177. Wichrowe wzgórza przy plebanii w Haworth, czyli o moich ostatnich lekturach związanych z siostrami Brontë

Jeśli zaglądacie tu od czasu do czasu to wiecie, że jestem fanką Jane Austen i klasyki literatury. Mało jednak mówiłam o tym, że w tej lubianej przeze mnie klasyce mieszczą się również powieści sióstr Brontë. Moją ulubioną książką z twórczości tych niezwykłych pisarek jest "Jane Eyre" (albo "Dziwne losy Jane Eyre", zależy od tłumaczenia ;)), chętnie sięgam jednak i po pozostałe historie, które wyszły spod ich piór. 


Ostatnimi czasy miałam okazję kolejny raz przeczytać "Wichrowe wzgórza" Emily Brontë, w nowym wydaniu od Wydawnictwa MG i całkiem świeżym tłumaczeniu pana Piotra Grzesika. Nie będę pisać o czym jest ta książka, bo zapewne większość z Was ją zna, albo przynajmniej o niej słyszała/oglądała adaptację. Napiszę tylko kilka słów o tym, jak odebrałam tę historię po tym ponownym przeczytaniu, a także co myślę o tym dość kontrowersyjnym tłumaczeniu. 

tytuł: "Wichrowe wzgórza" 
tytuł oryginału: "Wuthering Heights" 
autor: Emily Brontë 
tłumaczenie: Piotr Grzesik 
data pierwszego wydania: grudzień 1847
data polskiego wydania: 14 kwietnia 2021 r. (to, które czytałam)
wydawca: Wydawnictwo MG 
liczba stron: 448
kategoria: literatura obyczajowa/klasyka literatury
uwagi:
*ciekawa płócienna okladka
*tłumaczenie Piotra Grzesika

Przede wszystkim, pierwszy raz czytałam "Wichrowe wzgórza" jako podlotek, miałam może z 17 lat. Zafascynował mnie wtedy szczególny klimat angielskich wrzosowisk, bardzo mroczna postać Heathcliffa, nie wczytałam się jednak w tę historię tak, jak trzeba. Przeczytałam ją byle szybko, byle tylko dowiedzieć się co było dalej i jak się skończyła ta nieźle pokręcona opowieść o miłości, nienawiści i zemście. Nie zwróciłam wtedy uwagi na niezwykłą melodyjność języka, na fascynujących bohaterów czy na wielką i niezwykłą wyobraźnię autorki.

Kolejne powroty do tej książki upewniały mnie w geniuszu skromnej panny z angielskiej prowincji. Emily Brontë, córka pastora, dziewczyna, która właściwie prawie nie opuszczała kamiennej plebanii w Haworth potrafiła zbudować historię tak wielowątkową, przepełnioną tyloma emocjami, mroczną, nieco niepokojącą, porywającą i zaskakującą. Ona, która nie znała za bardzo "prawdziwego życia", powołała do życia taką postać jak Heathcliff - mężczyzna niebezpieczny, tajemniczy, dziki, skomplikowany, pełen grozy, ale zarazem przepełniony namiętnościami i żądzą zemsty. Ona tez umiała stworzyć postać Cathy, jedną z nielicznych głównych bohaterek, których się nie lubi (albo przynajmniej tylko ja nie lubię), a które jednak się rozumie.

Pozostałe postacie stworzona przez pannę Brontë również zachwycają naturalnością, dopracowaniem i wiarygodnością, a zwłaszcza karykaturalny Joseph, który zadręcza wszystkich naokoło swoją fałszywą, przesadną, sztuczną pobożnością czy dobrotliwa, prosta nieco Nelly, która jest tu narratorką, snującą tę trudną, zagmatwaną, nieszczęśliwą opowieść. Nie sposób jeszcze opowiedzieć trochę o ogólnym klimacie książki - ciężkim, gotyckim, niejednoznacznym. Tło fabuły i jej miejsce akcji, nadają jej szczególnej atmosfery, zwłaszcza tytułowe wichrowe wzgórza i wrzosowiska, które dodają klimatu tajemnicy i grozy, ale dają też posmak wolności, nie tylko głównym bohaterom, ale i czytelnikom. Z kolei dwie stare posiadłości, które goszczą główne i poboczne postacie to miejsca wyjątkowo ciekawe, pokazujące wzloty i upadki możnych rodzin, takiego uświęconego porządku społecznego. 

