157. Co gra w duszy Edwardowi, czyli "Słońce w mroku" Stephenie Meyer
Przyznam się szczerze - jako nastolatka (mniej więcej w liceum) zaczytywałam się w sadze "Zmierzch". Akurat wtedy był boom na tę serię, pojawiła się też filmowa adaptacja pierwszego tomu i mnie również porwał tamten szał. I nie wstydzę się tego, bo chociaż nie są to książki szczególnie dobre, czy wartościowe, to dla mnie stanowiły świetną rozrywkę i porwały mnie w świat nietypowy. No bo właściwie, cokolwiek mówimy o twórczości pani Meyer, to trzeba jej przyznać, że pomysł z wampirami "wegetarianami" miała bardzo oryginalny, zresztą nie tylko ten...
Kiedy więc usłyszałam, że planowane jest wydanie nowej książki z tej serii, będącej "Zmierzchem" opowiedzianym z perspektywy Edwarda, wiedziałam, że tę powieść przeczytam, chociażby z sentymentu i ciekawości. Na pewno część z Was słyszała o aferze z "Midnight sun", kiedy to przed paru laty ta historia (zdaje się, że nie cała) wyciekła do sieci. Autorka się wtedy odgrażała, że w takim razie jej nie wyda. Jak widać jednak, zmieniła zdanie i w tym dziwnym 2020 roku, po 15 latach od amerykańskiej premiery pierwszego tomu, ukazała się ta nowa-stara część pt. "Midnight sun". Na język polski została przetłumaczona jako "Słońce w mroku" i właśnie dziś o niej opowiem ;).
"Słońce w mroku" to powieść przedstawiająca wydarzenia z książki "Zmierzch" z perspektywy drugiego głównego bohatera, czyli Edwarda Cullena. Razem z tym "młodym" wampirem przeżywamy więc jego radości i katusze związane z miłością do Belli, poznajemy nieco bliżej nietypową rodzinę Cullenów, dowiadujemy się o szczegółach i różnych okolicznościach wątków opisanych w pierwszym tomie sagi, poznajemy też tajemnice naszych bohaterów...
Do tej lektury podeszłam z odpowiednim nastawieniem - wiedziałam, że to będzie historia, którą znam ze "Zmierzchu", wiedziałam, że nie będzie to najlepsza książka mojego życia, a jednocześnie oczekiwałam od niej tylko dobrej rozrywki i kilku chwil oderwania się od rzeczywistości. I w ten sposób się właściwie nie zawiodłam, bo otrzymałam książkę na jaką się nastawiłam.
Nie mogę jednak powiedzieć, że mnie niektóre rzeczy w niej opisane mnie nie zaskoczyły. Przede wszystkim podobało mi się to, że dzięki niezwykłemu darowi Edwarda, mamy wgląd nie tylko w jego myśli, ale też w to, co się dzieje w głowach innych bohaterów (poza Bellą i jeszcze jedną osobą, co było takim fajnym "smaczkiem"). Umożliwia to lepsze zrozumienie niektórych spraw, zdarzeń, ale też zachowań postaci przewijających się w tej historii.
Podobało mi się też, że część wydarzeń, w pierwszym tomie serii zaledwie wspomnianych, tu doczekała się rozwinięcia i wyjaśnienia. Bardzo fajnie opisana jest na przykład scena pierwszego spotkania głównych bohaterów, możemy poznać wszystkie myśli i emocje Edwarda, zrozumieć dlaczego zachowywał się tak a nie inaczej. Swoją drogą, przemyślenia tego bohatera są bardzo, bardzo obszerne i szczegółowe, czasami aż zbyt obszerne i szczegółowe, bo wyłania się jego niekoniecznie dobry portret.
Z kolei obraz Belli widzianej oczami Edwarda jest jakże inny od tego jaki możemy zobaczyć w "Zmierzchu". Panna Swan jako obiekt westchnień, a zarazem największa pokusa głównego bohatera stanowi ciekawszą postać. Oczy zakochanego i zarazem opętanego żądzą krwi chłopaka upiększają ją nieco, ukrywają jej wady, ale wbrew pozorom nadają też nieco więcej życia tej bohaterce.
