In memoriam

Bo czas upływa. Zegar tyka… tik-tak, tik-tak…
Sekunda po sekundzie, minuta po minucie, godzina po godzinie….
Przelatują nam przed oczami kolejne cenne sekundy życia i tak mijają dni, tygodnie, miesiące, lata…
A my starzejemy się i w końcu umieramy…

z bloga Magiczny Kociołek. Kuchnia i Kultura


Wczoraj dowiedziałam się, że odeszła jedna z moich blogowych koleżanek, osoba, dzięki której rozwinęłam się w tej kwestii, która była moją najwierniejszą czytelniczką i komentatorką, z którą nawiązałam też fajną znajomość poza blogiem. Chciałabym napisać więc coś ku pamięci, żeby podzielić się swoim smutkiem... Nie umiem pięknie pisać, ale chcę, żeby coś zostało, chcę Wam opowiedzieć o moich wspomnieniach związanych z tą ciepłą osobą, dobrym duchem blogosfery książkowej...

Beata, którą zapewne większość z Was znała jako Ervisha z bloga Magiczny Kociołek była osobą skromną, ciepłą, bardzo uczynną i empatyczną. Starała się pomóc innym we własnym zakresie, nawet jeśli nie znała osobiście osoby, której pomaga. Nie epatowała cierpieniem, chociaż wiele przeżyła, doświadczyła... Wręcz przeciwnie, jej blogowi czytelnicy nawet nie wiedzieli, że chorowała...

Poznałyśmy się poprzez mojego bloga, jakieś trzy lata temu. Pamiętam, że skomentowała kilka wpisów, potem trochę dyskutowałyśmy o serialu Poldark, który Jej poleciłam, a następnie nasza znajomość przeniosła się na jeden z portali społecznościowych, gdzie co jakiś czas konwersowałyśmy nie tylko o blogach, książkach, filmach, ale też o gotowaniu, które było jednym z Jej zainteresowań. Potem nasze rozmowy były nieco bardziej osobiste, trochę się nawet sobie nawzajem zwierzałyśmy i chociaż nie miałyśmy okazji poznać się na żywo, to miałam wrażenie, że ta nasza internetowa znajomość była prawdziwa i szczera. Ostatni raz rozmawiałyśmy nieco ponad tydzień temu...

Beata była weganką, pamiętam, że jak nie miała pomysłu na obiad, to pytała mnie (osobę mięsożerną) co jadłam ostatnio, bo potrzebowała jakiejś inspiracji. Kiedy odpowiadałam, że pewnie nie będzie zainteresowana, bo jadłam mięso, to twierdziła, że wszystko da się zweganizować i opowiadała mi o swoich eksperymentach kulinarnych. Czytywała też książki kucharskie, nie tylko te stricte wegańskie, czy wegetariańskie, ale też z tradycyjnymi daniami, właśnie po to, żeby znaleźć inspiracje. Zamieszczała też na blogu swoje przepisy i zdjęcia dań, zachęcając tym do spróbowania wegańskich potraw. Kiedyś pisała głównie o kulinariach, ostatnio jednak więcej uwagi poświęcała książkom. Jednocześnie szanowała wybory innych i nigdy nie była natarczywa, czy nie namawiała do przejścia na jarską dietę.

Była chyba jedyną znaną mi osobą, która nie za bardzo się lubiła ze słodkościami, za to chętnie jadła masło orzechowe (i wszelakie pasty z orzechów i nasion), ale takie prawdziwe - zmielone orzechy bez dodatku cukru czy tłuszczów. Lubiła też kalafior, chętnie testowała różne przepisy na to warzywo. 

W blogosferze działała od wielu lat, najpierw na portalu blox, potem przeniosła się na wordpress, gdzie miała setki czytelników i komentarzy. Jak głosił podtytuł Jej bloga - Kuchnia i Kultura, dzieliła się przepisami, opowiadała też o jedzeniu, książkach, komiksach, czy grach planszowych. Ja sama obserwowałam to, co pisała od mniej więcej 2018 roku, ale z tego co widziałam, pierwsze wpisy pojawiały się już w 2013 roku. Ostatnio miała mniej sił na pisanie, jednak starała się nie zaniedbywać swojego bloga i wpisy pojawiały się w miarę często, ostatni nieco ponad tydzień temu...

Beata czytała bardzo dużo, tak dużo, że nawet nie liczyła przeczytanych przez siebie książek. Najchętniej sięgała po publikacje dla młodszych czytelników, w których znajdowała wiele wartości i o których z takim zaangażowaniem i wnikliwością pisała na blogu. Najbardziej lubiła baśnie, ich interpretacje, ogólnie baśniowe klimaty, jak tylko pojawiała się nowa książka w takich klimatach, wiedziałam, że Beata ją przeczyta. Lubiła też publikacje traktujące o słowiańskich wierzeniach i historii, miała nawet w planach zrobienie na blogu działu: Słowiańska półeczka. Chętnie sięgała też po picture booki (o których istnieniu dowiedziałam się od Niej, bo wcześniej nie znałam tego typu publikacji) i komiksy.

Oczywiście czytywała też książki dla dorosłych. Lubiła kryminały, ostatnio zaczęła kolekcjonować powieści Agathy Christie w tych nowych jubileuszowych wydaniach i całkiem niedawno cieszyła się, że udało jej się zdobyć "Kurtynę" w tej właśnie wersji. Kiedy powiedziałam Jej, że nie znam twórczości tej pisarki, przysłała mi w prezencie jedną z książek pani Christie i zaraziła mnie do niej pasją. Ja z kolei zainteresowałam Ją seriami "Poldark" i "Siedem sióstr", które ją zaciekawiły. Obu nie zdążyła dokończyć...