Jeszcze kilka słów w kwestii tłumaczenia - widziałam w Internecie, że budzi ono pewne kontrowersje, co akurat rozumiem, muszę jednak przyznać, że mnie ta dosłowność przekładu i zachowanie oryginalnych nazw własnych nawet pasowała. Zabrakło mi może nieco poetyckości, czy staranności, gładkości tego starszego tłumaczenia, ale uważam, że oba mają swój urok i wartość. Swoją drogą, bardzo mnie drażni kiedy tłumacze na siłę spolszczają toponimy i antroponimy, czasami takie, które właściwie nie są do końca przetłumaczalne na nasz język, co często się zdarza przy starszych przekładach, dlatego tym pozostawieniem oryginalnych nazw własnych pan Grzesik mnie zdecydowanie kupił. Myślę jednak, że gdyby połączyć te oba tłumaczenia "Wichrowych wzgórz" - dosłowność i zachowanie oryginalnych nazw plus poetyckość i lekkość języka, to powstałby przekład idealny.

Po raz kolejny sprawdziło się moje przekonanie, że powrót do znanej i lubianej książki może zapewnić sporo emocji, czasem nawet więcej niż pierwsza lektura. Bardzo miło spędziłam czas z tą książką, zobaczyłam w niej nową wartość i na pewno będę do niej jeszcze wracać. Nieco więcej o swoich odczuciach co do "Wichrowych wzgórz" napisałam na Bookhunter.pl, jak macie chęć to zerknijcie TU.


***



tytuł: "Na plebanii w Haworth"
autor: Anna Przedpełska-Trzeciakowska 
data wydania: 24 marca 2021 r.
data pierwszego wydania: 1990 
wydawca: Wydawnictwo MG 
liczba stron: 640
kategoria: biografie
uwagi:
*to kolejne wydanie tej książki, pierwsze ukazało się nakładem wydawnictwa Czytelnik w 1990 roku, z bardzo ciekawą okładką, kolejne wydały Świat Książki oraz Prószyński i Ska
*autorka była również tłumaczką 
 
Drugą książką w klimatach Brontë, którą miałam okazję ostatnio przeczytać jest "Na plebanii w Haworth", również w nowym wydaniu od MG. Jest to przygotowana z niezwykłą dbałością o szczegóły, przebogata w treść, pełna życia i ciekawostek, barwna opowieść o słynnych pisarkach, siostrach: Charlotte, Emily i Anne Brontë, ale też o ich rodzinie (bracie i ojcu), o pochodzeniu, a także o miejscu bliskiemu ich sercom - starej, kamiennej plebanii znajdującej się przy wrzosowiskach w malowniczej, choć może nieco zapomnianej miejscowości Haworth. 

Podziwiam przygotowanie tej publikacji pod względem źródłowym, autorka naprawdę poświęciła jej sporo pracy, co widać choćby po ogromie materiałów źródłowych z jakich korzystała - nie tylko z innych opracowań, czy to współczesnych autorkom (Elizabeth Gaskell), czy współczesnych nam, ale też z listów sióstr Brontë, z ich juweniliów, mniej znanej twórczości, fotografii i rycin z epoki, a także ze spisanych relacji osób, które znały te niezwykłe pisarki.

Autorka starała się zrekonstruować całą historię życia tych trzech sióstr, a także próbowała powiązać niektóre wątki z ich życia z historiami, które opowiadały w swoich książkach. Oparła je co prawda nie tylko na własnych przypuszczeniach, ale też na bardzo bogatych, jak na postacie żyjące prawie 200 lat temu, materiałach źródłowych. Niektórych rzeczy można się samemu domyślić, choćby tego, że słynne wrzosowiska z "Wichrowych wzgórz" nie wzięły się znikąd, że mają swój pierwowzór w okolicach Haworth, jednakże nie spodziewałam się, że każda z tych trzech pisarek przemyciła w swojej twórczości tak wiele własnych doświadczeń. Chociaż dzieci pastora miały przebogatą wyobraźnię, co udowadnia autorka przytaczając ich juwenilia, to bardzo często pisały o tym, co znały. 

W odróżnieniu od innych biografii jakie miałam okazję przeczytać, książka ta napisana jest w stylu lekkim i bezpretensjonalnym, bez niepotrzebnego, pompatycznego słownictwa, a także, co najlepsze, bez chaosu narracyjnego, na który często cierpią tego typu publikacje. Opowieść snuta przez autorkę jest z grubsza chronologiczna, ale daty i różne nazwiska nie przytłaczają swoim natężeniem w tekście. 

Jedyną rzeczą, która mnie drażniła w tej książce było to, że autorka usilnie starała się spolszczyć imiona postaci, o których opowiada. Wspomniałam już wyżej, że wolę jak toponimy i antroponimy są zachowane w wersji oryginalnej. Tu więc denerwowało mnie, że siostry Brontë są przedstawiane jako Anna, Emilia i Charlota (dlaczego nie Karolina, skoro tak lecimy po polsku?! ;)), a inna znana pisarka, autorka biografii najstarszej siostry, jest tu Elżbietą Gaskell. Poza wspomnianym małym źródłem irytacji nie znajduję jednak w tej obszernej i bogatej w szczegóły książce niczego, co by mogłoby zostać przeze mnie skrytykowane. Więcej o tej publikacji napisałam na Bookhunter.pl, zainteresowanych zapraszam TU.