Autorka lubi w swoich powieściach (to znaczy w sadze "Zmierzch") delikatnie
nawiązywać do innych dzieł i postaci z klasyki literatury, cytując je i wspominając co jakiś czas i w tej książce również tego nie zabrakło. Tym razem pojawiały się liczne, choć nieprzesadne nawiązania do greckiego mitu o Persefonie (czyli Korze, córce bogini Demeter) - granat na
okładce, ale też słowa i myśli naszego wampirzego bohatera. Porównanie sytuacji Belli i jej związku z Edwardem do Persefony i Hadesa jest bardzo ciekawym i w sumie trafnym komentarzem.
Powieść ta jest dość obszerna, ma ponad 700 stron, a więc jest prawie dwa razy grubsza niż pierwszy tom, co pokazuje jak bardzo autorka rozwinęła tu historię znaną ze "Zmierzchu". Poziomem i stylem ta książka właściwie nie odbiega od poprzednich części, napisana jest prosto, językiem nieskomplikowanym, ale też bez jakichś błędów czy nielogiczności.
Co prawda cała opowieść chwilami bywała nieco nużąca i na siłę przeciągnięta (na przykład scena meczu ciągnąca się przez 4 strony, naszpikowana zwrotami związanymi z baseballem), ale ogólnie czytało się ją szybko i nawet przyjemnie.
Czy
ta książka była potrzebna? Niekoniecznie. Czy zmieniła moje życie? Na pewno
nie. Nie mogę jednak powiedzieć, że żałuję tej lektury. Była dla mnie
taką sentymentalną podróżą w lata młodzieńcze, przypomniała mi chwile, kiedy zaczytywałam się w
sadze "Zmierzch" i przeżywałam przygody Edwarda i Belli. Zapewniła mi trochę relaksu i oderwania się od stresów codzienności, a tego teraz potrzebuję.
"Słońce w mroku" to prosta książka, opowiadająca znaną historię, która nie odmieni Waszego życia, nie zapewni Wam niesamowitych przeżyć i wzruszeń, ale może być fajną rozrywką i możliwością zapomnienia się na chwilę. Jeśli tak jak ja byliście (lub jesteście) fanami tej sagi, to dla Was lektura obowiązkowa, jeśli jednak jej nie znacie albo nie lubicie, to nie polecam po nią sięgać, bo czeka Was srogie rozczarowanie ;).
Dziękuję Wydawnictwu za możliwość podróży w czasie dzięki tej lekturze ;)
Czy ktoś z Was tak jak ja zaczytywał się kiedyś w tej sadze? A może jesteście dalej fanami historii Edwarda i Belli? Macie chęć poznać tę książkę? Zapraszam do dzielenia się swoimi opiniami i doświadczeniami ;)
Zmierzch... kiedyś zaczęłam czytać ale poległam po kilku stronach xD
OdpowiedzUsuńBywa i tak, jedni się zaczytywali jak ja, inni porzucali po kilku stronach, albo w ogóle nie czytali ;)
UsuńPoznałam wszystkie części sagi Zmierzch.
OdpowiedzUsuńLubiłaś je?
UsuńNie wiem czy po nią sięgnę. Nie znam poprzednich tomów. Czytałam tylko ostatni i to z 5 lat temu, choć nie ukrywam jak było coraz głośniej o tej książce, miałam ochotę zapoznać się z tą całą serią, ale już mi przeszło.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Rozumiem, to nie są książki, które absolutnie trzeba przeczytać ;). Ja sama akurat się załapałam na ten szał, ale jakbym miała teraz sięgnąć po sagę, to bym się jeszcze zastanowiła, czy warto.
UsuńJa się zaczytywałam w "Zmierzchu" jako gimnazjalistka, dlatego z równie wielką chęcią wróciłam do serii. U mnie cały odbiór wypadł nieco gorzej niż u Ciebie, poza tym nie za bardzo wiedziałam, jak do końca ją ocenić. Czy przez pryzmat starych dobrych czasów młodości, czy przez wzgląd na jakoś publikacji. Ogólnie bardzo nudziły mnie niektóre myśli Edwarda (tak, np. te podczas gry w bejsbol), ale akcja z Jamesem to był sztos. :)
OdpowiedzUsuńTrudno ocenić tę książkę, tak jak wspominasz, bo nie wiadomo czy patrzeć na nią jako osobną publikację, czy przez pryzmat sentymentu :). Ja podeszłam do tej lektury z przekonaniem, że nie będzie to szczególnie wartościowa książka, więc nie poczułam totalnego rozczarowania.
