39. Miłość, książki i serial, czyli podsumowanie lutego
Luty był dla mnie bardziej zaczytanym miesiącem niż styczeń, mimo iż przecież to najkrótszy miesiąc w roku. Podobno to miesiąc miłości, choć ja tego tak nie odczuwam. Chyba, że chodzi o miłość do książek ;). Wydaje mi się, że w końcu znalazłam swój sposób czytania, a i czasu jakby miałam więcej w tym miesiącu. Zaczęłam też przygodę z jednym serialem, o którym także dziś trochę opowiem. Zapraszam na podsumowanie miesiąca ;).
W lutym przeczytałam 5 książek, a dwie inne zaczęłam, udało mi się więc poznać o jedną książkę więcej niż w poprzednim miesiącu. Były to tak właściwie same powieści obyczajowe, albo tym podobne klimaty, więc nie poszerzyłam za bardzo swoich czytelniczych horyzontów ;).
Najlepszą książką lutego była dla mnie "Dziewczyna na klifie" Lucindy Riley, która zachęciła mnie do kontynuowania przygody z książkami tej autorki, a z kolei najgorszą - "Do wszystkich chłopców, których kochałam" Jenny Han, która mnie utwierdziła w przekonaniu, że książki dla młodszych czytelników to niekoniecznie moje klimaty :).
1. "Więzy miłości. Juda nieznany" Thomas Hardy - na temat tej książki napisałam kilka zdań na początku miesiąca. Nie będę się już powtarzać, dodam tylko, że oceniam ją na 6/10. Cała recenzja TU.
2. "Bella Poldark" Winston Graham - zakończenie mojej ulubionej sagi, o której ciągle mówię i piszę ;). Nie byłam zachwycona tym, jak to wszystko się skończyło, ale tę książkę oceniam na 7/10, trochę z sentymentu. Więcej na temat ostatniej książki o Poldarkach w TYM wpisie.
3. "Tamar" Francine Rivers - to było moje pierwsze spotkanie z tą autorką. "Tamar" to cieniutka książeczka będąca próbą zbeletryzowania krótkiego fragmentu z Biblii. Czyta się ją szybko, można ją przeczytać praktycznie w jeden wieczór. Autorka próbowała przybliżyć w niej historię Tamar, młodej kobiety, która podjęła bardzo desperacki krok, żeby móc począć i urodzić potomka, który będzie przedłużeniem rodu Judy. Dla nas, współczesnych ludzi, jej decyzje i zachowanie, a także postępowanie jej rodziny, jest niezrozumiałe, stąd próba wyjaśnienia kontekstu historyczno-społecznego tej historii, podjęta przez panią Rivers, jest warta uwagi. Jest to książka raczej przeciętna, charakteryzuje ją bardzo prosty język, ale jeśli ktoś chce sobie przybliżyć lub przypomnieć historię jednej z 5 kobiet wymienionych w rodowodzie Jezusa, to warto ją poznać. Moja ocena to 5/10.
4. "Do wszystkich chłopców, których kochałam" Jenny Han - książka z booktouru, którą czyta się szybko i bezproblemowo, ale przedstawia dość stereotypową historię, o czym wspominam w TYM wpisie ;). 5/10.
5. "Dziewczyna na klifie" Lucinda Riley - o tej książce opowiem trochę więcej. To druga powieść tej autorki, którą miałam okazję poznać (pierwszą było "Drzewo anioła", którego recenzje możecie przeczytać TU) i która to zachęciła mnie do dalszego poznawania twórczości pani Riley.
"Dziewczyna na klifie" to bardzo dobra powieść obyczajowa. Zawiera wszystko to, co lubię, a więc tajemnice rodzinne, trochę radości, trochę miłości, trochę nadziei, ale też nieco smutków i tragedii. Podoba mi się, że akcja dzieje się częściowo w Irlandii, w okolicach przepięknych irlandzkich klifów, które uwielbiam i które widziałam oczami wyobraźni w trakcie czytania ;). Ponadto autorka zastosowała ciekawy zabieg, bowiem opowieść o dwóch irlandzkich rodzinach, rozgrywająca się na dwóch przestrzeniach czasowych: w okolicach I wojny światowej i współcześnie, jest przerywana krótkimi przemyśleniami, dopowiedzeniami z perspektywy Aurory, jednej z ważnych bohaterek. Można nawet powiedzieć, że to wygląda jak wtrącenia narratora, albo nawet autora książki... Całość czyta się bardzo szybko i przyjemnie, język jest w porządku, dopasowany do realiów i osób, a historia wciąga, ale też wzbudza emocje i zachęca do przemyśleń. Polecam! 7/10.
