37. Pożegnanie z Poldarkami, czyli "Bella Poldark" Winston Graham
Wszyscy, którzy mnie choć trochę znają, wiedzą, że jestem fanką sagi o rodzinie Poldarków. Naokoło o tym trąbię i wszystkich zachęcam do poznania książek i serialu na ich podstawie. Na początku istnienia bloga napisałam nawet wpis z argumentami za przeczytaniem historii Poldarków, który znajdziecie TU. Tymczasem dziś chciałabym opowiedzieć o ostatnim tomie tej historii, czyli pożegnaniu z jedną z moich ulubionych książkowych rodzin...
tytuł: "Bella Poldark"
seria: "Dziedzictwo rodu Poldarków" tom 12
autor: Winston Graham
tłumaczenie: Tomasz Wyżyński
data wydania: 2002 r.
data polskiego wydania: 30 stycznia 2019 r.
wydawca: Wydawnictwo Czarna Owca
Mam mieszane uczucia jeśli chodzi o tę książkę. Z jednej strony mi smutno, że to już koniec przygody z rodziną Poldarków, z drugiej - ten tom mnie nieco rozczarował, a jeszcze z innej strony: dobrze, że ta seria się już skończyła, bo co za dużo to niezdrowo ;). Prawdę mówiąc, jest ona nieco przeładowana bohaterami, do tego stopnia, że o niektórych autor zapomniał, albo w kolejnych tomach wspominał tylko jednym zdaniem - np. o Verity, kuzynce Rossa, którą bardzo lubiłam w pierwszych częściach serii, a potem pojawiała się tylko na chwilę, albo w krótkich wzmiankach, po czym w ostatniej części była wspomniana raz czy dwa, przy okazji.
Powieść "Bella Poldark" jest bardzo wciągająca, podobnie jak poprzednie tomy historii. Dużo się dzieje w niej dzieje: mamy powrót znanych i lubianych bohaterów, na czele z Rossem Poldarkiem i jego żoną, Demelzą, są też nowe postacie, które robią nieco zamieszania w spokojnym, choć smutnym (po wydarzeniach z poprzedniego tomu) życiu rodziny, pojawiają się także nowe wątki i zdarzenia. W tym tomie, tak jak poprzednio, mamy różne kryzysy, radości i smutki, wesela i pogrzeby, nowe miłości i nowe dzieci ;).
Teoretycznie główną bohaterką tej części serii jest tytułowa Bella Poldark, która zaczyna naukę śpiewu w Londynie, pod okiem słynnego nauczyciela, by z czasem rozpocząć sceniczną karierę. Widzimy jej wzloty i upadki, a także miłości i smutki. Jednakże jakoś było mi trudno polubić tę postać, czy chociaż się z nią utożsamiać... Jej kariera była, jak dla mnie, nudna, a momentami aż nieprawdopodobna, jej problemy uczuciowe nie wzbudziły we mnie żadnych emocji. Nawet jej pewnego rodzaju bunt mnie nie zaszokował.
Ona po prostu była w tej książce, ale chyba raczej jako pretekst do pokazania innych rzeczy, niż osoba będąca sprężyną wydarzeń... Swoją drogą, to rodzice jakoś zbyt łatwo przyjęli wybór drogi życiowej Belli. Wiem, że Ross i Demelza Poldarkowie są bardzo liberalni w wychowywaniu dzieci, nie tylko synów, ale i córek, co jest ciekawe dla czasów, w których przyszło im żyć. Niewątpliwie bardzo wyprzedzają swoją epokę w tym podejściu do dzieci ;).
Według mnie ważniejszym niż Bella bohaterem tej książki jest Valentine Warleggan, na którego historię jest w tej części położony większy nacisk, niż w poprzednich tomach serii. Jest on postacią tragiczną: osierocony w młodości przez matkę, źle traktowany przez ojca, który miał wątpliwości co do ojcostwa, samotny i niezrozumiany w dzieciństwie... To wszystko wpłynęło na jego życie i postępowanie, na jego wybryki, decyzje, pewnego rodzaju ekscentryzm, buntowniczość i problemy z moralnym zachowaniem. Nie potrafię go lubić, bo zrobił wiele głupich rzeczy, ale żal mi go, bo nie były to tylko i wyłącznie konsekwencje jego trudnego charakteru, ale właśnie smutnego dzieciństwa. W ogóle cała ta postać była o wiele lepiej opisana niż Bella Poldark, bardziej życiowo, ale też wielopłaszczyznowo.
Poza Bellą i Valentinem, znaczącą rolę pełnią oczywiście Ross i Demelza, którzy uczestniczą w wielu wydarzeniach opisanych w tej książce i stanowią niejako spoiwo niektórych wątków. Prawdę mówiąc, państwo Poldark, od kilku tomów są niezmienni - zakochani w sobie, chociaż nie bez różnych wątpliwości, kochający dzieci, dbający o nie, ale nie narzucający im zbytniego zdyscyplinowania, szanujący ich decyzje etc. Ponadto, bardzo szanują innych ludzi, są pomocni, potrafią wspomóc kogoś nawet mimo swojej niechęci do tej osoby. Dalej żyją w Naparze, swoim domu na kornwalijskim wybrzeżu, mimo iż posmakowali "wielkiego świata" w Londynie, czy w Paryżu. Pomimo tragicznych wydarzeń z poprzedniego tomu, starają się trzymać i wspierają swoje dzieci, synową i wnuczkę. Oczywiście mają też swoje wady, ale to wszystko powoduje, że bardzo się ich lubi i szanuje.
Ciekawostką w stosunku do pozostałych tomów serii było wprowadzenie wątku kryminalnego - w okolicach zamieszkania Poldarków ktoś wyjątkowo brutalnie zabija młode kobiety. Pojawia się mężczyzna, wyznaczony do znalezienia sprawcy, który bada różne tropy, przepytuje różne osoby... Podobał mi się ten wątek, był związany z naszymi bohaterami, chociaż żałuję, że był tak mało rozbudowany. Muszę przyznać, że źle typowałam kto jest mordercą, bo autor mnie zmylił, podejrzewałam kogoś zupełnie innego.
Mam z kolei problem z zakończeniem tej książki, bo było jakieś takie mdłe. Niby pod koniec rozwiązała się część wątków, ale oczekiwałam jakiegoś efektownego pożegnania z bohaterami. Pod koniec wydarzyła się pewna tragedia, ale jakoś mały wpływ wywarła na bohaterów. Całość skończyła się spokojnie, i bez fajerwerków, a nawet bez jakiegoś zakończenia najważniejszego wątku całej serii...
Między opublikowaniem pierwszej książki z serii - "Ross Poldark", a ostatnim tomem minęło 57 lat! To duża różnica, co widać niestety w stylu pisania... Pierwszy tom, moim zdaniem, był bardziej w klimacie epoki, zarówno pod względem językowym, jak i zachowań bohaterów. W kolejnych książkach było podobnie, choć nie brakło też kontrowersji (nie będę spamować jakich), aż do tej ostatniej książki, w której pojawiło się pewnego rodzaju uwspółcześnienie języka, które mi się nie podobało. Poza językiem, autor niejako uwspółcześnił zachowania bohaterów. Zabrakło też w niej klimatu XIX wieku, zabrakło klimatu Kornwalii, wybrzeży muskanych falami, górników i ich świata... Swoją drogą, we wcześniejszych częściach ci górnicy, ich życie, zwyczaje etc. stanowiły bardzo ważną część książki, na którą często narzekałam. A tu ich wcale nie było, poza maleńkimi wzmiankami przy okazji...
