165. Styczniowo-książkowo, czyli podsumowanie miesiąca
Ostatnio narzekałam, że ubiegły rok mi minął zbyt szybko, a tymczasem styczeń zleciał tak, że ani mrugnęłam okiem i już koniec miesiąca. Ponieważ postanowiłam sobie na bieżąco publikować podsumowania miesiąca, dziś zapraszam Was na bardzo krótki przegląd ostatnio przeczytanych książek i nie tylko.
W tym miesiącu nie byłam zbyt aktywna na blogu, głównie przez pracę i ogólny brak chęci do czegokolwiek. Jeśli miałam wybierać: blog czy czytanie, albo blog czy trening to wybierałam drugą opcję, stąd tylko 3 posty opublikowane w styczniu. Na Instagramie było nieco lepiej w tej kwestii, ale niskie zasięgi tak mnie irytują, że mam coraz mniej chęci na publikowanie tam czegokolwiek.
Nie przestałam jednak czytać i pierwszy miesiąc nowego roku kończę z 10 książkami na koncie :). Nie jest to mój rekord czytelniczy, ale uważam, że to takie solidne wejście w 2021 rok i zarazem dobra wróżba na kolejne miesiące. Postawiłam sobie za cel przeczytać w tym roku o jedną książkę więcej niż w poprzednim. Zobaczymy czy mi się uda :)
Przeczytałam:
1. "Do Santiago" Emilia i Szymon Sokolikowie - rok 2019 zaczynałam z książką o Santiago de Compostela, pomyślałam więc, że i na początek 2021 ta tematyka będzie w sam raz. Zawsze marzyłam, żeby przejść Camino de Santiago i poczuć tę szczególną Drogę, miałam nadzieję, że uda mi się to przed 30-tką, ale cóż, przeliczyłam się. Niemniej, ciekawie było czytać te wspomnienia młodego małżeństwa, które ma za sobą pielgrzymkę do Santiago. Nie jest to publikacja, którą się czyta jednym tchem, czasami bywa chaotyczna i dość topornie napisana, ale ogólnie rzecz biorąc, jest to wartościowa książka, zwłaszcza dla osób zainteresowanych tą tematyką, dlatego oceniłam ją na 6/10.
2. "Okruchy dobra" Justyna Bednarek, Jagna Kaczanowska (audiobook) - zaczęłam słuchać tej książki jeszcze w grudniu, przed Świętami, ale potem jakoś nie miałam na nią nastroju i dopiero przed kilkoma tygodniami ją skończyłam. Nie jest to nic odkrywczego, ot zwykła świąteczna obyczajówka, opowiadająca o przenikających się losach różnych osób. Szału nie ma, ot przeciętniaczek - 4/10.
3. "Maryla z Zielonego Wzgórza" Sarah McCoy - przyjemna interpretacja losów Maryli Cuthbert, znanej z serii o Ani z Zielonego Wzgórza. Czytało mi się ją szybko, autorka miała ciekawy pomysł na tę historię, ale trochę zbyt płytko to wszystko opisała. Takie mocne 6/10.
4. "Finał Rosie" Graeme Simsion - pisałam o tej książce całkiem niedawno TU na blogu, więc nie będę się powtarzać, dodam tylko, że oceniam ją na 8/10.
5. "Zaczytana i bestia" Ashley Poston - pierwsza z młodzieżówek przeczytanych w tym roku, o czym pisałam TU. Moja ocena to 6/10.
6. "Mój książę" Julia Quinn - to moje pierwsze tegoroczne rozczarowanie czytelnicze. Nie pisałam nic na ten temat tu na blogu, ale za to moja recenzja pojawiła się na blogu Bookhunter.pl - TU. Tam możecie przeczytać, dlaczego się rozczarowałam i do czego porównuję tę powieść. Oceniłam tę książkę na 5/10 i teraz się zastanawiam czy nie za wysoko ;).
7. "Harry i Meghan. Chcemy być wolni" Omid Scobie, Carolyn Durand - książka ciekawa pod względem treści, ale bardzo słaba pod względem formalnym. Moją recenzję znajdziecie TU, a moja ocena to 6/10.