Bardzo Wam polecam obie te książki, druga pomoże trochę zrozumieć pierwszą i ogólnie przybliży postacie sióstr Brontë, z kolei pierwsza zapewni Wam nie tylko emocje i ciekawą rozrywkę, ale pozwoli delektować się ciekawym światem, słowem i klimatem. 


Za możliwość przeniesienia się na angielską prowincję pierwszej połowy XIX wieku dziękuję Wydawnictwu MG oraz Bookhunter.pl


*****
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam tym długim wpisem. 
Znacie którąś z tych dwóch książek? A może macie je w planach?

Komentarze

  1. Uwielbiam wszystko co związane z Bronte :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Drugą książkę przeczytałabym kiedyś tam, w przyszłości, ale w trakcie czytania Twojej recenzji pomyślałam sobie, że może w końcu przydałoby się sięgnąć po słynne wzgórza :) Nie wiem, czy je czytałam. Jeśli tak, to wieki temu, nie jestem też pewna, czy oglądałam film. Mam na razie listę złożoną z prawie 40 książek, które planuję poznać w najbliższym czasie (z rozsądkiem, bo to jednak niemała liczba), ale co się odwlecze, to nie uciecze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, skąd ja znam takie listy ;). Rozumiem Cię i zachęcam, żebyś w wolnej chwili, jak już się uporasz z tymi 40 książkami, sięgnęła po "Wichrowe wzgórza", choćby żeby wyrobić sobie opinię o tym klasyku. Na pierwsze spotkanie polecam jednak starsze tłumaczenie tej książki, bardziej płynnie się czyta ;)

      Usuń
  3. "Wichrowe wzgórza" czytałam raz w życiu i szczerze mówiąc, okazały się lekturą kompletnie nie dla mnie. Jednak ja i klasyka troszkę do siebie nie pasujemy - albo po prostu szukam w książkach innych emocji. :)

    Co do "Na plebanii..." - lubię biografię, a akurat tę o siostrach Bronte chętnie bym schrupała. Chociaż pewnie mnie również denerwowałyby te spolszczone imiona (dlaczego ktoś zrobił coś tak okropnego???). :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, ja kocham klasykę, ale wiem, że nie każdy się może odnaleźć w tego typu książkach ;).

      Też tego nie rozumiem, za każdym razem jak czytałam: "Emilii Brontë", czy "Charlotcie Brontë" to aż zgrzytałam zębami!

      Usuń
  4. Dla mnie Wichorwe Wzgórza to jedna z najlepszych książek w życiu. Lubię do niej wracać, bo zawsze odnajduję w niej coś nowego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Emily Brontë jest dowodem na to, że wcale nie trzeba mieć mnóstwa doświadczeń, by pisać książki. Wystarczy mieć bogatą wyobraźnię. :) Kiedyś czytałam tę powieść, z zachwytem oczywiście, ale to było już dawno i nie pamiętam dobrze fabuły. A to wydanie nie jest przypadkiem skrócone? Gdzieś czytałam, że wydawnictwo MG skraca niektóre powieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się!
      Nie mam pojęcia czy to wydanie jest skrócone, ja nie zauważyłam, żeby było coś w nim nie tak. Pewnie masz na myśli aferę z inną książką wydaną przez to wydawnictwo, chyba to było coś Dostojewskiego.

      Usuń
  6. Ja również uwielbiam Austen i siostry Bronte, ale te dwie książki jeszcze przede mną. Z pewnością kiedyś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo polecam Ci obie, skoro to Twoje klimaty ;)

      Usuń
  7. Z wielką ciekawością przeczytam obie książki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Wichrowe Wzgórza. Czytałam i już kilkakrotnie tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wichrowe Wzgórza bardzo mi się podobały :)
    Pozdrawiam
    https://artidotum.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie polecam Ci też tę drugą książkę, dowiesz się więcej o autorce "Wichrowych wzgórz" ;).
      Również pozdrawiam

      Usuń
  10. Może i ja wrócę do tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, ja bardzo lubię takie powroty, często odkrywam przy tej okazji coś nowego ;)

      Usuń
  11. Moja mama jest fanką ich książek. W końcu sama kupiłam dwie, ale od miesiąca jeszcze do nich nie zajrzałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam Ci zajrzeć w wolnej chwili, może się wciągniesz i złapiesz bakcyla ;)