Kiedy autor pisał tę powieść, miał już ponad 90 lat, została ona bowiem wydana zaledwie rok przed jego śmiercią, czyli kiedy miał 95 lat. Być może ktoś mu pomagał, a może po prostu sam autor się zmienił swoje postrzeganie świata oraz styl pisania, bo ta powieść się różni od pierwszego tomu...
Podsumowując, nie jest to książka zła, jest wciągająca, szybko się ją czyta, ma wiele ciekawych wątków, momentów i postaci. Jednakże, moim zdaniem, jako powieść kończąca pewną serię, jest słaba, a na pewno słabsza od poprzednich tomów. Zakończenie jest nieco nijakie, nie wszystkie wątki zostały rozwiązane, zabrakło jakiegoś efektownego pożegnania z bohaterami, brakuje też trochę klimatu znanego z innych części historii Rossa Poldarka i jego rodziny.
***************
Tym samym zakończyłam trwającą prawie rok przygodę z Poldarkami ;). Mam piękną kolekcję tych książek na półce, do których na pewno będę wracać, bo wiążę z nimi miłe wspomnienia. Obejrzałam 4 sezony serialu na ich podstawie i teraz czekam, aż zostanie nakręcony piąty, ostatni sezon i pożegnam również Poldarków serialowych...
Znacie tę serię? Planujecie poznać?
A może macie inne ulubione serie książkowe, które polecacie? Czekam na propozycje ;).
Jeśli dobrze obliczyłam to jest w tej serii aż 11 tomów.. o matulu bardzo dużo tego. Serialu też nie oglądam.. czy serial dobrze odwzorował treść ? :) Wiesz sądzę, że szybciej bym zobaczyła serial, dlatego dopytuję.
OdpowiedzUsuńDwanaście tomów liczy ta seria ;). Na tym drugim zdjęciu nie ma "Belli Poldark" :).
UsuńSerial jest bardzo wierną adaptacją książek, więc jak go obejrzysz, to prawie jakbyś je przeczytała ;). Tyle tylko, że 4 sezony, które są nakręcone, są w oparciu o 6 pierwszych tomów, tak więc nie wszystkie części tej sagi są zekranizowane... Teraz w planach (czy już nawet w realizacji) jest 5 sezon, ale nie wiem co jest jego podstawą, tzn. które części...
Sporo osób poleca tę serię i jestem jej naprawdę ciekawa. Trochę tych tomów jest, ale chciałabym jednak dać szansę. Lubię takie wielotomowe sagi, więc jest szansa, że i ta mi się spodoba. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba, jak już po nią sięgniesz ;). Te książki są dość grube, ale czyta się je dobrze i szybko...
Usuń57 lat? Wow. To już samo w sobie czyni serię bardzo wyjątkową. Nie miałam o tym pojęcia. Kusi mnie, by po nią sięgnąć, choć wiem, że będę musiała sobie na to przygotować więcej czasu. Szkoda, że pożegnanie z tym cyklem nie wypadło do końca tak, jakbyś sobie tego życzyła. Ale... i tak chciałabym rozpracować serię osobiście :)
OdpowiedzUsuńPierwszy tom został wydany w 1945 roku, a ostatni w 2002, więc faktycznie, to jest wyjątkowe ;).
UsuńPolecam, polecam, polecam, ale to już chyba wiesz ;)
Ja jeszcze w ogóle nie znam tej serii, więc wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuńW każdym razie polecam, jeśli lubisz książki, których akcja rozgrywa się w XIX wieku w Anglii ;)
UsuńNie miałam okazji poznać ani jednej książki z serii, ale chętnie nadrobiłabym zaległości :)
OdpowiedzUsuńJak wyżej: bardzo polecam zapoznanie się z całością, nawet jeśli ten ostatni tom jest słabszy :)
UsuńNa ten moment ,nie mogę sobie pozwolić na rozpoczęcie nowej serii, ale jestem jej naprawdę ciekawa. 😊
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale może kiedyś znajdziesz czas ;)
UsuńSeria mignęła mi wzrokowo, ale nie czuję się zainteresowana, by ją czytać :c
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Rozumiem ;)
UsuńNIe musiałam długo czekać na ten wpis :D Książek nie czytałam ale oglądam serial.. będę oglądać 3 odcinek 3 sezonu. Ciężko jest mi odnieść się do tej części ale mogę powiedzieć ogólnie, że przynajmniej w serialu George Warleggan już źle traktował pasierba bo był Poldarkiem (przykre). Elizabeth to w ogóle jakby wyszła za niego za mąż bo "nie było lepszej partii" a Ross nie odpowiedział na list... czyżby strach przed staropanieństwem? A może chciała zrobić komuś na złość (chyba sobie). Na razie śledzę co będzie dalej ale oschłość z jaką Elizabeth traktuje syna Rossa, pozostawia wiele do życzenia. W ogóle o ile w pierwszym sezonie była mi obojętna to teraz zaczyna trochę irytować - wydaje się być taka wyniosła.... z kolei jej synek z małżeństwa z Fransisem z dumą nosi nazwisko Poldark - dobrze, że się nie daje. Wracając do Rossa to jak myślałam poślubił Demelze bez miłości (chyba aby ludzie nie gadali) - uczucie zrodziło się z czasem, chociaż przez caly czas był rozdarty między nią a Elizabeth (o czym świadczy pewna noc - zastanawiam się czy żałował). Mam wrażenie, że on czasem w stosunku do niej był oschły. A George Warleggan'a nie lubię - nawet temu filmowemu z twarzy źle patrzy... można by nazwać go słowem na "m" (5 liter a ostania "a"). I widzę, ze w tej części też pokazuje "charakterek" - chodzi mi o zachowanie w stosunku do syna... Co jak co chyba najbardziej polubiłam ciotkę Agathe - wydaje się być mocną postacią (nie wiem jak w książce).
OdpowiedzUsuńNamieszałam ale mam nadzieję, że nie pomieszałam imion xD Nie spodziewałam się, że jakiś serial mnie wciągnie :P
Specjalnie dla Ciebie szybciej napisałam ;). Nie, nie pomyliłaś imion ;).
UsuńCo do Elizabeth, to jest postać, której nie cierpię najbardziej ze wszystkich bohaterów tej serii... No, może bardziej nie cierpię męża Morwenny (nie wiem czy już go widziałaś, obleśny typ!). W każdym razie Elizabeth swoim postępowaniem niszczyła życie Francisa, Rossa, Georga, ale też w pewnym sensie swoich dzieci... Ona sama nie wiedziała czego chce, niby chciała Rossa, ale nie poczekała na jego powrót z wojny. Potem niby już go nie chciała, ale ta noc, o której wspomniałaś, to niekoniecznie była tylko wymuszona przez niego... A potem jej intrygi doprowadzą do tragedii... Okropna kobieta!