8. "Najgłośniej krzyczy serce" Martyna Senator - kolejna z młodzieżówek, o których ostatnio pisałam TU i którą oceniam na 7/10.
9. "Wiktoria" Daisy Goodwin - przyjemna, choć może momentami nieco rozwleczona opowieść o młodości i miłości królowej Wiktorii. Nie jest to arcydzieło, nie wiem też jak tu jest ze zgodnością historyczną, ale czytało mi się dobrze i szybko. To taka solidna 6/10.
10. "Kopciuszek i szklany sufit" Laura Lane, Ellen Haun - kolejna reinterpretacja znanych baśni, tym razem na modłę feministyczną. Więcej na ten temat napiszę wkrótce.
Seriale/Filmy
Nie oglądałam ostatnio za wiele, bo jednak wolałam czytać książki, albo robić zupełnie inne rzeczy.
1. "Gambit królowej" - dokończyłam oglądanie zaczęte jeszcze w grudniu. To naprawdę interesujący serial, z bardzo dobrą grą aktorską i ciekawym klimatem. Obecność Marcina Dorocińskiego w obsadzie to naprawdę ciekawy dodatek, chociaż niezmiernie i niezmiennie mnie fascynuje, dlaczego w zagranicznych produkcjach często Polacy grają Rosjan i odwrotnie :).
2. "Bridgertonowie" - po rozczarowaniu książką wahałam się czy sięgnąć po serial, ale postanowiłam się jednak przełamać, bo ciekawa byłam w jaki sposób zostanie ta historia pokazana na ekranie. Cała powieść to według mnie materiał na raptem jeden jednogodzinny odcinek, więc zaskoczyło mnie, że zrobiono z tego 8 odcinków. Scenarzyści rozwinęli nieco tę niezbyt rozbudowaną pod względem akcji opowieść, a kostiumografowie zaszaleli pod względem ubrań bohaterów. Wizualnie bardzo mi się podobał ten serial, ale w sumie nic poza tym ;).
3. "Przyjaciele" - oglądam sobie po kilka odcinków do rowerka, dzięki temu nie nudzę się "trenując" i nieco łatwiej jest mi pokonywać kolejne kilometry ;). Przyznam szczerze, że pierwszy raz oglądam ten serial w całości i po kolei. Wcześniej znałam tylko pojedyncze odcinki. Przyjemna rozrywka :)
4. "Strażnicy galaktyki" - w którąś sobotę leciał ten film w telewizji, więc zrobiłam sobie powtórkę. Bardzo lubię filmy Marvela, bo są takie niewymagające, barwne, pełne akcji. I tak samo było z wyżej wspomnianym. A że reklamy były długie, to pomiędzy udało mi się umyć naczynia i posprzątać kuchnię ;).
Luty zaczynam z dwoma książkami - "Agnes Grey" Anne Bronte i "Dywan z wkładką" Marty Kisiel. Zapowiada się kolejny zaczytany miesiąc.
PS Jedna z instagramerek wpadła na pomysł, żeby zrobić listę aktywnych blogów książkowych, bo z różnych przyczyn często trudno odnaleźć ciekawe miejsca w blogosferze. Więcej przeczytacie TU.
A jak tam Wasz styczeń? Bardzo zaczytany, czy raczej na luzie? A może robicie sobie przerwę od książek?
Ja też ostatnio nie mam na nic chęci. Gratuluję wyniku czytelniczego.
OdpowiedzUsuńChyba to przez tę ogólną niepewną sytuację na świecie. A może to kwestia pogody? Ostatnio często są takie ponure, ciemne dni...
UsuńJa w styczniu praktycznie nie mam na nic czasu, więc mój komentarz może być krótki. Po pierwsze nie ma co się zmuszać do pisania jak nie ma się na to ochoty, bo wtedy niechęć się tylko pogłębia. Kilka ciekawych książek udało ci się przeczytać. Ja dopiero przymierzam się do obejrzenia ,,Gambit królowej"
OdpowiedzUsuńW grudniu skończyłam książkę.