Ksiądz Jan Twardowski, którego twórczość lubiła i ceniła, w wierszu "Koniec nie-koniec" napisał takie słowa:

Zawsze jeszcze myśl jedna
pytanie
jak zielona wścibska gałązka
nawet serce gaduła
nie wie
kiedy kończy się książka

Jej książka się skończyła, za szybko. 31 sierpnia skończyłaby 29 lat. Była młoda, miała przed sobą jeszcze tyle życia, tak wiele książek do przeczytania, tak wiele słów do napisania... Zostanie jednak w mojej pamięci, przez nasze rozmowy o życiu, przez piękne słowa na blogu...


można odejść na zawsze
by stale być blisko

*** Na Powązkach warszawskich
ks. Jan Twardowski


Miałam tego nie pisać, miałam zostawić dla siebie, ale nie mogłam osobiście pożegnać Beatki, więc zrobię to chociaż w taki sposób. 

Chciałam też żebyście się dowiedzieli o jej odejściu, bo zapewne większość z Was o tym nie wie, a kojarzy Ją z bloga. 


Jeśli jesteś wierzący, pomódl się proszę za Jej duszę.

Jeśli nie, wspomnij Ją dobrą myślą.


Nie zablokowałam komentarzy, bo może ktoś z Was będzie chciał się podzielić wspomnieniami o Beacie Ervishy. Proszę jednak o powstrzymanie się od spamu i niepotrzebnych komentarzy. 

Nie wiem kiedy dokładnie odeszła, ani czy i kiedy było Jej pożegnanie, dowiedziałam się tylko, że nie ma Jej już z nami... Proszę więc, nie pytajcie o szczegóły.

Komentarze

  1. Bardzo mi przykro. Odwiedzałam bloga. ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Wciąż nie mogę uwierzyć. Czułam, że nie jest dobrze, ale do samego końca wierzyłam, że z tego wyjdzie! Nie skarżyła się, niewiele o tym mówiła, nie przestawała troszczyć się o mnie.
    Ja też właśnie dzięki niej poznałam picture booki i tak wiele innych książek... Swoją drogą po tysiąckroć zakochała się w "Siedmiu siostrach" - opowiadała mi o tym, że ją zainspirowałaś. ;) Od kiedy powiedziałam, że chcielibyśmy spróbować jeść w połowie wegetariańsko dzieliła się świetnymi, różnorodnymi przepisami, dopingowała mnie do eksperymentów. Namówiła mnie też na spróbowanie masła orzechowego w 100% z orzechów. Przekonałam się i dzisiaj jem tylko takie...
    Miała przed sobą tyle możliwości, tyle rzeczy do zrobienia, książek do przeczytania - trudno mi uwierzyć, że to się już nie wydarzy. Tyle niedokończonych rozmów nam zostało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. Cały czas o tym myślę i przypominam sobie jak ostatnio coraz krótsze były nasze rozmowy, bo była taka zmęczona...
      Dziękuję Ci za ten komentarz, za te wspomnienia...
      To prawda, jeszcze tyle było przed nią... Naprawdę żałuję, że nie będę mogła z nią porozmawiać, tak po prostu. Że nie przeczytam jej recenzji. Że nie skomentuje mojego nowego posta. Że już jej nie ma.

      Usuń
  3. Trudno mi w to uwierzyć do tej pory. Od paru lat regularnie czytałam jej bloga. Zdecydowanie miala przed sobą jeszcze tyle rzeczy do zrobienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też, mnie też... Cały czas o tym myślę, że nie będzie jej już z nami, że nie napisze nic nowego, że już nie porozmawiamy...

      Usuń
  4. Smutne, znałam Jej bloga :/ ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem, czy mój wcześniejszy komentarz się dodał, więc piszę kolejny. Tzn. daję znać, że przeczytałam, bo wciąż jestem w szoku. Dowiedziałam się dopiero dzisiaj. Zaniepokoiło mnie, że tak nagle zamilkła i napisałam do niej w środę. Nie miałam pojęcia, że już mi nie odpisze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba się nie dodał poprzedni komentarz.
      Mnie też zaniepokoiło, że się nie odzywała kilka dni. Z reguły pisała co dwa-trzy dni, więc jak już minął tydzień to zaczęłam się niepokoić. Przez wspólną znajomą, która zadzwoniła na jej domowy telefon, dowiedziałam się, że już nie odpisze... To straszna wiadomość. I straszna strata...

      Usuń
  6. Nie miałam o tym pojęcia... Aż ciężko mi uwierzyć. Owszem, widziałam, że ostatnio jest u siebie rzadziej, ale byłam pewna, że to jedynie chwilowe problemy. Taka miła, serdeczna osoba!...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ostatnio była rzadziej na blogu, ale starała się nie zaniedbywać pisania... Zgadzam się, to była taka dobra, serdeczna osoba, tym bardziej będę za nią tęsknić...

      Usuń
  7. Nie znałam jej bloga, ale bardzo mi przykro. 29 lat to za wcześnie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmierć przychodzi zawsze za wcześnie, ale zgadzam się, tyle jeszcze było przez Beatą :(

      Usuń
  8. Niezrozumiale i dziwne jest to, że coś się zamknęło na zawsze. To zawsze dla nas, ludzi, jest trudne. Może kiedyś będziemy rozumieć. Znałam ją.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz i każdy głos w dyskusji.