Mały Geoffrey Charles Poldark to bardzo fajna postać, nie daje się stłamsić Warlegganowi. Potem było go nieco mniej w książkach, ale mimo dość smutnego okresu nastoletniego, udało mu się wyrosnąć na porządnego człowieka ;).
To prawda, na początku to Demelza była tą osobą, która kochała, Ross ją poślubił w sumie właśnie żeby ludzie nie gadali. Ale potem ją pokochał, chociaż nie obyło się bez różnych niemiłych sytuacji. Ta noc, o której wspominałaś, będzie go prześladować jeszcze przez wiele lat, wtedy postąpił gwałtownie chyba nie dlatego, że Elizabeth wychodziła powtórnie za mąż, tylko dlatego, że wybrała kogo wybrała.
Warleggan to faktycznie nieciekawa postać. Mam wrażenie, że to jego zachowanie wynika z kompleksu niższości, jaki odczuwa w stosunku do okolicznych ziemian. W końcu jest tylko synem kowala, nie szlachcicem, jak choćby Ross i Francis. Elizabeth, pochodząca również z rodziny o bogatym rodowodzie, miała pomóc mu podnieść prestiż, ale wydaje mi się, że mimo wszystko ją też kochał. I w sumie pasowali do siebie, bo oboje byli intrygantami i pozorantami.
Agatha jest super, nie da sobie w kaszę dmuchać! ;) W książce trochę namieszała w życiu Elizabeth i Georga, ale w sumie im się należało...
Ojej... jak mi miło. Czuję się wyróżniona... Dziekuję :* <3
UsuńMorwena to ta opiekunka syna Elizabeth, która zakochała się w bracie Demelzy? Kiedy patrzę na jej losy i tak przeczuwałam, ze to będzie nieszczęsliwa miłość. Szkoda :( Dzisiaj będę oglądać odcinek w ktorym zostaną ogłoszone jej zaręczyny z jakimś typem...
Elizabth to taka wyniosła... przeniosła się do miasta zostawiając syna by być z dala od Francisa... odniosłam wrażenie, że chciała zrobić komuś na złość. Tylko nie wiem komu. Z odcinka na odcinek wzbudza we mnie coraz większą niechęć. Staram się ją zrozumieć ale ciężko. No własnie.... niby kochała Rosa ale nie poczekała bo podobno umarł.. jakoś szybko pogodziła się ze stratą... Noc o której piszemy... w filmie nie wyglądało to na wymuszenie a jakby się jej podobało (nie wiem jak w książce - czytałam coś o gwałcie ale mi to na gwałt nie wyglądało). A potem dziecko... w filmie wygląda to tak jakby było jakąś karą, przypominało jej o czymś okropnym, jakby tego dziecka nie kochała. I jeszcze po tej nocy napisała ten list... Demelza opiekowała się nią kiedy ta była chora, opiekowała się jej dzieckiem co przypłaciła chorobą i śmiercią swojego dziecka. I zero wdzięczności a zawiść. A potem jak za zgodą Georgea zaczęła odsuwac się od Geoffrey'a. Jaka matka tak robi? Zresztą dla drugiego dziecka również była oschła :( Ten jej drugi mąż to też lizus aby tylko mieć stanowisko i uznanie wśród tych wyżej stojących... dobrali się.
Czyli nie tylko w filmie Geoffrey jest fajny :) To poczucie korzeni, duma z byciem tym kim jest... to jest piękne i niespotykane. W filmie spodobała mi się scena w której zgodził się na przyjęcie nazwiska po ojczymie ale podkreślił ze zostanie Poldarkiem - to było świetne :)
Tak jak myślałam i tak to właśnie wyglądało (brawa dla reżysera i dla aktorów). Jednak musiał coś do niej czuć skoro ten fakt aż tak go oburzył i zabolał... bo gdyby była mu obojętna to co by mu zależało. A może obawiał się o swój ród i ciotkę Agathe... chociaż na pewno coś do Elizabeth czuł i czuje.
Warleggan w tej chwili odnosze wrażenie, że jest z Elizabeth tylko dla majątku... chyba zbyt wcześnie aby coś więcej powiedzieć. Jeśli ją kochał to na swój własny sposób - po swojemu. I ponownie zgadzamy się, że pasują do siebie.
Namieszała? Ale jak? Skłóciła ich ze sobą? Oszukiwała, że jedno powiedziało czegoś czego nie powiedziało? ;)
PS Nawet nie wiesz jak cieszy mnie fakt, że mogę wdać się w dłuższą dyskusję odnośnie książki którą opisałaś - to nic, że nie czytałam (jeszcze) tylko oglądam serial. Jednak jak wspomniano jest to wierna "kopia" ksiązek (mimo iż nie wszystkie cześci), więc mogę się jakoś ustosunkować :)
UsuńTak, to ta Morwenna... Nie martw się, kiedyś w końcu będzie szczęśliwa ;). To właśnie ten jej mąż to jest obleśny typek...
UsuńTak, Elizabeth jest wyniosła i okropna w swoim postępowaniu wobec tych wszystkich mężczyzn, ale i wobec własnych dzieci... Mimo iż opuściła niejako Geoffreya Charlesa, to jednak chyba bardziej go kochała niż małego Valentina, w stosunku do którego faktycznie była oschła. Jakoś bardziej przejmowała się jego losem małego Poldarka, chociaż matką roku to ona nie zostanie ;). Swoją drogą, to zobaczysz co odwaliła w 4 sezonie...
W książce to bardziej przypominało gwałt, swoją drogą, w jednej z ostatnich książek serii, Ross doradził swojemu synowi takie rozwiązanie, kiedy ten nie mógł się dogadać z dziewczyną, którą kocha, co dla mnie było poniżej krytyki...
Demelza to w ogóle bardzo dobra osoba, mimo swoich wad i wydarzeń z 4 sezonu :). Ja na jej miejscu bym chyba nie potrafiła pójść do Elizabeth i Francisa się jeszcze opiekować nimi w chorobie... Zwłaszcza, że oni tak źle się odnosili wobec niej i Rossa.
Nie pamiętam sceny z serialu, żeby Geoffrey przyjął nazwisko Warleggana, ale wiem, że w książkach był Poldarkiem i z tak samo z dumą nosił nazwisko rodu i mieszkał w siedzibie rodowej. Porządny chłopak, w ogóle niepodobny do matki ;).
W ogóle kwestia tego kto jest ojcem Valentina będzie prześladowała Rossa, Georga i właśnie młodego Warleggana przez długie lata... Najbardziej mi szkoda w tym właśnie młodego, bo on w niczym nie zawinił, a to zaważy na jego późniejszym życiu...