Książki jak narkotyk
Zgadzam się, nie ma co się zmuszać, dlatego ostatnio się wcale nie zmuszam i wychodzą mi tylko 3 wpisy w miesiącu ;). Książkę "Gambit królowej" mam w planach, ale chyba takich dalszych, jak już zapomnę co było w serialu ;)
UsuńSzkoda, że nie miałaś chęci do czegokolwiek. Oby w lutym te chęci wróciły :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wrócą ;)
UsuńGratuluje wyników. Możesz być z siebie dumna... dla mnie styczeń był taki jak grudzien... też mi sie nic nie chcialo ale tez brakowało nastawienia.... Pogoda? A może codzienność? Jakby nie było mam nadzieję, że w lutym chęci wrócą....
OdpowiedzUsuńGabit zaczęłam ogladać ale nie wciągnął mnie - nie moje klimaty, nie odnajduje sie.... U mnie ciezko z serialami ;/
Dzięki. Wiem, że dla Ciebie ten ostatni czas też nie jest łaskawy pod tym względem i życzę Ci, żeby było lepiej. Po prostu.
UsuńRozumiem. Ja akurat lubię takie klimaty i ogólnie oglądanie seriali, więc gdybym miała więcej czasu, to bym tylko oglądała ;)
Dziękuję i wzajemnie... niech i u Ciebie pojawi się słoneczko :)
UsuńOglądała i oglądała?:D
Dziękuję ;).
UsuńI jeszcze raz oglądała ;)
Nie ma za co :)
UsuńWidać, że wciągnęło ;)
Na ten moment mnie nic nie wciągnęło, ale to dlatego, że nie mam czasu, jak wspomniałam wyżej. Ale jakby czas był, to by się znalazł i wciągający serial, który bym oglądała i oglądała :)
UsuńZatem gratuluję wyniku i zaczytanego stycznia. Czekam a Twoją recenzję "Dywanu z wkładką", bo chętnie porównam nasze opinie na temat tej książki.
OdpowiedzUsuńCo do seriali to obejrzałam również "Gambit królowej" i "Bridgertonów" - całkiem dobrze wspominam te seriale, chociaż z różnych powodów. :)
Dzięki ;). Nie wiem czy coś napiszę na temat tej książki. Słuchałam jej jako audiobooka przy pracy, była całkiem zabawna, nieco karykaturalna, zaskakująca i wciągająca, przyjemnie się przy niej pracowało, ale nie wiem czy mogę coś więcej o niej powiedzieć XD.
UsuńTo dwa bardzo różne seriale i mnie się bardziej podobał "Gambit królowej". "Bridgertonów" momentami przewijałam, chociaż mi się podobał ten serial pod względem scenografii i kostiumów, a także obsady ;)
2 serial mam w planach ❤
OdpowiedzUsuńJak wspomniałam, podobał mi się on wizualnie, ale pod względem fabuły i nadmiaru pewnych scen, mnie nieco rozczarował ;). Ale ogólnie to przyjemna rozrywka.
Usuńu mnie ten luty tez jakos taki leniwy. mam nadzieje, ze rozkulam sie w lutym i efektywnośc wróci :D oraz zapał do pracy i do bloga przede wszystkim. https://czynnikipierwsze.com/
OdpowiedzUsuńJa też mam taką nadzieję ;)
UsuńGratuluję :) Jakiś czas temu czytałam "Wiktorię" :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;). Podobała Ci się ta książka?
UsuńOgólnie miło wspominam tę książkę, jako lekką powieść historyczną. Czytałam też inną książkę tej autorki, czyli "Łowca posagów" i też mi się podobała :)
UsuńTeż mi się podobał "Łowca posagów", chociaż oczekiwałam po tej książce czegoś innego ;)
UsuńGratuluję wyniku. Ja również nie mam na nic ochoty. W styczniu udało mi się przeczytać 5 książek i obejrzeć tyle samo seriali.
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńOby nam się w kolejnych miesiącach więcej chciało ;)
Z całej Twojej książkowo-filmowej listy to znam tylko serial Gambit Królowej ;)
OdpowiedzUsuńPodobał Ci się? :)
Usuń10 książek! Ja uważałam za wielki sukces mój wynik 5. :P Oczywiście wygłupiam się. ;)
OdpowiedzUsuńU mnie styczeń też taki sobie, ale akurat głównie z braku czasu. W pracy młyn, w weekendy a to kurs online, a to pomagałam, a to nauka, bo egzaminy... I tak to się kręciło.