      Usuń
  12. Uwielbiam Wichrowe Wzgórza. Szczególnie po obejrzeniu ekranizacji. :) Nieziemski klimat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że nie oglądałam filmu na podstawie tej książki, muszę to nadrobić, bo adaptacje książek Jane Austen znam już niemalże na pamięć ;)

      Usuń
  13. Znam "Wichrowe wzgórza", czytałam tę książkę już jakiś czas temu. Nabrałam ochoty na powrót do klasyki i do tej powieści. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci polecam taki powrót, może przy okazji odkryjesz w tej książce coś nowego? ;)

      Usuń
  14. Piękne wydanie i urzekająca treść. NIe ma jak klasyka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, zgadzam się z Tobą ;). Klasyka mnie prawie nigdy nie zawodzi!

      Usuń
  15. Masz rację, że powrót po latach pozwala na nowo pokochać książkę i wywołuje wiele emocji. Ja jednak siostry Bronte sobie daruję, choć próbowałam czytać dość dawno to chyba nadal miałabym problem z dobrnięciem do końca ;)

    Pozdrawiam
    https://subjektiv-buch.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię, nie każdemu pasują takie książki ;)

      Usuń
  16. "Wichrowe Wzgórza" czytałam po raz pierwszy dwa lata temu, ale nie zamierzam do nich wracać, mimo że w recenzji oceniłam je aż na 8/10. Powieść ta zrobiła na mnie ogromne wrażenie, ale jednocześnie wywołała tyle skrajnych emocji, że nie mam ochoty do niej już nigdy wracać. Jak pomyślę o scenie z dzieckiem i schodami, to nadal mam ciarki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, to dość mroczna książka pod względem emocji jakie przekazuje, więc rozumiem, że przeczytałaś i doceniłaś kunszt autorki, ale nie chcesz do niej wracać.

      Usuń
  17. Wichrowe jeszcze przede mną. Ja kocham Perswazje, Dumę i Rozważną mogę je czytać i oglądać na okrągło. Czas zabrać się zatem za kolejną autorkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Jane Austen to moja ukochana autorka! Też wracam do jej książek i ich filmowych adaptacji na okrągło! ;)

      Usuń
  18. No dobrze to przyznam się uczciwie - nigdy jeszcze nie czytałam "Wichrowych wzgórz". Ta przygoda jeszcze przede mną i z pewnością chciałabym się w nią wybrać. ;)
    Jeśli chodzi o biografię to... No właśnie. Ja za biografiami nie przepadam (zupełnie odwrotnie niż moja Mama, która je uwielbia), więc gdyby to było 200 stron to sięgnęłabym bez wahania, bo historia sióstr Bronte (jak również ponoć ich brata) jest z tego co słyszałam fascynująca. Jednak na 600 stron raczej zabraknie mi zapału...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świetna przygoda, polecam Ci wybrać na początek to starsze tłumaczenie (zapomniałam nazwisko tłumaczki), ono jest bardziej płynne, przyjemniej się poznaje te historię ;).
      Ja z kolei kocham biografie, ale tylko te dobrze napisane, wtedy te 600 stron mnie nie męczy. Jak książka jest pełna dat i niepotrzebnych nazwisk, to nawet te 200 stron mi się czyta kiepsko.
      W tej książce pokazana jest też historia Branwella Bronte, jak też jest kilka słów o ojcu tych sławnych pisarek, który też był ciekawą postacią. Rozumiem jednak, że Ci brakuje zapału do poznawania tych jakże barwnych i ciekawych osób, bo ja sama tę książkę czytałam miesiąc, jak nie dłużej, bo w międzyczasie sięgałam po inne publikacje.

      Usuń
  19. Mam w planach, ale nie wiem kiedy przeczytam :P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, obie książki są dość obszerne, więc to lektury na dłuższy czas ;)

      Usuń
  20. Dopiero co kupiłam dla mamy "Dziwne Losy Jane Eyre", a także "Villette" - tu przyznaję skusiła mnie piękna okładka. Mam w planach pożyczyć później obie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Jane Eyre" to jedna z moich ulubionych książek, więc bardzo Ci polecam! "Villette" jeszcze nie czytałam, ale też mam w planach ;)

      Usuń
  21. Mam w planach, cóż w końcu klasyka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obie? Czy tylko "Wichrowe wzgórza"?

      Usuń
    2. Obie :D tylko czekam aż ktoś wymyśli jakiś rozszerzacz doby, żeby więcej czasu było haha

      Usuń
    3. Chyba każdemu książkoholikowi by się przydał rozszerzacz czasu ;). Albo może taki zmieniacz, jak miała Hermiona ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz i każdy głos w dyskusji.