (m.in. noszeniem książek) i psychicznie (np. utarczkami ze studentami) i nie mam już siły sięgać po książkę. Jednakże w tym miesiącu udało mi się coś tam przeczytać. I o tym będzie dziś wpis...
Tym razem nie udało mi się trafić na takie ciekawe powieści jak w grudniu... Wszystkie moje styczniowe lektury to raczej takie średniaki, takie do przeczytania i zapomnienia. Trochę mnie to rozczarowało, bo te cztery książki bardzo chciałam przeczytać już od dawna, byłam ich ciekawa... Ale cóż, bywają i takie miesiące, bywają i takie lektury...
1. "Camino de Santiago. Między historią, legendą a mitem" Hanna Maria Stefaniak - to moja pierwsza tegoroczna lektura, której poświęciłam cały wpis na blogu, więc nie będę się powtarzać. To nie jest zła książka, ale brakuje w niej trochę życia ;). Oceniam ją na 6/10.
2. "Niechciany gość" Shari Lapena - to z kolei powieść, którą czytałam w ramach booktouru i która była dla mnie świetną rozrywką, ale prawdę mówiąc, niczym więcej... Dobrze i szybko się ją czytało, autorka myliła tropy, więc nie mogłam się zorientować kto jest mordercą. Ale to pozycja na jeden raz, do przeczytania, rozerwania się i zapomnienia... 7/10
3. "Zwyczajna przysługa" Darcey Bell - tę książkę pożyczyłam od koleżanki. Najpierw usłyszałam o filmie pod tym tytułem, który był reklamowany jako komedia kryminalna. Zaciekawiło mnie to, miałam obejrzeć go w kinie, ale nie miałam kiedy. Jak wyjdzie na DVD, to to nadrobię (o ile już nie wyszło, muszę sprawdzić). Potem koleżanka mi podpowiedziała, że ten film jest na podstawie książki o tym samym tytule i pożyczyła mi ją do przeczytania. No i się trochę rozczarowałam, bo książka jest dziwnie napisana, momentami nudnawa, pełna niesympatycznych, niemoralnych, a czasem też głupich i bezmyślnych bohaterów, z których żadnego nie polubiłam, a nawet nie potrafiłam w najmniejszym stopniu zrozumieć. Momentami bywa zaskakująca, ale elementów komediowych w niej brak. No chyba, że mamuśka-blogerka Stephanie ma być taką postacią. Ale mnie jakoś nie śmieszyła, tylko raczej wzbudzała zażenowanie... Oceniam ją na takie 5/10, bo nie była to najgorsza książka jaką czytałam w życiu, chociaż najgorsza w tym miesiącu ;). Ale film obejrzę, bo może będzie lepszy...
4. "Tajemna historia czarownic" Louisa Morgan - o tej książce wpis był kilka dni temu, więc też nie będę się powtarzać, dodam tylko, że już zapomniałam o niej ;). Nie była jednak taka tragiczna, więc ocena będzie 6/10.
*******
Nie macie wrażenia, że ten styczeń był wyjątkowo długim miesiącem? Że tak powoli mijały dni, ciągnęły się niczym krówki-ciągutki, ciągle był styczeń, wcale nie chciał minąć. A z drugiej strony, w ubiegły piątek wszyscy mówili: - O, już luty?!
Jedno jest pewne, luty minie szybciej ;). I nie spodziewam się, że przeczytam więcej niż w styczniu, bo wciągnęłam się w serial "The Good Doctor" i wieczorami, zamiast czytać książki, zapewne będę go oglądać...
A jak tam Wasz styczeń? Bardzo zaczytany?
Jedno jest pewne, luty minie szybciej ;). I nie spodziewam się, że przeczytam więcej niż w styczniu, bo wciągnęłam się w serial "The Good Doctor" i wieczorami, zamiast czytać książki, zapewne będę go oglądać...
A jak tam Wasz styczeń? Bardzo zaczytany?
U mnie styczeń zaczytany.. wyszło sporo książek różnej długości i o różnej tematyce, luty również zaczął się zaczytanie ale zobaczymy co będzie dalej... czas pokaże. Nie czytam na zawody a z przyjemności :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nic Ciebie nie zaskoczyło tak by powiedzieć "wow" - takie średniaki. Niestety i takie sytuacje mają miejsce... zycie. Pozytyw, że jakiś serial Ciebie wciągnął - taka odskocznia (bo w ogrodzie to wiosną xD).
Też nie czytam na wyścigi, ale jest tyle książek, które chciałabym poznać, że mi czasami mi szkoda, że tak wolno mi to idzie. Obawiam się, że nigdy nie przeczytam wszystkich książek z mojej listy ;).
UsuńŻałuję, że przeczytałam same średniaki, ale człowiek nigdy nie wie na co trafi jak wybiera książkę...
Nie mogę się doczekać wiosny i właśnie grzebania w ogródku warzywnym, co uwielbiam ;)
Chyba nikt nigdy nie przeczyta bo co rusz pojawiają się nowe ;)
UsuńAle to też uczy dobierania książek w przyszłosci i dokładniejszego poznawania swoich upodobań czytelniczych :)
A do tego ten smak zbiorów :)
Trzy razy tak ;). Zgadzam się z Tobą w zupełności!
UsuńMIło mi :*
UsuńTwój luty będzie z Poldarkiem :D
UsuńZdecydowanie tak! ;)
UsuńMnie styczeń minął bardzo szybko, pomimo wielu godzin pracy. A książkę Shari Lapena bardzo dobrze wspominam.
OdpowiedzUsuńBo to bardzo dobra rozrywka, choć ogólnie średnia książka ;)
UsuńTo prawda, bardzo szybko minął miesiąc. Nawet nie wiem kiedy :)
OdpowiedzUsuńA luty będzie jeszcze szybszy ;)
UsuńMnie się dłużyło. 😊
OdpowiedzUsuńBo ten styczeń taki dziwny był, może przez pogodę?
UsuńU mnie w porównaniu do wcześniejszych miesięcy był bardzo zaczytany, ale ostatnio coś mi się nie chce :c
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Czasem tak bywa, że się nie chce, wiem coś o tym ;)
UsuńJa aktualnie odkrywam audiobooki :D
OdpowiedzUsuńAudiobooki to akurat nie moja bajka, wolę widzieć tekst, niż słyszeć ;). Ale mogą być bardzo wygodną formą czytania.
UsuńCzytałam książkę "Niechciany gość" i bardzo mi się podobała. Też nie udało mi się domyślić zakończenia. :) U mnie w styczniu było podobnie i pewnie w lutym też tak będzie. :)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńStyczeń niby długi, ale przeczytałam mniej. Mam nadzieję, że w lutym będzie lepiej :)
OdpowiedzUsuńOby! ;)
UsuńJa w styczniu tylko 2 książki przeczytałam :(
OdpowiedzUsuńCzyli niewiele mniej niż ja... Jakiś dziwny był ten miesiąc...
UsuńMnie styczeń minął nie wiem kiedy. Zdecydowanie za szybko.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie! ;)
UsuńStyczeń minął bardzo szybko. Przygotowywałam się do założenia bloga, żeby udało się ruszyć od 1 lutego. Mam wrażenie, że doba robi nam na złość i coraz bardziej się kurczy :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRoma z Zapisane na kartkach.
To prawda, ten czas leci jak przez palce, nie ma na nic czasu...
Usuń