Cieszę się, że spodobał Ci się "Gambit królowej". ;) A Bridgertonowie to taki bardzo przyjemny odmóżdżacz. :D Mam na liście "Marylę..." - zobaczymy jak mi się spodoba.
PS Ja też chciałam kiedyś pójść do Santiago de Compostela... Co prawda od tego czasu wiele się zmieniło w moim życiu wewnętrznym, ale nadal chyba bym chciała. Zaczęło się od "Alchemika" i potem jakoś ten pomysł pozostał w moim umyśle... Czy to się kiedyś uda? Zobaczymy! :D
Jak patrzę na insta, że niektórzy czytają po 30 książek miesięcznie, to wiesz... Chociaż w sumie co za dużo, to też nie zdrowo, to moje 10 to wydaje mi się taką optymalną liczbą.
UsuńOj tak, "Bridgertonowie" to lekki odmóżdżacz, coś w sam raz na te dni, kiedy się nic nie chce.
PS Od "Alchemika" czy od "Pielgrzyma"? Kiedyś zaczytywałam się w Coelho i właśnie z tej drugiej książki wzięłam pomysł na tę drogę. W moim życiu też się wiele zmieniło, teraz mam nieco inne motywacje, ale mam nadzieję, że mi się uda. Kiedyś... ;)
30 książek miesięcznie? Z całym szacunkiem, ale albo w ten wynik doliczane są książeczki dla dzieci, albo ktoś nie pracuje. :P Mówiąc zupełnie serio to całkowicie się z Tobą zgadzam - co za dużo to nie zdrowo, takie liczby to dla mnie właśnie za dużo. Do 15 brzmi możliwie (urlop, lżejsze książki itd). Ale prawdę mówiąc nie wiem jak u Ciebie, ale jak ja przeczytam 15 to następnego miesiąca ani jednej. :P
UsuńWiesz co... Zaczęłam się zastanawiać. To było eony temu, bo moją przygodę z Coelho zaczęłam w gimnazjum... Wydaje mi się, że zaczęło się jednak od "Alchemika", a potem był "Pielgrzym"...
Swoją drogą, bardzo miłe jest to co napisałaś. Większość osób od razu na mnie naskakuje jak wspominam o Coelho. ;) Miło spotkać kogoś, kto też kiedyś to czytał i nie robi z tego afery tylko wyciągnął z tego jakieś ciekawe pomysły. ;)
Jakie to śmieszne - wspomnienia, pomysły, idee zostają, a motywacja się zmienia. Ach to dojrzewanie, wszystko płynie...
Właśnie odkryłam, że część z tych osób, które czytają wspomniane 30 książek dziennie, to mamy czytające dzieciom albo bezrobotne studentki, więc to wszystko wyjaśnia ;).
UsuńMój najlepszy "wynik" to chyba 14 na miesiąc, właśnie w czasie urlopu, ale potem nie miałam aż tak znacznego spadku, tylko chyba o połowę mniej przeczytałam ;).
Pytałam o "Pielgrzyma", bo ta książka kojarzy mi się z Camino de Santiago...
Taaa, niektórzy się zachowują jakby tylko czytywali Platona czy jakieś klasyki literatury, a wszystko inne to była marność nad marnościami ;). I z Coelho można coś wyciągnąć, a i doświadczenie czytelnicze mi mówi, że bywają o wiele gorsze książki od twórczości tego autora ;)
Tak, to wiele wyjaśnia, chociaż byłam bezrobotną studentką i dopiero na studiach magisterskich powróciłam do czytania po kilku latach przerwy, bo wcześniej mam lukę w pamięci tyle było pracy. :P No niestety, takie porównywanie się nie prowadzi do niczego dobrego, bo dokładnie tak jak piszesz, każdy z nas prowadzi inny życie.