****
Luty to nie były jednak tylko książki. W tym miesiącu zaczęłam też oglądać jeden serial, o którym słyszałam wcześniej trochę dobrego, nawet na czyimś blogu widziałam jego ocenę (nie pamiętam na którym, przepraszam...). Lubię klimaty okołomedyczne, chętnie czytam książki na ten temat, chętnie oglądam też filmy i seriale na ten temat jak "Ostry dyżur" czy "Doktor House", a nawet pisałam pracę maturalną na temat motywu lekarza w literaturze i sztuce. Kiedy więc usłyszałam o nowym serialu medycznym, na dodatek poruszającym tematykę autyzmu, wiedziałam, że to coś dla mnie. Dlatego też luty zaczęłam od oglądania serialu "The good doctor".
Wkręciłam się bardzo w ten serial, tak, że nie mogę się doczekać kolejnego odcinka, całe szczęście, że telewizja publiczna pokazuje je na bieżąco, niewiele czasu po premierze. Nie znam się za bardzo na medycynie, ale wydaje mi się, że to co ten serial pokazuje jest w miarę wiarygodne ;). Tak samo jak postać głównego bohatera, autystycznego młodego chirurga Shauna Murphy'ego też wygląda jak dla mnie przekonywająco, mimo iż nie miałam do tej styczności z osobą dotkniętą autyzmem i chorobę tą znam tylko z książek i Internetu. Bardzo lubię Shauna i podoba mi się, jak aktor dobrze odgrywa tę postać.
Podsumowując, to całkiem interesujący serial, dotykający ciekawej tematyki. Jeśli jeszcze go nie znacie, to zachęcam do obejrzenia przynajmniej pierwszego odcinka, może też się wciągniecie :)
****
A jak tam Wasz luty? Bardzo zaczytany?
Gratuluję ciekawego miesiąca. Mnie udało się przeczytać 8 książek. 😊
OdpowiedzUsuńSuper, bardzo dobry wynik! ;)
UsuńWiesz... przez Ciebie jestem na kacu serialowym - wiesz o co chodzi. I chyba gdyby nei Twoje wpisy to bym nie zabrała się za ten serial - widziałam 2-3 odcinki w telewizji ale jakoś nie miałam ochoty szukac po internecie. Potem mi przeszło xD
OdpowiedzUsuńJuż dawno miałam o to zapytać - oczywiście jesli to nie sekret - zainteresowały mnie te nuty. Grasz na jakimś instrumencie? :)
Ciesze się, że znalzłaś swój sposób czytania, bo o to w tym chodzi. Znaleźć swój styl - sposób na czytanie tak aby było wygodnie a przeczytane książki sprawiały przyjemność :)
"The good doctor" - również kilka razy widziałam w telewizji. Przyznam, że to jest ciekawy sposob patrzenia na medycynę. Zastanawiam się czy w prawdziwym świecie - nie tym serialowym zatrudnili by osobę z taką chorobą w medycynie, czy nie... przypuszczam, że nie mialoby znaczenia jaką wiedzę posiada, tylko to czy jest chory, czy nie a i pacjenci pewnie nie chcieli by aby ktoś taki ich leczył... chociaż nie wiem. Cięzko mi oceniać.
Haha wiem, wiem ;).
UsuńNie, nuty należą do mojej siostry, która gra na organach i ukulele ;). Ja sama się uczę grać na ukulele, ale mi średnio idzie...