Tak, Warleggan kocha Elizabeth na swój sposób, zdaje się, że w książkach nawet wspomniał, że bardziej niż kogokolwiek innego w swoim życiu... Majątku to mu ona nie dała, raczej prestiż związany z jej pochodzeniem i z jej znajomościami, które umożliwią mu wejście do towarzystwa. Bo on od zawsze pragnie być w towarzystwie, być kimś ważnym. Majątek już ma po ojcu, ale jest traktowany przez innych jako bogaty parweniusz. A on chce być poważany, chce być kimś. I do tego mu się przydaje właśnie małżeństwo z Elizabeth. W ogóle ta jego ambicja jest chora i brak mu jakichś ludzkich uczuć, a już szczególnie empatii, którą posiada np. Ross.
Dziękuję Ci, że możemy sobie podyskutować o Poldarkach ;). Faktycznie, serial bardzo wiernie odwzorowuje książki...
A Agatha powiedziała Georgowi coś, co rozbudziło jego wątpliwości co do Elizabeth... Pewnie zorientujesz się, co konkretnie ;)
Usuń"Kiedyś" dlaczego kobiety czasem muszą tyle wycierpieć :(
Usuńchyba tak bo nawet na początku spędzała z nim sporo czasu, tylko ten drugi mąż jakby chciał ją odseparować (bo krew Poldarków) a drugie dziecko chyba darzyła jakąś niechęcią bo Ross do niej nie wrócił a pewnie na to liczyła.
Ona to praktycznie na każdym kroku coś odwala ale z tym upadkiem to ona rzeczywiście zrzuciła się ze schodów czy tylko narobiła szumu a potem położyła sie jak trzeba? (wiem po co to zrobiła - w sumie musiała jakoś z tego wyjść bo prawdy powiedzieć nie mogła, chociaż pewnie i tak by skłamała)
Kobieta która znosiła wybryki Rossa bo na prawdę go kochała a poszła do Elizabeth bo to była rodzina a te stosunki zaczęły się psuć po tej nocy jak Ross potem jej odmówił. Bo przynajmniej w filmie Elizabeth jej współczuła. Ale czy szczerze? Wydaje mi się też, że Demelza tę dobroć miała stąd, że sama niewiele posiadała - w sumie pochodziła z biednej rodziny. Doceniala wszystko i widziała w ludziach dobro.
W filmie było jak ten drugi mąż Elizabeth powiedział do niego, że teraz jest jego synem to powinien przyjąć jego nazwisko. Chłopiec zgodził się, powiedział, że będzie Geoffrey Charles Warleggan i potem dodał Poldark. Oburzenie w oczach Jacka i błysk w oku oraz uśmieszek ciotki Agathy ;)
Ale chyba Ross coś przypuszczał - przyszedł w dniu porodu pod dom Elizabeth i obserwował.... on wiedział, ze coś jest na rzeczy. A w takich sytuacjach dzieci najcześciej cierpią :( Ciekawi mnie skąd tak na prawdę aż tak wielka nienawiść między Poldarkami a Warleggan'ami i przede wszystkim mz tej drugiej strony...
To nawet było widać podczas rozprawy z tą służącą (3 odcinek 3 seoznu) - służąca poszkodowana ale ją obwinił, chociaż każdy wiedział jak było na prawdę... i to tylko po to by się podlizać i iść na bankiet ale tak jest i współczesnym życiu. Aktor grający jego postać jest świetny - świetnie pokazuje tą oschłosć, zimno... taki golem jak mówisz bez uczuć :(
Domyślam się co Agahtha powiedziała :)
Nie ma za co. Mnie to bardzo cieszy i mam nadzieję, że nasza rozmowa szybko się nie urwie :D
A Ross na prawdę ma wiele empatii i pokazuje to bardzo często (chociażby we Francji ryzykował życiem by uzyskać listę, przejmował się głodującymi ludźmi...), chociaż jak każdy człowiek błądzi i popełnia błędy ale nie tylko on, jego żona również.... to życie...
UsuńPS W książkach również cieszył się tak bardzo z narodzonych dzieci jak w serialu? :)
Wydaje mi się, że w książce ten upadek był prawdziwy, spadła, bo poczuła bóle porodowe. Potem to wyglądało, jakby to był przedwczesny poród, wynik upadku i ona tak wmawiała Georgowi, żeby nie miał wątpliwości co do swojego ojcostwa.
UsuńTak, być może stąd dobroć Demelzy, że pochodziła z ubogiej rodziny i miała ciężkie dzieciństwo, więc pomagała innym. To, że wybaczyła Rossowi tę zdradę, to świadczy o tym, jak silny ma charakter. Chociaż mu nie zapomniała tego, co doprowadziło do tego, że mieli trudny czas.
Tak, Ross i Demelza podejrzewali, że to on może być ojcem małego Valentina. Elizabeth też nie była pewna. Ale są przesłanki, że to jednak syn Rossa... Sam Valentine czuł się bardziej synem Rossa niż Warleggana, którego, jako dorosły człowiek, nazywał "George Odlewnik".
Ta nienawiść między nimi jest od czasów szkolnych, kiedy to Ross nieco gardził Georgem. Potem pojawiła się Elizabeth, zazdrość, intrygi etc. i ten konflikt nie ustępował, tylko się pogłębiał.
To prawda, aktor grający Warleggana jest świetnie dobrany do tej roli, idealnie tę oddaje postać i wszystkie jej przywary. Zresztą, wydaje mi się, że większość aktorów jest idealnie dobrana do swych ról...
Było jeszcze wiele sytuacji, kiedy Ross okazał swoją empatię i dobroć wobec innych ludzi, pomagał nawet tym, których niekoniecznie lubił.
W książkach te narodziny dzieci były tylko wspomniane, nie pamiętam, żeby się aż tak cieszył jak w serialu, ale na pewno je bardzo kochał. Mocno też rozpaczał po śmierci Julii, nawet bardziej niż Demelza...
W serialu było to tak, że ona rzeczywiście czuła te bóle ale żeby nie było podejrzeń naumyślnie spała ze schodów, tylko w filmie pokazali jak zbija dzbanek, krzyk i potem ją na podłodze. Więc nie wiem czy rzeczywiście się rzuciła, czy tylko ułożyła. Jeśli się rzuciła to według mnie to było głupie - na prawdę mogło dojść do tragedii. Zresztą jej poród również nie należał do najłatwiejszych i o mało co nie przypłaciła go śmiercią. I ten ślub Morwenny to też z jej widny - aby ją ukarać :(
UsuńI go kochała - to przede wszystkim. I tak sobie pomyślałam, że wtedy pomagała Elizabeth nie tylko z dobroci serca (szkoda też dziecka) ale z miłości do Rossa.. wiedziała, że Rossowi zależy na Elizabeth, zalezy na rodzinie ich zdrowiu i szcześciu...
Taki uraz z dzieciństwa... no to nieźle musiało zadziałaś na psychikę Georga, że aż tak ale i Ross ma swój charakter - tutaj wina lezy po obu stronach a potem to było jeszcze podsycane przez sytuacje z Elizabeth
Rzeczywiście tutaj dobrze dobrali ale w przypadku Georga, czy późniejszego męża Morwenny to widać to od pierwszego spojrzenia - da się rozpoznać charakter... z drugiej strony Elizabeth na pierwszy rzut oka wydaje się dumna i niegroźna - taka zwyczajna a jej druga twarz to ta fałszywość...
