140. Kobieta kontra prawo małżeńskie, czyli "Mąż i żona" Wilkie Collins
Dziś kilka słów o książce nienowej, bo mającej już 150 lat, jednak niedawno wydanej po raz pierwszy w Polsce. Jak wspomina tytuł tego posta, mowa tu o powieści "Mąż i żona" Wilkiego Collinsa. Po raz pierwszy spotkałam się z tym autorem przy okazji lektury książki pt. "Córki niczyje", ponieważ jednak nie wciągnęłam się w nią na tyle, żeby przeczytać ją do końca, odłożyłam ją na dłuższą chwilę. Potem sięgnęłam po krótką powiastkę pt. "Pieniądze mojej pani", o czym zresztą opowiadałam też TU na blogu. Następnie poznałam "Bez wyjścia", książkę, którą Wilkie Collins napisał razem z Charlesem Dickensem, a która to historia mnie rozczarowała (więcej TU), aby w końcu, w czasie przymusowego zamknięcia w domu, przeczytać wreszcie do końca "Córki niczyje". Po tych spotkaniach, nawet tym mniej udanym, wiedziałam, że chcę poznać całą twórczość tego autora, stąd wybór nowowydanej powieści "Córki niczyje". Zapraszam na recenzję ;)
tytuł: "Mąż i żona"
tytuł oryginału: "Man and wife"
autor: Wilkie Collins
tłumaczenie: Joanna Wadas
data wydania: 1870
data polskiego wydania: 23. marca 2020 r.
wydawca: Wydawnictwo MG
liczba stron: 574
kategoria: klasyka literatury
uwagi:
*znalazłam trochę błędów, ale nie przeszkadzały mi one w czytaniu.
Anna i Blanche to młode damy, właściwie nierozłączne od dzieciństwa. Dziewczęta są córkami dwóch przyjaciółek i w związku z różnymi tragicznymi wydarzeniami z przyszłości, wychowywały się razem, chociaż nie są siostrami. Jako dorosłe kobiety obie mają szansę wyjść za mąż, jednak są w jakże różnej sytuacji życiowej - Anna zmuszona jest naciskać Geoffreya Delaymana na potajemny ślub, żeby uniknąć pohańbienia, z kolei Blanche jest szczęśliwie zakochana w Arnoldzie Brinkwortha i nic nie stoi na przeszkodzie by została jego żoną. Okazuje się jednak, że los, prawo i ludzie bywają przewrotni, a przyszłość obu młodych kobiet może niekoniecznie okazać się pełna szczęścia...
Wilkie Collins w tej powieści porusza wiele ważnych, choć czasem wręcz kontrowersyjnych tematów, główny nacisk kładąc na pokazanie jak nieżyciowe, ale też jak szkodliwe bywają prawa i konwenanse, a także jak trudny był żywot kobiety w XIX wieku. Bardzo jaskrawo pokazuje zwłaszcza absurdalność prawa, szczególnie tego dotyczącego małżeństw oraz bezbronność płci pięknej w tej kwestii. Świetnie obrazuje to poniższy cytat, słowa, które zapisała jedna z bohaterek dotkniętych nieracjonalnością w kwestii praw i zasad rządzących ówczesnym społeczeństwem:
"Prawa mojego kraju, które powinny chronić mnie jako uczciwą kobietę, pozostawiły mnie bezradną"
Autor śmiało krytykuje nie tylko wspomniane prawo małżeńskie, ale też obłudę i hipokryzję szlachty, wszystkie te konwenanse, czy bezsensowne zakazy i nakazy towarzyskie. Nie boi się pokazywać gnuśności osób wysokiego stanu, ale też przesadnego zainteresowania ćwiczeniami fizycznymi i sportem, jakie było udziałem nie tylko XIX-wiecznych angielskich młodzieńców, ale i całej ówczesnej społeczności. Właściwie pan Collins śmiało i bardzo chętnie dzieli się w tej powieści swoimi poglądami na różne tematy, m.in. poprzez liczne komentarze narratora.
Historia opisywana przez autora jest właściwie dość ponura, choć nie brakuje w niej momentów zabawnych, absurdalnych postaci, czy ironicznych komentarzy do rzeczywistości w jakiej żyją jego bohaterowie, ale też jaka prawdopodobnie była też jego udziałem. Cała opowieść jest mocno zagmatwana, pełna zbiegów okoliczności i
chichotów losu, zmyłek i intryg różnych postaci. Podobają mi się liczne zwroty akcji w tej
książce, mały wątek kryminalny, a także zaskakujące zakończenie. Na uwagę zasługuje również styl autora,
taki lekki, trochę ironiczny, a zarazem pełen życia, wciągający i powodujący, że trudno się oderwać od całej opowiadanej przez niego historii.