Właśnie im dłużej oglądam ten serial, tym bardziej się zastanawiam nad tym czy w prawdziwym świecie by zatrudniono w szpitalu osobę z autyzmem. Wydaje mi się, że jednak nie, bo niestety osoby dotknięte autyzmem mają problemy z komunikacją, a w sytuacjach stresowych bywają też agresywne, co moim zdaniem wyklucza możliwość pracy jako lekarz. Swoją drogą, główny bohater go serialu cierpi na raczej łagodną postać autyzmu, ale widać jakie ma trudności w funkcjonowaniu w społeczności szpitalnej, właśnie przez problemy komunikacyjne... To trudny temat
Kac jak nic xD
UsuńPięknie wyglądają z tą książką - tak porozrzucane... podoba mi się :) A co do gry to jeśli sprawia Ci to przyjemność, nie ważne jak idzie ale aby do przodu :)
Ponadto pacjenci i inni lekarze najprawdopodobniej podważaliby diagnozy takich lekarzy a pacjenci być może uważali za chorobę psychiczną (nic o niej nie wiedząc). Jak już wspomniałam widziałam ten serial - nie dokładnie i nie na tyle aby się wciągnąc i również to zauważyłam... można by o tym rozmawiać ale jak wspomniałaś to trudne i gdyby się zapedzić to można by złapac doła
Te nuty to stąd, że Bella ćwiczyła śpiew i chciała zostać śpiewaczką ;).
UsuńTo prawda, pacjenci by źle odbierali lekarzy z autyzmem, zwłaszcza jakby taki lekarz im walił prosto z mostu różne niezbyt miłe wiadomości...
Piękne nawiązanie ;)
UsuńTo jedno a drugie to czy wierzyliby w autentyczność takiej osoby... (swoją drogą House również walił prosto z mostu ;P)
W sumie czasem się zastanawiałam czy House nie miał jakiejś lekkiej wersji autyzmu ;).
UsuńAle to prawda, by się zastanawiali czy to na pewno jest lekarz, a nie jakiś przebieraniec...
On to bardziej był wredny, zaborczy, uważał się za nieomylnego i wszystkowiedzącego a poza tym był uzalezniony.... i chyba nie chciałabym aby mnie leczył metodą prób i błędów. Poza tym nie wiem czy zauważyłaś ale praktycznie za każdym razem zlecał biopsje ;o
UsuńDokładnie i nawet plakietka lekarza by nie pomogła. Co to mało oszustów na świecie?
To prawda, najczęściej zlecał biopsję, a jego pracownicy najczęściej typowali toczeń ;).
UsuńSchemat i przewidywalność jakby innych badań nie było i chorób... gorsze było leczenie metodą prób i błędów - nim Ciebie wyleczyli (o ile wyleczyli) to "zepsuli" ci to i owo ;P Swoją drogą wczoraj zaczęłam ogladać drugi sezon Good Doctor (bez pierwszego) i jest Cuddy xD
UsuńA dzisiaj relaks z książką :D
Prawda, prawda. "House" był bardzo schematyczny, ale i tak go lubiłam ;).
UsuńJak zauważyłam Cuddy to byłam zaskoczona, ale tu jej rola się znacznie różni od tej w "Housie" ;). Swoją drogą, to wiesz, że scenariusz do pierwszego odcinka 2 serii napisał ten autor, który gra główną rolę? I jeszcze on wyreżyserował inny odcinek, chyba 15... Zdolny chłopak ;)
Mnie nie podobały się dwa ostatnie sezony - jakby na siłę ale ogólnie fajny serial do którego można wracać :)
UsuńNa prawdę? Ojej nie wiedziałam. Ja tego aktora w ogóle pamiętam z innych filmów i wówczas sprawiał wrażenie takiego "nijakiego" ale w tym serialu pokazał klasę - na prawdę wiarygodnie gra osobę chorą na autyzm :)
Wczoraj przeczytałabym cały pierwszy tom Poldarka gdyby nie fakt, że w nocy źle spałam i oczy zaczęły mnie boleć ale zaczełam dostrzegać drobne różnice między innymi w wyglądzie aktorów a opisem w książce. I mniej więcej wiem jaka różnica wieku była miedzy Rossem a Demelzą kiedy ją uratował ;)
To prawda, dwa ostatnie sezony były słabsze...