Tak, tak.... i troszczy się o głodnych... sam ma niewiele a jeszcze rozdaje i myśli o innych. Piękny gest... A to prawda, że aktor grający Rossa grał w Hobbicie? :D
Pierwsza córka. Dobrze pamietam? Na filmie również to pokazali... jego pierwsze dziecko :(
PS Jeśli Ciebie męczę/zadręczam/zanudzam to napisz ;)
UsuńNie, ja się cieszę, że mogę sobie podyskutować o mojej ulubionej serii ;)
UsuńPamiętam tę scenę z serialu, wydaje mi się, że ona tylko udawała, że spadła z tych schodów. W książce z kolei, tak jak wspomniałam wyżej, wydaje mi się, że ona spadła przez te bóle, niechcący. I że George to widział.
Może i masz rację, że Demelza pomogła Elizabeth w chorobie także ze względu na Rossa. Wcześniej tego tak nie widziałam, ale to by pasowało do niej ;).
To prawda, patrząc na Georga i męża Morwenny widzimy od razu jakie to postacie. A Elizabeth jest sprytna, ukrywa swoje prawdziwe oblicze pod maską chłodnej, dumnej damy.
Prawdę mówiąc nie oglądałam "Hobbita", więc nie wiem czy ten aktor tam grał ;). Muszę to sprawdzić. Obejrzałam trylogię "Władcy pierścieni", ale muszę przyznać, że mi się momentami trochę dłużyły te filmy, dlatego nie chciałam się brać za "Hobbita", skoro jego trylogia jest równie długa. Ale może kiedyś to nadrobię.
Tak, Julia to pierwsza córka, ta która zmarła po tym jak Demelza się zaraziła od Elizabeth i Francisa... Smutne to było...
Miło mi :) A tak pytam o imiona bo jeśli chodzi o seriale to rzadko oglądam i nie mam do tego pamięci :P
UsuńTeż tak mi się wydawało ;) I aż jestem ciekawa... kiedy będę czytać zwrócę na to uwagę :)
Co człowiek to inny punkt patrzenia - inna perspektywa :)
Morwena taka rozlazła mi się wydaje, jakby nie była nauczona życia, ale to tylko może moje pierwsze wrażenie... Z kolei Elizabeth... teraz zaczęłam zastanawiać się czy to nie jest taka obrona - chodzi mi o to, czy ona nie udaje takiej dumnej nie po to aby ukryć fałszywość.. może ona jest fałszywa bo w jakimś stopniu czuje się skrzywdzona przez życie lub w dzieciństwie doznała jakiegoś szoku, bo jakby nie było chyba przejęła się kiedy jej pierwszy syn miał zostać z nią rozdzielony
Ja tylko zerknęłam ale tak slyszalam xD Hobbit w moim odczuciu jest okropny a widziałam tylko fragment i nie czytałam książki :P
Ja po tej scenie prawie się rozpłakałam :(
I tak naszła mnie jeszcze jedna myśl odnośnie Elizabeth i jedno pytanie... Traz oglądam 3 sezon i zauwazyłam, że jednak zmartwiła się złym wygladem Morwenny i jak ciotka Agatha umarła (z mojego punktu widzenia przez Georga = Jej serce nie wytrzymało). I tak przykro mi się zrobiło, bo myślałam, że będzie we wszystkich sezonach polubiłam tę postać :( I irytuje mnie ten admirał który w 3 sezonie "podrywa" Demelze i coś przeczuwam romans... ale to chyba dlatego, że Demelzie brakuje tej uwagi i adoracji ze strony Rossa.
UsuńA teraz pytanie.... Elizabeth uzalezniła się od kropli na uspokojenie? Zastanawia mnie jeszcze jedno a mianowicie ile lat miała Demelza kiedy spotkała Rossa i ile kiedy wzięli ślub. Możesz to zdradzić? ;)
PS Skasowałam komentarz bo mi go ucięło - napisałam jeszcze raz. Przepraszam.:*
Tak, Morwenna jest okropnie rozlazła i ma bardzo słabą psychikę... Denerwowała mnie jej postać, na szczęście potem się pojawiała tylko we wzmiankach.
UsuńTrudno mi powiedzieć, czy ta maska Elizabeth jest jakąś obroną. Być może. Na pewno miała jakieś ludzkie uczucia, o czym świadczy to, że w jakimś stopniu martwiła się o innych i kochała swoje dzieci (na swój sposób). Ale to nie zmienia faktu, że jej nie lubię i że była intrygantką i kombinatorką ;). I prawdę mówiąc, sama sobie zgotowała taki los, bo wybrała Francisa, którego nie kochała (tak mi się wydaje), żeby nie zostać samotna. Potem, po jego śmierci w ten sam sposób zgodziła się wyjść za Georga, chociaż myślę, że tu dodatkowo zadziałało to, że on był bogaty i mógł jej zapewnić spokojne, dostatnie życie, jakiego nie miała z Francisem. Na pewno żałowała, że nie była z Rossem, bo wydaje mi się, że jego kochała (na początku przynajmniej, bo potem to chyba jej tylko schlebiało, że on tak za nią szaleje, ale to tylko moje odczucia).
Faktycznie, aktor grający Rossa grał też w "Hobbicie", ale chyba jakąś małą rolę ;).
Ciotka Agatha była super, taka złośliwa starsza pani ;). I jak ją Ross szanował! W sumie Elizabeth też jej okazywała szacunek, mimo wszystko. Faktycznie, szkoda, że umarła, ale była już bardzo stara, a i George ją mocno zdenerwował, co rzeczywiście przyśpieszyło jej śmierć...
Mnie też denerwował ten chłopaczek co tak podrywał Demelzę, faktycznie, wykorzystywał to, że ona czuła się niekochana i samotna... Ale w książkach był jeszcze gorszy... I te jego pseudowiersze...
Nie pamiętam tych kropli na uspokojenie, w książkach ich chyba nie było. Wydaje mi się, że to taki dodatek w serialu, żeby pokazać, jak rozstrojona nerwowo była Elizabeth.
Jak Ross przywiózł Demelzę do swojego domu to miała około 13 lat. Ślub wzięli kilka lat później, chyba jak skończyła 17 lub 18 lat, ale nie jestem pewna ;).
A mnie jej trochę... żal? Bo nie wyniosła tego z domu, nie została nauczona, nie nauczyli ją życia i nie miło co ją nauczyc. I jeszcze ten mąż "oblech" Br...
UsuńO tak... intrygantką była i to dużą ale chyba bardzie to kombinował George ale z drugiej strony miała co chciała - na własne zyczenie. Zamiast mówić wprost to jakieś uniki. I ona tak kombinowała bo nie mogła pogodzić się, że nie jest z Rossem. Zastanawiam się, czy jej zachowanie to też nie wynik złości... Można gdybać. Swoją drogą to ciekawie zostały stworzone postaci i ich portrety psychologiczne :)
Agatha - złośliwa ale nie bez podstaw. Tak bez niczego to nie gadała, chociaż niekiedy nim pomyślała to powiedziała (sytuacja z Georgem). I miała wiedzę... rodową. Zasługiwała na ten szacunek i również zauważyłam, że Elizabeth ją szanowała - pokazali to w serialu :)
Oj weź... niby szanował Rossa, że uratował mu życie ale jednak zalecal się do jego zony. I gdzie tu szacunek? To brak szacunku. Jak on w ogóle mógł, że nie dręczyło go sumienie... to nie godne miana admirała i jeszcze wysokiego stanowiska, które posiadał. Swoją drogą widziałam zapowiedź ostatniego odcinka 3 sezonu i tam Ross powiedział Demelzie coś bolesnego (dla niej) odnośnie Elizabeth....