"Każdy z domowników odczuwał ciężar bezsensownych zakazów towarzyskich, jakie sobie narzucił. A jednak każdy z nich byłby zgorszony, gdyby zadano mu proste pytanie: wiesz, że tyrania ta jest twoim własnym dziełem, wiesz, że tak naprawdę w nią nie wierzysz, wiesz, że tak naprawdę ci się nie podoba - dlaczego zatem jej ulegasz? Najbardziej wolni z ludzi cywilizowanego świata są jedynymi, którzy nie mają śmiałości zmierzyć się z tym pytaniem"
Bohaterowie, jak zwykle u pana Collinsa, są ciekawi i życiowi, choć nie z wszystkimi się można polubić. Wydaje mi się jednak, że autor miał trochę problem z postaciami kobiecymi. Najpewniej to kwestia czasów w jakich żył i tworzył, niekoniecznie jego prawdziwych przemyśleń, ale bohaterki tej książki są wyjątkowo emocjonalne, a mało logiczne, postępujące pochopnie, bez zastanowienia, podążające za chwilowymi kaprysami, a zarazem momentami bardzo wyrachowane. Brak silnych postaci kobiecych. Nawet Blanche, taka trochę buntowniczka, niby z silnym charakterem, ale działa często bez pomyślunku, grzebiąc swoje szanse na odnalezienie przyjaciółki i pokazując słabośc swojego charakteru.
Anne z kolei, przypominała mi bohaterkę innej książki tego autora - Magdalen z powieści "Córki niczyje". Ona również znalazła się w trudnej sytuacji, nie ze swojej winy (no, może jest trochę winna, ale jakby cała sytuacja społeczna i historyczna w jakiej się znajduje ma największy wpływ na jej położenie), ona też cierpi, również szuka zemsty i postępuje tak samo bezmyślnie jak wspomniana Magdalen. W ogóle warto zauważyć, że mimo iż kobiece bohaterki są niekoniecznie fascynujące, to jednak ta książka ma wymiar prokobiecy - obrazuje trudności związane z ich sytuacją w społeczeństwie, często bezradność wobec prawa i faktu, że jako żony muszą być posłuszne mężom, że bez nich właściwie nic nie znaczą i nic nie mogą.
Wydaje mi się, że jeśli chodzi o charaktery, to mężczyźni są tu opisani w sposób bardzo różnorodny, ale też często trafny. Znajdziemy więc w tej historii zarówno starszego dżentelmena obdarzonego ostrym dowcipem i dużą inteligencją, ale też mężczyznę, który jest kompletną szują i nie umie wziąć odpowiedzialności za swoje czyny, jak również młodego, przyjaznego, ale niekoniecznie ogarniętego życiowo młodego mężczyznę, który chcąc pomóc, sam okazuje się potrzebować wkrótce pomocy...
"Mąż i żona" to książka zaskakująca, pełna życia i interesujących bohaterów, ale też takiej fajnej ironii,
poruszająca trudne i niespodziewane tematy w sposób lekki i pełen kolorytu, przez co czyta się ją szybko i z dużym zainteresowaniem. Mimo iż została napisana 150 lat temu, to wciąż może poruszyć i zainteresować czytelnika, a także pobudzić do rozmyślań. Bardzo polecam!
Za możliwość poznania tej książki dziękuję Wydawnictwu MG oraz Bookhunter.pl, gdzie również znajdziecie moją opinię ;).
PS Czy są tu jacyś Harlana Cobena? Jeśli tak, to czy wiecie, że w przyszłym roku ukaże się nowa książka tego autora pt. "Win"?! Okazuje się, że mój ulubiony bohater wreszcie dostanie swoją własną powieść, bardzo się cieszę :)
Coś czuję, że to książka warta przeczytania. W ogóle już wcześniej miałam ochotę zapoznać się z autorem ale jakoś nie miałam okazji. "Córki niczyje" też czekają do nadrobienia :). Dobrze czasem coś wynieść z innych czasów, zwłaszcza, ze auror dość ważne tematy poruszył, a ta nutka ironii tylko mnie zachęca bardziej ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie, to powieść warta poznania, choćby ze względu na styl autora, czy na poruszaną przez niego tematykę absurdalności praw i konwenansów ;).