UsuńZgadzam się, w tym serialu Freddie świetnie sobie radzi. Swoją drogą, jest znany z tych dziecięcych ról, jak w "Charlie i fabryka czekolady" czy "Marzycielu", a chyba nie miał jakiejś takiej znaczącej roli jako dorosły...
I co, podobało Ci się? Tak, jeśli chodzi o wygląd aktorów i postaci w książce, to jest wiele różnic, np. książkowy Ross był wysoki i szczupły, a ten filmowy nie jest zbyt wysoki i jakoś bardzo szczupły, a Demelza z kolei w książce miała ciemne włosy, a w filmie jest ruda ;).
To jaka w końcu była ta różnica wieku? ;). Około 10 lat, jak pamiętałam, czy inna?
W końcu miał możliwość wybić się i pokazać coś więcej :)
UsuńFilmowy Ross jest mężczyzną - jest męski xD
No w filmie rzeczywiście jest Ruda :)
Ross miał 20 lat jak poszedł na wojnę - wojna trwała 2 lata, czyli kiedy wrócił miał 22. Demelza miała 13 - chociaż ja zrozumiałam, że blisko jej było do 14 - powiedzmy, że 13,5 bo dzisiaj w pierwszym tomie doszłam do momentu kiedy już ma 14 lat :) Wychodzi, że tak niecałe 2 lata różnicy - 1,5 roku :) Byłaś blisko :)
Wydawało mi się, że był starszy jak wrócił z wojny... Ale faktycznie, niedużo się pomyliłam ;)
UsuńStraszy? O ile? ;) Na tamte lata to i tak młodzieniaszkiem nie był - normalne było, że 15-latki wychodzą za mąż mimo iż to jeszcze dziecko. Inne czasy ;)
UsuńWiem, wiem, ale myślałam, że miał ze 25 lat przynajmniej. Tak jakoś mi się kojarzyło... Pierwszy tom czytałam w zeszłym roku, to nic dziwnego, że nie pamiętam
UsuńJuż wszystko wiem na 100%. Ross miał 27 lat a Demelza 17 (chociaż podała, że ma 18 - brakowało 9 miesięcy) i wzięli ze sobą ślub. W książce jest dokładnie i dobrze napisane jak ona go kokietowała, jak poczuła do niego cos więcej. Z kolei on... powiedzialabym, że traktował ją jak "córkę" lub siostrę - był jej mentorem, chciał być autorytetem ale zycie przybrało inny scenariusz ;)
UsuńCzyli miałam rację, jak nic 10 lat różnicy ;)
UsuńOszukane nieco mniej (jakby patrzeć na to co wpisała Demelza) xD
UsuńOj tam, oj tam ;)
UsuńWażne ze zeszli się i potem ze soba byli choć między nimi bywało różnie ;)
UsuńDokładnie ;)
UsuńAle nudno nie było - prawdziwe zycie. Fajnie, że nie słodkie i nie lukrowe - nierealne...To plus ;)
UsuńJa w lutym też sporo przeczytałam. Oby marzec był dla nas jeszcze lepszy pod tym względem.
OdpowiedzUsuńOby! ;)
UsuńU mnie luty wypadł słabiej niż zwykle - wszystko przez przygotowania do ślubu :) The good doctor tłumaczy akurat moja grupa tłumacząca :D Sama jednak go nie oglądam XD
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Ooo przygotowania do ślubu są zdecydowanie ważniejsze niż czytanie ;). Nie wiem kiedy ten wielki dzień, ale wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia!
UsuńA dziękuję :) 1 czerwca, robimy sobie prezent na Dzień Dziecka xD
UsuńŚwietny prezent ;)
UsuńGratuluję i życzę zaczytanego marca :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńSuper podsumowanie. :)
OdpowiedzUsuń~Pola
www.czytamytu.blogspot.com
Zapraszam!
Dzięki! ;)
UsuńAle grubasy!! Takie powinnaś liczyć podwójnie, a Poldarka to i potrójnie chyba :D
OdpowiedzUsuńTo tylko wydają się takie na zdjęciu ;). No dobrze, "Bella Poldark" ma ponad 700 stron, ale pozostałe są jednak cieńsze...