Aha - dziękuję za wyjaśnienie :)
A On kiedy wrócił z wojny miał 20 - parę... to chyba dość spora różnica wieku między nimi? ;)
PS Ale się rozpisałam i wciągnęłam.... I jak miło mi się rozmawia. Aż mama pytała co taka zadowolona siedzę przed komputerem xD
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mam z kim podyskutować o tej serii (przynajmniej wirtualnie;)), bo ani moja rodzina, ani znajomi, nie oglądali serialu, ani nie czytali książki...
UsuńŻal Ci Morwenny? No w sumie mi trochę też, ale tylko trochę... Bo gdyby miała w sobie więcej ikry, to by postawiła na swoim. A ona jak ta potulna owieczka posłuchała Georga i Elizabeth... Wiem, wiem, to inne czasy, ale np. taka Demelza potrafiła się postawić ojcu, jak przyszedł i robił rozróbę na przyjęciu chrzcielnym Julii. A Morwenna z pokorą znosi swój los i tego obrzydliwego męża...
To prawda, portrety psychologiczne postaci zostały bardzo dobrze nakreślone, czego przykładem jest ta nasza "wspaniała" Elizabeth, która jest bardzo niejednoznaczną postacią. Ale tak samo Ross, niby samo dobro, ale ma swoje za uszami. Dzięki temu to wszystko jest bardziej życiowe ;).
Wiem, wiem, że Agatha nie była bezpodstawnie złośliwa, bo sytuacja ją niejako do tego zmusiła. Podobało mi się jak dogryzała Warlegganowi ;). I faktycznie, miała dużą wiedzę o rodzie Poldarków, ale w sumie nic dziwnego, bo była (o ile się nie mylę) siostrą dziadka Rossa i Francisa. Więc znała i przodków (niektórych) i potomków rodu Poldarków ;).
Tak, tak, zgadzam się, że ten chłopaczek, co adorował Demelzę (Hugh?) w ogóle nie okazał szacunku Rossowi. Ale w sumie jej też nie okazał szacunku tymi koślawymi zalotami.
Jak Ross wrócił z wojny to faktycznie miał 20kilka lat, z tego co kojarzę to jest on starszy od Demelzy plus minus 10 lat. Więc faktycznie, spora różnica wieku, choć na tamte czasy nie taka straszna ;).
Moja Mama widziała dwa odcinki i tyle... a nawet gdyby obejrzała wszystkie to nie mogłabym z nią podyskutować... ;/
UsuńW serialu zgodziła się wyjść za mąż by ratować brata Demelzy, który był w więzieniu i groziła mu śmierć - nie wiem jak w książce. Według mnie nie ma co porównywać ją do Demelzy. Morwenna urodziła się w bogatszej rodzinie, gdzie w zasadzie na nia dmuchali i chuchali - nie znała prawdziwego życia, nie była do niego przyzwyczajona. Demelza była biedna - od dziecka musiała walczyć o swoje i nauczyć się dbac o siebie. Tak na prawdę Morwenna nie wiedziała co to prawdziwe życie... I jeszcze będąc w tym temacie zastanawia mnie wątek jej siostry - na początku myślałam, że ona kokietuje męża Morwenny aby jej jakoś pomóc ale to zdecydowanie chodzi o coś innego i jeszcze z nim w ciąże zaszła
Ja zaczynam myśleć że Elizabeth ma rozdwojenie jaźni - kiedy nie było w domu Georga to zachowywała się po ludzku (jak na nią). Nie przeszkadzało jej to, że jej syn przyjaźni się z bratem Demelzy i jakoś potem większą uwagę zwracała na dzieci ale to może tylko w filmie.
Gerogowi należało się - ona była "wredna" ale na swój sposób. W moim odczuciu jeszcze by pożyła gdyby George ją nie zdenerwował - on raczej nie chciał jej zabić, tylko zrobić na złość. Ale wyszło jak wyszło... niestety
Ale Demelzie te zaloty przypadły do gustu... w sumie nikt nigdy się do niej nie zalecał. Ross uratował ją, potem pracowała dla niego a pewnego dnia wzięli ślub aby ludzie nie gadali. Nie doświadczyła tego co większość kobiet - adoracji. Nigdy nie była adorowana to i nie była wymagajaca. Napatoczył się taki admirałek i od razu poczuła nim fascynację - bo to raczej nie miłość. Poczuła się wyróżniona. A Ross? To chyba nie ten charakter aby adorować kobiety - trochę jak samiec alfa w stadzie (mam kobietę, to jest moja ona to wie i jest dobrze:P)
Na tamte czasy to chyba zupełnie normalne ;)
PS Napisałam do Ciebie na LC ;)
No tak, wiem, że Morwenna wyszła za tego obleśnego typa, żeby ratować Drake'a. Ale już wcześniej mogła się postawić.
UsuńMasz rację, były inaczej wychowane, miały inną sytuację życiową. Ale charaktery też miały inne i właśnie o to mi chodzi. Demelza była jednak bardziej, jakby to ująć, zadziorna. A Morwenna ogólnie słaba.
Siostra Morwenny kokietowała jej męża raczej z chęci "wybicia się", ułożenia sobie życia. Ale chyba i lubiła to ;). A że on był chętny i jeszcze dawał jej za to prezenty i pieniądze.
Może i ma rozdwojenie jaźni ;). Bo faktycznie, raz zachowuje się jak kochająca matka, a innym razem jakby miała gdzieś swoje dzieci...
Może i Agatha by pożyła jeszcze, gdyby nie George, ale to była już tak czy siak starsza kobieta, która i tak długo żyła jak na czasy w jakich jej żyć przyszło ;).
Tak, Demelzie się podobało, że ktoś o nią tak zabiegał. To prawda, że Ross się do niej nie zalecał, ten ich związek powstał z jej inicjatywy i to dosłownie ;). Ale była wcześniej adorowana przez innych mężczyzn, którym się podobała i którzy to okazywali. Nawet na tym pierwszym większym balu, w którym uczestniczyła, mężczyźni walczyli wręcz o to, żeby z nią tańczyć ;). Nie pamiętam czy to było pokazane w serialu, ale w książkach miała wielu adoratorów. Więc nie można powiedzieć, żeby to był pierwszy raz. Niemniej, na pewno tenże Hugh jej schlebiał bardzo i trafił na dobry moment, kiedy czuła się zaniedbywana przez Rossa.
Ale chodziło mi o to, że z racji bycia mężatką, na dodatek żoną mężczyzny, który uratował życie mu życie, Demelza powinna być dla niego "zakazana" :). Powinien okazać jej szacunek i nie próbować jej adorować, mimo iż niewątpliwie mu się podobała.
