347. Nowe życie w urokliwych Rumiankach, czyli "Rumiankowa dolina" Mirosława Kubiak
Czytam książki już od wielu, wielu lat. Najczęściej wybieram powieści obyczajowe, mam więc już pewne doświadczenie w tym gatunku i mogę porównywać je między sobą. Kiedy sięgam po tego typu książkę, nastawiam się też jakoś na lekturę. I tak też było w przypadku Rumiankowej doliny Mirosławy Kubiak. Założyłam sobie, że będzie to ciepła obyczajówka o odnajdywaniu swojej drogi po przejściach, okazała się jednak moim małym rozczarowaniem…
Zaczyna się jak większość tego typu powieści – Beata jest kobietą sukcesu w średnim wieku, wydawać by się mogło, że ma wszystko: świetną pracę, przystojnego i oddanego męża, udaną córkę. Kiedy jednak zostaje zwolniona, a na dodatek okazuje się, że była zdradzana i oszukiwana przez małżonka, kobieta postanawia rzucić wszystko i uciec z Warszawy. Trafia do zaniedbanego domu, który kupiła pod wpływem impulsu, do miejscowości Rumianki, aby tam zacząć wszystko od nowa.
Jak już wspomniałam we wstępie, niestety nie podobała mi się ta książka. Przy czym od razu zaznaczę, że nie jest zupełnie zła, czy w jakikolwiek sposób szkodliwa, po prostu stanowi jak dla mnie zbiór oklepanych motywów charakterystycznych dla powieści obyczajowo-romansowych. Mamy kobietę w średnim wieku, która po tym jak straciła pracę i rozstała się z mężem, trafia do małej wioski, do rozsypującego się domu i próbuje zacząć od nowa. Całość rozgrywa się w malowniczej okolicy, ale oczywiście pojawia się pewna nieufność mieszkańców w stosunku do głównej bohaterki. No i najważniejsze – jest szybki i mało przekonujący wątek miłosny pod tytułem "kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością", ale żeby nie było zbyt łatwo, to pod koniec pojawia się do tego odrobina sensacji i coś jeszcze, ale nie zdradzę, żeby nie psuć lektury tym, którzy po tę książkę sięgną.
Nie podobało mi się to, że kilka wątków i zagadnień w tej książce zaczęło się, ale przeszło jakoś bez echa, pewne rzeczy aż się prosiły o rozwinięcie, albo chociaż jakieś logiczne zakończenie. Chociażby kwestia pracy głównej bohaterki, czy jej rozstania z mężem, które są jakoś tak spłycone, a potem jakby zapomniane w ferworze innych zdarzeń. Czy wspomniane historie o zabarwieniu miłosnym, które mnie totalnie nie przekonały, a chwilami wręcz powodowały przewracanie oczami w czasie lektury. Podobnie jak zakończenie tej książki. I główna bohaterka.
Ależ mnie denerwowała ta Beata! Była taka stereotypowa i bezmyślna, że nie mogłam zdzierżyć jej słów i zachowań. Nie podobało mi się też to, że właściwie się nie zmieniła przez całą książkę, pozostała taka sama, jaka była na początku historii, przed przeprowadzką do Rumianków. A że autorka dodała do jej postaci i całej książki mnóstwo naiwności i też pewną nutkę melodramatu, to tym gorzej mi się o niej czytało. Przy czym, całość była napisana bardzo lekko i przystępnie, więc mimo wszystko była to dla mnie dość szybka i sprawna lektura, szkoda tylko, że tak irytująca.
Gwoli wyjaśnienia – to, że mnie nie zachwyciła Rumiankowa dolina, nie znaczy, że będę Wam odradzać tę lekturę. Wiem, że wiele osób odnajdzie w niej coś dla siebie, bo nie mają dość tego typu opowieści. Ja po prostu mówię pas i biorę się za inne książki.
tytuł: Rumiankowa dolina
autor: Mirosława Kubiak
data wydania: 17 września 2025 r.
wydawca: Wydawnictwo FILIA
liczba stron: 336
kategoria: powieść obyczajowa
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję serdecznie za każdy komentarz i każdy głos w dyskusji.