UsuńBardzo dobry wynik, brawo :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńMój luty nie był za dobry, ale bywa i tak. Twój wynik jest bardzo dobry, gratuluję. :) Słyszałam trochę o tym serialu i kusi mnie coraz bardziej. Może niedługo sprawdzę czy i mi się spodoba. :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;). Skuś się, może i Ciebie tak wciągnie ;)
UsuńU mnie luty wyjątkowo bogaty w recenzje. U Ciebie widzę również na bogato :)
OdpowiedzUsuńTak, w lutym jakoś dużo zrecenzowałam, jak na mnie ;)
UsuńU Ciebie na przekór :) Wszyscy narzekają na to, że luty był kiepski pod względem przeczytanych książek, a widzę, że Ty jesteś zadowolona. To dobrze. Te obszerne tomiszcze Poldarków robi wrażenie. Już ostatnio, po przeczytaniu Twojej recenzji, zapisałam sobie ten tytuł na kartce... ale nie potrzebnie, bo tak utkwił mi w pamięci, że chyba go nie zapomnę.
OdpowiedzUsuńBo u mnie wcześniejsze miesiące były kiepskie jeśli chodzi o książki, więc teraz nadrabiam ;). Cieszę się, że zachęciłam Cię do Poldarków ;)
UsuńDużo się działo u Ciebie w zaledwie jeden miesiąc :D U mnie fatalne zaległości.
OdpowiedzUsuńNadrobisz ;). U mnie poprzednie miesiące były słabsze czytelniczo...
UsuńUwielbiałam oglądać Ostry dyżur, kiedy byłam w gimnazjum leciał w TVN :D ja jeszcze nie sięgałam po książki Riley, ale mam je w planach :)
OdpowiedzUsuńSięgnij koniecznie po książki Lucindy Riley, są naprawdę warte przeczytania ;)
UsuńErvisha ostatnio wspominała mi o cyklu Poldark (i swoim zachwycie ;)) i teraz muszę przeczytać! :D
OdpowiedzUsuńCo do Lucindy - to samo, książki tej autorki już zbyt długo czekają na moją uwagę!
"The good doctor" - dziękuję, że przypomniałaś mi o tym serialu!!!! Dawno temu moja przyjaciółka wspominała mi "o świetnym serialu medycznym, gdzie główną rolę grał lekarz-autystyk" i oczywiście zapomniałam jego tytułu!
PS Ostry dyżur to moja wielka miłość, pierwszy serial, w którym zakochałam się bez reszty i prawdę mówiąc do dziś kocham go bardzo serio (bardzo, bardzo - jak ktoś mówi, że jest słabszy od Grey's anatomy lub Housa to odbieram to bardzo osobiście :D ). ♥ Przez oglądanie odcinka Bloodline o mały włos nie spóźniłam się na samolot! :D
UsuńRzeczywiście serial mnie wciągnął i zaczęłam czytać powieści - jestem po drugim tomie i czekam aż z biblioteki zadzwonią, że mogę przyhść po kolejne :D
UsuńWiesz, to ja wciągnęłam Ervishę w "Poldarków", albo przynajmniej do nich zachęciłam, bo w kółko piszę na ten temat ;).
UsuńLucindę Riley bardzo polecam, jej książki mają coś w sobie ;). Sama mam jeszcze dwie na półce do przeczytania i chcę zacząć jej cykl "Siedem sióstr".
"The good doctor" jest naprawdę wciągającym serialem ;). Bardzo polecam!
"Ostry dyżur" jest prekursorem "Grey's anatomy" i "House'a", więc nie wiem czemu ktokolwiek może twierdzić, że jest słabszy... Bez tego serialu by pewnie nie było innych medycznych ;). Od niego zaczął się boom na tego typu serie...