Tak, to prawda, Ross to taki samiec alfa, co to nawet nie pomyśli o tym, żeby jednak tej swojej żonie okazać, że ją kocha ;).
P.S. Przeczytałam wiadomość i odpisałam ;)
Dobrze że w ogóle to zrobiła - to trochę tak jak współcześnie, kiedy kobieta jest zaszczuta przez mężczyznę i boi się zrobić cokolwiek - obawia się o życie lub zdrowie... A jej to jeszcze ta psychika siadła jeszcze bardziej jak musiała z tym oblesien żyć... I w sumie nie miala gdzienauczyć się tej zadziorności - w zasadzie zawsze wszystko miała podstawiane pod nos - zadziorności jednak uczy życie. Tak mi się wydaje :) Ten mąż Morwenny to jakiś erotoman i jeszcze miał coś do kobiecych stóp... ale gdzie oni takiego aktora znaleźli xD
UsuńW serialu nie pokazali tego aż tak a jednak admirałek wyróżniał się na ich tle - bardziej się starał i widac było, że się w niej zakochał. Tamci na tym balu to tak na raz a on nie odpuszczał. Ale że śmiał mówić, że szanuje Rossa i takie coś.... dziwne pojęcie szacunku. A tak w ogóle to ile on miał lat? W serialu to taki chłoptaś - sprawiał wrażenie jeszcze dzieciucha :P
Z kolei Ross... może on też miał trudności z większym okazywaniem czułości? Sama nie wiem :)
Po ostatnim odcinku 3 sezonu zaczełam trochę inaczej patrzeć na Georga - pokazał się jako wrażliwa osoba, która szczerze kocha Elizbeth ale to zazdrość o Rossa go zabija - wyżera tak jak jego ambicje. Jak wspomniałaś czuł się poniżany i tak czuje się nadal i to dlatego tak stara się o te tytuły, podlizuje się ludziom wyższym rangą... a on jakby został skrzywdzony kiedyś co pozostawiło ślad w jego psychice. To kiedy Elizabet przysięgała na Biblię i jemu kazała, jak się rozpłakał (nie wiem czy w książce) i potem normalna rozmowa z Rossem na plaży. Tutaj widzimy go jako osobę skłonną do szczerych uczuć...
A Ross potrafi pertraktować i ma trochę z myśliciela lub filozofa ;) I przypuszczam, że on domyślił się, że Demelza zdradziła go z admirałekiem (tam na prawdę doszło do czegoś więcej, czy tylko miziu mizu z dotykaniem)
PS Zarezerwowałam sobie pierwsze trzy tomy w bibliotece xD
Widziałam i od razu odpisałam w celu "dopieszczenia" szczegółów :)
Tak, tak ten mąż Morwenny to erotoman i fetyszysta stóp kobiecych, co się dziwnie kłóci z tym, że jest też pastorem. Aktor jest idealnie dobrany do tej roli ;).
UsuńTo prawda, admirałek bardziej się starał żeby pozyskać sympatię Demelzy... Nie pamiętam ile miał lat, ale był młody, chociaż ten aktor wygląda na późnego nastolatka ;).
Tak, wspominałam już, że George na swój sposób kochał Elizabeth... W książce wydaje mi się, że nie było aż tylu emocji z jego strony i nie pamiętam też rozmowy z Rossem na plaży, która była przedstawiona w serialu.
Ja jednak patrzę na postać Georga z perspektywy całej sagi i może dlatego nie uważam go za wrażliwego, ani mi go nie żal ;).
W książce nie było jednoznacznie napisane czy między Demelzą a Hugh doszło do tego, o czym myślimy ;). Ale wydaje mi się, że tak, wszystko na to wskazuje, zwłaszcza późniejsze wyrzuty sumienia u Demelzy...
Mam nadzieję, ze książki Cię nie zawiodą ;)
On jest fałszywy a pastorem został pewnie tylko dla majątku, posady jakiś przywilejów.. aby przeistaczać Biblię po swojemu...
UsuńDokładnie... taki co dopiero mleko spod nosa mu zniknęło xD Gdyby tak bardzo się nie starał to pewnei Demelza dałaby sobie spokój. I też sprawdziło się to co przypuszczałam.... Ross powiedział Demelzie, że myślał ze nie musi jej okazywać uczuć, że to normalne skoro jest jego żoną - mówi to samo za siebie. Ale on chyba też nie potrafi - jak mówiłam nie ten charakter ;)
I co z tego, że pokazał się z dobrej strony jeśli zaraz w kolejnym odcinku pokazał swoje prawdzie oblicze. Mnie też nie jest go żal, bo to, że okazał "słabość" (nie wiem jak to nazwać) w ogólnym odbiorze wcale nie czyni go pozytywną postacią - taką by go chwalić i wysławiać. Tylko po prostu pokazał się z innej strony i mnie taka refleksja naszła - na ten moment ;)
Pisarz dobrze to wykombinował - takie niejasności, niedopowiedzenia aby czytelnik sam mógł snuć domysły. Dzięki temu jest ciekawiej :)
Wierzę że nie. Jestem ciekawa jak w książce pokazali między innymi taką rzecz: w serialu czasem pokazuja, że coś się wydarzyło a potem okazuje się, że to miało miejsce tylko w głowie Rossa... jego fantazja, wyobrażenie? :)
Wiem, wiem, że on został pastorem dla łatwego i spokojnego życia na plebanii, w czym mu zresztą pomógł Warleggan. Autor w tej postaci świetnie pokazał jak to bywało w tamtych czasach - jak mężczyzna ze szlacheckiego rodu nie miał majątku to miał do wyboru kilka karier: adwokata, żołnierza, czy właśnie pastora. I przez to, do tego zawodu trafiali niekoniecznie nadający się ludzie, tacy jak mąż Morwenny...
UsuńNo to tak jak mówiłyśmy, Ross miał już Demelzę, więc nie widział potrzeby okazywania jej uczuć ;). A czy potrafi, to trudno mi powiedzieć... Może i masz rację, bo prawdę mówiąc nie pamiętam sceny, żeby jakoś szczególnie adorował Demelzę, choć bywał o nią zazdrosny ;).
Warleggan do końca serii jest taki jak na początku - zimny karierowicz, skupiony na celu, mający za nic innych.
Tak, te niejasności są ciekawe, każdy może po swojemu interpretować różne sytuacje ;).