UsuńDokładnie tak! A tyle razy już mi zmyto głowę, że jak to czytałam Coelho?! Jeszcze się do tego przyznajesz? Wstydź się! Tymczasem uważam dokładnie tak jak napisałaś - istnieją o wiele gorsze książki, a w ogóle to nie wiem dlaczego miałabym się czegokolwiek wstydzić? Co więcej czytałam i św. Augustyna, i Zmierzch i ani jednego, ani drugiego nie zamierzam się wstydzić. :P
Skądinąd taki opieprz dostałam nawet lata temu na lekcji polskiego od jednego z uczniów. :P
Poszukałam na półce i znalazłam - najpierw chyba jednak zainspirował mnie "Alchemik". A w ogóle pierwszy był "Zahir", moja pierwsza książka przeczytana w Empiku w oczekiwaniu na rodzica. :P
Mnie to zawsze śmieszy taki elitaryzm czytelniczy, że jak ktoś czyta coś poza ustalonym kanonem lektur, to w ogóle niech się nie przyznaje, bo wstyd czytać Coehlo czy wspomniany "Zmierzch". Sama sięgam po bardzo różne gatunki, nie wszystkie jednak, ale nie obrażam osób czytających na przykład znienawidzone przeze mnie erotyki. Bo i po co? Im się podoba, może coś z tej lektury wyciągną, może to dla nich po prostu rozrywka. Nie moja sprawa ;). Szkoda, że nie wszyscy mają takie podejście ;).
Usuń"Zahira" nie czytałam, "Alchemik" mi się wtedy podobał, ale ogólnie wolałam wtedy "Pielgrzyma" i "Weronika postanawia umrzeć'.
Mnie też nieustannie to bawi, zwłaszcza, że sporo ludzi ewidentnie ma taką potrzebę. Różnorodność gatunkowa ostatnio staje się moją ulubioną cechą u innych czytelników, mam wrażenie, że tacy ludzie nieustannie mają coś ciekawego do powiedzenia i to na każdy temat. :D Ja też nie przepadam za erotykami, ale każdy ma swoje upodobania. Jak coś nie jest w moim typie, to przecież nie muszę czytać i już, sprawa załatwiona. ;)
UsuńOoooch, "Weroniki" nie przeczytałam, bałam się trochę. Polecasz?
Przyznam Ci szczerze, że w ogóle nie pamiętam tej książki. To znaczy, pamiętam tylko, że byłam pod jej wrażeniem. Ale miałam wtedy z 15 lat, to wiesz, inny odbiór ;)
UsuńLubię te Twoje podsumowania miesięczne czy kwartalne czy zresztą jakiekolwiek ;) 10 książek w miesiącu to wynik, o którym mi się nawet nie śni :D Próbuję w lutym wycisnąć czytelniczo ile tylko się da, zobaczymy, jak mi wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;). Jakoś dobrze mi się czytało w styczniu. Może to dlatego, że więcej jeżdżę do pracy, a to w komunikacji miejskiej czytam najwięcej. No i w pracy, w czasie popołudniowych dyżurów, kiedy przychodzi raptem 5 osób ;).
UsuńPowodzenia! Ale pamiętaj, że liczy się jakość, nie ilość ;). Bo w moim przypadku, jak widać z tą jakością bywało różnie ;)
"Do Santiago" chętnie bym przeczytała. Nie mówiąc już o tym, że najchętniej sama wybrałabym się w drogę :)
OdpowiedzUsuńKiedyś oglądałam film o ojcu, który postanowił dokończyć za syna pielgrzymkę właśnie szlakiem Camino de Santiago. Tytułu nie pamiętam :(
To pewnie na podstawie prawdziwych wydarzeń. W tej książce wspominają o takiej historii, że pewien chłopak zginął na Camino (chyba potrącił go samochód, ale już nie pamiętam) i właśnie ojciec postanowił za niego dojść do Santiago de Compostela. Poszukam w Internecie tego filmu, bo mnie to zaciekawiło.
UsuńMnie też trochę irytują zasięgi na instagramie. Robię co moge, a niektóre zdjęcia jakby nie istniały ;(
OdpowiedzUsuńOj tak, ostatnio Instagram jakby przestał lubić niektórych i tnie zasięgi jak szalony :(
Usuń