Zgadza się. Przypomniałaś i zachęciłaś. W telewizji widziałam 1-2 odcinki i to od któreś tam minuty ale nie byłam zachęcona na tyle aby oglądać... no ale potem szukałam gdzie mogę obejrzeć wszystkie odcinki - zrobiłam sobie maraton po skończeniu którego byłam na kacu serialowym xD No i teraz przeczytałam dwa tomy i drugi raz oglądam serial ale tym razem po woli xD I i II sezon spodobały mi się najbardziej, więc na razie planuje te dwa a w między czasie będę zerkać na The Good Doctor - odstępstwie od książek, bo książki są u mnie górą :D
UsuńWiadomo, książki zawsze górą ;). Ja to się nie mogę doczekać tego ostatniego sezonu Poldarka... Myślę, że kiedyś zrobię sobie powtóreczkę książek z tej serii, bo lubię wracać do ulubionych lektur ;)
UsuńJa również wyczekują z niecierpliwością a tu chyba jeszcze nic nie wiadomo o premierze :(
Usuńdokładnie, nie ma żadnych informacji...
Usuń:(
UsuńSzalone Wy! ♥ Nie miałam pojęcia, że to Ty namówiłaś Ervi do Poldarków! To ja teraz też muszę ich wciągnąć na moją listę! :D
Usuń"Ostry Dyżur" to jeden z seriali-matek całego nurtu seriali innych niż Moda na sukces. :P I mogą. Er poruszało ważne tematy (które do dziś są na czasie), ale nie mieliśmy tam samych ciekawych medycznych przypadków jak w pierwszych sezonach Grey's anatomy czy w całym Housie, nie było nowoczesnych sprzętów, obiektów czy badań. Była szara rzeczywistość, więc wiele młodszych osób uważa, że ER jest najzwyczajniej w świecie nieciekawy - nie tańczy, nie śpiewa i nie błyszczy. :P
Aga mnie nie namawiała, tylko zachęciła i umiejętnie a zarazem chyba nieświadomie wzbudziła duże zainteresowanie :D teraz pierwszy tom Poldarków czyta moja Mama i po przeczytaniu kilku zdań pyta kto to Poldark, Verity itp xD
UsuńDokładnie, zachęciłam ;). Ale w sumie ważny jest skutek, czyli to, że Ervisha się wciągnęła ;).
UsuńTo prawda, "Ostry dyżur", w porównaniu do współczesnych seriali medycznych wyglądał nieco biednie, bo te wszystkie ciekawe przypadki, supersprzęty medyczne etc. były jakby w tle, a ważniejsze było życie bohaterów, prawdziwe, bez koloryzacji. W tym serialu ludzie czekali na izbie przyjęć po kilkadziesiąt godzin, czyli tak jak to jest u nas obecnie ;). Samo życie.
A teraz w książki wciąga się moja Mama - epidemia Poldraka xD
UsuńPS To się leczy? xD
UsuńTo jest bardzo trudne do wyleczenia uzależnienie ;)
UsuńHaha xD a próbowałas? :D
UsuńNie, bo mi nie przeszkadza takie uzależnienie ;)
UsuńBo to przyjemne uzależnienie :D
UsuńGratuluję ciekawego miesiąca, ja w lutym wciągnęłam się w jeden serial i udało mi się przeczytać parę ciekawych książek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W jaki serial? Może i ja obejrzę, jak skończę "The good doctor" :)
UsuńU mnie przeczytane 6 książek mimo nawału innych zadań, więc jestem naprawdę zadowolona. Do tego obejrzałam kilka filmów po angielsku w ramach ćwiczenia języka.
OdpowiedzUsuńxoxo
L. (https://slowotok-laury.blogspot.com)
Super, to bardzo dobry wynik. Oglądanie filmów po angielsku to rozrywka i zarazem nauka, czyli przyjemne z pożytecznym ;)
UsuńJa w lutym przeczytałam jedynie dwie książki, a co do serialu "The good doctor" to raz próbowałam go zacząć oglądać, ale chyba i nie podszedł :)
OdpowiedzUsuńZ e-BOOKIEM POD RĘKĘ
Czasem tak bywa, że są gorsze miesiące pod względem czytelniczym... Ja tak miałam kilka miesięcy temu, że nie miałam czasu, a i chęci jakby mniej, na czytanie...
UsuńMi się akurat pierwsza książka z trylogii Jenny Han bardzo spodobała :), choć zdecydowanie w kategorii YA / lekkiej :D. Następne części były za to rozczarowujące.
OdpowiedzUsuńTo w takim razie dobrze, że porzuciłam tę trylogię po przeczytaniu pierwszego tomu :)
Usuń