UsuńNa pewno zachęcają mnie ciekawe sylwetki bohaterów. Będę miała tę książkę na uwadze.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię zainteresowała ;)
UsuńCoś mi mówi, że ta książka przypadnie mi do gustu i powinnam ją przeczytać. 😊
OdpowiedzUsuńCoś mi mówi, że możesz mieć rację ;)
UsuńO Collins... jakoś mi z nim niee po drodze ;)
OdpowiedzUsuńA co czytałaś tego autora? ;)
UsuńWłaśnie nic xD
UsuńAaa myślałam, że coś przeczytałaś i Cię rozczarowało i dlatego Ci z nim nie po drodze XD
UsuńTutaj inne znaczenie :D
UsuńChętnie bym przeczytała :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
W takim razie polecam ;).
UsuńNie słyszałam o tej książce ale myślę że może mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńSuper, że Cię zainteresowałam ;)
UsuńNie czytałam tej książki ale kurczę skusiłaś mnie na nią dlatego z przyjemnością ją spałaszuję :)
OdpowiedzUsuńSuper, bardzo się cieszę, że Cię zainteresowała ta książka ;)
UsuńZastanawiałam się jakiś czas temu nad tą książką i widzę, że warto dać jej szansę. W takim razie dopisuję ją do swojej listy. ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto dać jej szansę ;)
UsuńOdniosę się do ostatniego pytania, ponieważ i ja nie mogę się doczekać książki o Winie! Jestem tak zachwycona ostatnią wiadomością, że o niczym innym nie myślę :D Uwielbiam Myrona, no ale jednak Win bije go na głowę :)
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam Wina! I szalenie mnie cieszy ten news ;)
UsuńNo proszę. Klasyka bywa ponadczasowa, jeśli chodzi o rozrywkę. Tematyka nierówności traktowania kobiet i mężczyzn w przeszłości ogromnie mnie oburza, ale także ciekawi. Książka zatem może być dla mnie dobrą lekturą.
OdpowiedzUsuńDokładnie, przyznam szczerze, że ja nawet lepiej odnajduję się w klasyce, niż w tych bardziej współczesnych książkach ;). Polecam Ci tę powieść ;)
UsuńBardzo chcę przeczytać tę książkę! Dziękuję za uświadomienie, że takowa w ogóle istnieje :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię nią zainteresowałam ;)
UsuńPiękna okładka ❤
OdpowiedzUsuńTeż mi się podoba, bardzo klimatyczna ;)
UsuńLubię sięgać po klasykę i sięgnięcie po książki tego autora jest w moim przypadku tylko kwestią czasu.
OdpowiedzUsuńSuper, ja też lubię klasykę ;)
UsuńMyślę, że mnie by zainteresowała :)
OdpowiedzUsuńW takim razie polecam Ci ją ;)
UsuńJak tylko zobaczyłam zapowiedź tej książki to czułam, że będziesz ją czytać. ;) Wilkie Collins wciąż na mojej liście do przeczytania. :P Wciąż i wciąż, ale pewnego dnia się uda, jestem pewna!
OdpowiedzUsuńHa, jestem bardzo przewidywalna, jeśli chodzi o lektury ;)
UsuńPiękna okładka! Z chęcią bym ja przeczytała :)
OdpowiedzUsuńTeż mi się podoba ;). I polecam!
UsuńLubię takie książki. W sumie nie tylko ksiażki, ale też i seriale czy filmy o innych czasach. Kobiety nie mialy łatwo...
OdpowiedzUsuńTo w takim razie ta książka powinna Ci się spodobać ;)
UsuńLubię XIX wieczne powieści, także te polskie. Uwielbiam Dickensa i siostry Bronte. Ostatnio czytałam książkę Anny Bronte, trzeciej z sióstr o tytule Lokatorka Wildfell Hall. Oczywiście w klimacie mezaliansowym, ale ciekawa. Mnie o dziwo nie znudziła, choć obawiałam się tego odrobinę. Miło mnie ona zaskoczyła choć najbardziej podobają mi się Wichrowe wzgórza Emily Bronte. Książka Dziwne losy Jane Eyre jakoś mnie nie przekonała. Chętnie zatem przeczytam twórczość pana Collinsa. Bardzo ładna recenzja.
OdpowiedzUsuńJa "Lokatorkę..." mam jeszcze przed sobą, stoi dumnie na półce i czeka na swoją kolej ;). "Wichrowe wzgórza" to z kolei nie jest moja ulubiona książka, za to uwielbiam "Jane Eyre", wracam do niej co jakiś czas.
UsuńMyślę, że twórczość pana Collinsa mogłaby Ci się spodobać, bo to podobne klimaty ;)