Autor ciekawie to wymyślił ale też widać, że przed przystąpieniem do pisania powieści zaczerpnął wiedzy. Brawa :)
UsuńJak zacznę czytać to zobaczę jakie będę miała odczucia, co i jak :D Zobaczymy.. :)
W tej chwili oglądam IV sezon i tak zastanawia mnie Caroline i jej podejście do dziecka "bachor" "to coś" - zero czułości. Jakby dziecko było jakąś karą - zresztą ona nawet tego dziecka nie chciała (co mówiła wprost) - przeciwieństwo Demelzy i Rossa. smutne :(
I wymieniać się spostrzeżeniami :)
Wczoraj skończyłam :) Całość podsumowałabym tak: najlepiej wypada pierwszy sezon, drugi ciut słabiej, trzeci i czwarty na tym samym miejscu ale nie tak interesujący co poprzednie. finał 4 sezonu rewelacyjny - bardzo mi się spodobał. Bardzo dobrze odegrana ostatnia scena - czuć te emocje i mam pewne spekulacje odnośnie działania Elizabeth i po części to nie do końca jej wina, że skończyła jak skończyła... Koniec sezonu pozostawia sporo pytań na które nie wiem czy potem otrzymam odpowiedź... zastanawia mnie czy w powieści jest napisane jak potoczyły się losy Georga i jego dzieci. Czy został sam a może kogoś znalazł. Pogodził się z Rossem a moze wyjechał? Tyle pytań a odpowiedzi brak :P
UsuńJeśli chodzi o Caroline, to faktycznie, ona na początku nie chciała dzieci. Ale wydaje mi się, że potem się tylko droczyła z Dwightem ;).
UsuńCóż, według mnie Elizabeth sama sobie zgotowała ten los...
Możesz zadawać pytania, odpowiem w miarę możliwości ;)
W książkach jest napisane jak się dalej potoczyły losy Georga i dzieci, aż do momentu kiedy on ma 60 lat, bo wtedy kończy się ostatni tom. Znalazł też sobie kogoś, całkiem fajną babkę, ale nie będę więcej o tym pisać, bo może będziesz chciała to przeczytać ;).
Cóż, jeśli chodzi o pogodzenie z Rossem to trudna sprawa...
Może i się droczyła... pewnie na podstawie książek da się to bardziej wywnioskowac ;)
UsuńFajnie, że autor nie uciął wątku i ciekawe jak rezyser przedstawi dalsze losy w serialu - są spekulacje, że 5 sezon będzie na podstawie ostatniego tomu ale trochę tak dziwnie by było... taka przepaść czasowa ;)
Cały czas było trudno ;)
Zaskoczyłaś mnie tymi spekulacjami... Masz rację, to by było dziwne, gdyby ten ostatni sezon nakręcili na podstawie ostatniej części, bo pomiędzy wydarzeniami z 4 sezonu, a tymi z 12 tomu książki, działo się trochę ważnych rzeczy, których nie powinno się pominąć w serialu... Ale cóż, zobaczymy...
UsuńDokładnie... już w w sezonach 1-4 czuć było te przeskoki w czasie (ja odczuwałam). Swoją drogą zauwazyłam pewną rozbieżnośc. Demelza miała 13 lat jak "przygarnął" ją Ross - wyczytałam, że w wieku 17 lat go uwiodła. W serialu po wspólnej nocy jak chciała odejść mówił do niej, że zatrudnił ją na 2 lata - zrozumiałam, że minęły 2 lata. Potem wzięli ślub bo po tamtym wydarzeniu nie mogła być jego służącą :P
UsuńJa to bym chciała zeby powstały co najmniej 2 - chyba by się zmieścili? xD
Te przeskoki w czasie pojawiały się też w książkach, tam nie szła akcja rok po roku.
UsuńWiesz, w serialu pewnie chcieli pokazać ją trochę starszą, no bo jak by to wyglądało, że dorosły facet Ross bierze pod swój dach 13-latkę ;). Więc pewnie udali, że ona trochę starsza.
Dwa sezony to by było lepiej, zawsze by więcej pokazali ;). A w tych dwóch-trzech ostatnich książkach jest naprawdę sporo akcji i warto by było to pokazać na ekranie - jest bitwa pod Waterloo, brawurowy napad na dyliżans, w ostatniej części pojawia się mężczyzna, który morduje kobiety etc. Są też oczywiście śluby, narodziny i pogrzeby, co też wygląda dobrze na ekranie ;)
I człowiek się nie gubi? :)
UsuńAle nie na tyle ile w książce. Swoją drogą nie tylko w tym serialu ale w ogóle godna podziwu jest charakteryzacja. Z aktora mającego np. 40 lat zrobić 16-latka a potem 60- latka i to tak naturalnie, bo niekiedy wyglada to sztucznie. W Poldarku ładnie pokazywali jak postacie "starzeją" się i dojrzewają :)
O łał.... to sporo... a może jednak będzie więcej sezonów. Jeśli serial jest tak popularny a co z tym idzie zarabia to może robią jeszcze jeden? Chciałabym :)
Tak, charakteryzacja jest wyjątkowo udana ;).
UsuńTeż bym chciała żeby było więcej sezonów, żeby pokazali wszystko, albo przynajmniej większość wydarzeń z tych niezekranizowanych 5 części ;). Ale gdzieś czytałam, że niestety ten sezon ma być ostatnim... Ale może zmienią zdanie...
Tylko czas pokaże. Pożyjemy zobaczymy :) Jak będę już czytać możliwe że ponownie wdam się w dłuższą dyskusje - chyba ze zacznę oglądać po raz drugi xD
UsuńTak mnie też zastanowiło... w serialu Ross w rozmowie chyba z pastorem wyznał, że trochę pośpieszył się ze ślubem ale potem sam wielokrotnie wspominał, że Demelza zmieniła go na lepsze ;)
Oj tak, Demelza go zmieniła na lepsze ;)
UsuńSama również się zmieniła ;) Mam wrażenie że on tak bardziej zmienił się i zaczął darzyć ją większym uczuciem jak zaszła w ciążę, urodziła, była bliska śmierci a potem stracili to dziecko. Jakby ich bardziej połaczyło.
UsuńDokładnie tak, to ich połączyło, chociaż po śmierci Julii wydawało się, że jest wręcz odwrotnie... Jednak takie trudne wydarzenia bardziej łączą ludzi...
UsuńJak najbardziej. Wówczas człowiek docenia i dostrzega to ma
UsuńRozważam pisanie o Poldarkach na blogu lub fanpage jak zacznę czytać :)
UsuńSuper! Świetny pomysł ;)
UsuńZobaczę jeszcze czy będę mieć wenę ;)
UsuńSerial to jeden z moich ukochanych seriali EVER ♥ Niestety książek nie czytałam, ale z miłą chęcią bym to nadrobiła, gdyby było więcej czasu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Eli https://czytamytu.blogspot.com
To prawda, serial jest super i pod względem historii w nim opowiadanej, ale też pod względem wizualnym ;)
UsuńNiesamowite, że to aż rok! :) muszę nadrobić serial.
OdpowiedzUsuńKoniecznie ;)
UsuńAle seria. Chciałabym mieć taką na półce. Prezentuje się świetnie 😊
OdpowiedzUsuńTo prawda, prezentuje się świetnie, ale i jej wnętrze jest warte uwagi ;)
UsuńFaktycznie piękna kolekcja książek. Ja nie znam tej serii, ale nie mówię nie :)
OdpowiedzUsuńPolecam ;)
UsuńNad serią się zastanawiałam, ale ponieważ nie poznałam jeszcze żadnego tomu to trochę do nadrobienia mam :)
OdpowiedzUsuńFakt, trochę masz do nadrobienia, całe 12 tomów ;). Ale polecam ;)
UsuńNie znam tej serii i raczej nie zacznę ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem, to niekoniecznie Twoje klimaty czytelnicze ;)
Usuń