281. Kiedy wojna zabiera wszystko, nawet nadzieję, czyli "Zrabowane nadzieje" Nina Zawadzka
Znowu zabłądziłam w wojennej literaturze. Tym razem jednak trafiłam w nieco inne rejony, choć w czasy podobne do tych, jakie były opisane w ostatnio przeczytanej przeze mnie książce (i zrecenzowanej TU). Po "Zrabowane nadzieje" Niny Zawadzkiej sięgnęłam z lekkim niepokojem, bo ostatnia książka autorki (i zarazem moje pierwsze z nią spotkanie) nie do końca mnie zachwyciła (jak nie pamiętacie dlaczego, to sprawdźcie TU). Byłam jednak zaciekawiona informacją, że chociaż to fikcyjna historia, to jednak zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami, a takie pozycje lubię. I dziś, po lekturze, mogę się z Wami podzielić moimi wrażeniami.
Magda Antoszewska, choć pochodzi z prostej, wiejskiej rodziny, ma wielkie ambicje, chce być kimś. Jej życie zmienia się, kiedy wybucha II wojna światowa, a w okolicy, gdzie mieszka pojawiają się Niemcy - dziewczyna postanawia działać i wstępuje do konspiracji. Kiedy siostra i bratankowie Magdy zostają porwani, ona próbuje za wszelką cenę ich odnaleźć, nie wie jednak, że to nie będzie takie łatwe...
"Zrabowane nadzieje" to nie tylko opowieść o dzielnej młodej kobiecie, która pnie się po szczeblach w organizacji konspiracyjnej, ale też historia zwykłych ludzi, których wojna i okupacja dotykają bardzo mocno - oznaczają dla nich codzienny strach o przyszłość, głód, śmierć, utratę bliskich, poczucie beznadziei. Działania Magdy i jej przyjaciół z konspiracji są tu bardzo jaskrawie przeciwstawiane postawie mieszkańców wsi, którzy ze strachu godzą się na wszystkie niesprawiedliwości dotykające ich ze strony okupantów, którzy są niejako pogodzeni z tym, co im przypadło.
Wiele uwagi autorka poświęciła też losom dzieci porywanych i przetrzymywanych w specjalnych obozach, gdzie miały zostać złamane i zniemczone. Ich przedstawicielką w tej książce jest Adela, młoda dziewczyna z podkieleckiej wsi, która wraz z małymi bratankami została zabrana z domu i przewieziona do Kinder-KL Litzmannstadt, obozu koncentracyjnego dla dzieci. Jej oczami widzimy całą tragedię przywiezionych tam młodych Polaków, ich ból, upodlenie, głód i tęsknotę za domem.
Obraz obozu w Litzmannstadt (Łodzi), przytoczenie historii tzw. rabunku polskich dzieci oraz zwrócenie uwagi na losy dzieci zgermanizowanych, które odnalazły się w niemieckich rodzinach i z nimi pozostały, to najmocniejsze i najbardziej wartościowe wątki w tej książce. Widać, że autorka nie pominęła researchu historycznego w tej kwestii i że zadbała o to, żeby jak najbardziej obrazowo pokazać co się działo z niektórymi polskimi dziećmi w tym tragicznym czasie. Podobało mi się też to, że pewne aspekty tej opowieści nie są czarno-białe - pokazują, że życie, również i to wojenno-okupacyjne, ma w sobie wiele odmian szarości.
Mimo poruszania bardzo trudnej tematyki, pani Zawadzka potrafi swoją opowieść snuć z dużą lekkością i prostotą, ale również z pewną delikatnością i szacunkiem dla ofiar wojny, zwłaszcza dzieci. Jej opowieść, inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, jest pełna bólu, cierpienia i tęsknoty, bardzo poruszająca, pozostająca z czytelnikiem na dłużej. Nie jest idealna, ale nie będę się tu rozwodziła nad wadami, ważniejsze są emocje, jakie ze sobą niesie i historia, jaką opowiada.
Polecam, jeśli sięgacie po chwytające za serce, trudne wojenne opowieści i nie boicie się całej gamy emocji po lekturze...
autor: Nina Zawadzka
data wydania: 27 marca 2024 r.
wydawca: Wydawnictwo FILIA
liczba stron: 464
kategoria: powieść obyczajowa
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem FILIA.
Koniecznie muszę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńPolecam, myślę, że Ci się spodoba!
UsuńDobrze, że ten szacunek do ofiar wojny został zachowany.
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam...
UsuńJak znów najdzie mnie ochota na tego typu literaturę to z pewnością sięgnę.
OdpowiedzUsuńSuper :)
UsuńBardzo zachęcająco piszesz o tej książce. Możliwe, że kiedyś po nią sięgnę, ale jak na razie ciągnie mnie do zupełnie innych historii.
OdpowiedzUsuńDzięki i rozumiem, nie zawsze człowiek ma chęć na tego typu opowieści :)
Usuń