UsuńAch ten Edward. Mam oczywiście w planach, bo całą serię darze wielkim sentymentem.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem Twojej opinii w takim razie ;)
UsuńPamiętam szał na tę sagę, ale ja jakoś od niej stroniłam. Dlatego tej książki pewnie też nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńRozumiem i nie będę Cię zachęcać ;)
UsuńCzytałam serię Zmierzch wiele lat temu, więc dla mnie przeczytanie tej książki też byłoby takim sentymentalnym powrotem. Myślę, że i ja po nią sięgnę za jakiś czas. ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak odbierzesz ten sentymentalny powrót do przygód Belli i Edwarda ;)
UsuńTeż zaczytywałam się "Zmierzchem" w liceum, ale tę pozycję z premedytacją odpuszczam. Prędzej bym wróciła do pierwszego tomu i sprawdziła, jak się "zestarzał" w moich oczach :D
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że się "zestarzał" w Twoich oczach, bo nie jest to historia ponadczasowa i też niekoniecznie dla dorosłych odbiorców ;)
UsuńHmm, tak naprawdę głupio mi się przyznać, ale nie czytałam książek z serii Zmierzch. Jakoś ominęła mnie ta fala, i w sumie też nie złożyło się, dlatego też poprzestanę chyba na filmach, choć zapewne tak dobre jak książki nie są :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Ale czemu głupio? Zdecydowanie nie są to książki, które trzeba znać ;).
UsuńRównież pozdrawiam :)
Kiedyś przeczytam przynajmniej jedną z części. Tak z ciekawości, żeby się przekonać, na ile różni się od filmów. Dla celów badawczych, można rzec ;)
OdpowiedzUsuńCzego się nie robi dla celów badawczych ;)
UsuńAh czytało się z wypiekami na twarzy. Te teamy stary Edzio, czy buszmen Kuba? No i czekanie na rozwiązanie. Właśnie to od tej sagi zaczęłam przygodę z motywem wampirów, wilkołaków. Czy wrócę do tego świata? Chyba nie. Może gdyby napisała autorka o Nessi i Kubie ooo to bym czytała. Ich romans mógłby być ciekawy ;) Jednak odgrzewane danie po raz drugi no nie koniecznie mnie nęci.
OdpowiedzUsuńWłaśnie ta książka to takie trochę odgrzewane danie, uzupełnione tylko o kilka małych smaczków. Dla mnie historia Renesmee i Jacoba jakoś nie byłaby ciekawa, może dlatego, że mnie zawsze irytował ten wilkołak ;)
UsuńPrzeczytałam "Zmierzch", bo koleżanki czytały i mówiły tylko o tej serii. Więc żeby mieć wspólny temat, też spróbowałam. Ale mnie się już od pierwszych stron nie podobało, a potem moje uczucia były tylko bardziej negatywne więc po kontynuację na pewno nie sięgnę
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://subjektiv-buch.blogspot.com/
Rozumiem i nie będę zachęcać. Nie każdemu ta seria może przypaść do gustu, bo nie są to książki najwyższych lotów ;)
UsuńNie dla mnie, a wspominając o "Zmierzchu" jeszcze bardziej mnie zniecheciłaś :)
OdpowiedzUsuńCóż, jako że to jest część sagi "Zmierzch" to trudno było o tym nie wspominać ;)
UsuńKiedyś czytałam tę serię ❤
OdpowiedzUsuńPodobała Ci się? :)
UsuńKiedy chodziłam do gimnazjum panował istny szał na Zmierzch, filmy widziałam wszystkie i byłam nimi zachwycona, a co do książek - przeczytałam pierwszy tom i odpuściłam. Później zaczęłam oglądać Pamiętniki wampirów i moje dobre zdanie na temat Zmierzchu uległo zmianie, ale przez pewien czas w moim zyciu byłam tą historia szczerze zafascynowana. :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei nie znam "Pamiętników wampirów". Jako licealistka byłam fanką sagi "Zmierzch", ale potem mi przeszło ;). "Słońce w mroku" to jak wspomniałam, sentymentalny powrót do dawnych czasów ;)
UsuńStoi na półce, a mam zaczęte 2 książki i ochotę rzucić je dla niej. :D Też podchodzę do tej książki, żeby się przy niej dobrze bawić.
OdpowiedzUsuńI takie podejście jest najlepsze ;)
UsuńPrzyznam szczerze - przeczytałam "Zmierzch" będąc już całkiem dorosłą na studiach i oczywiście ma on swoje wady, ale nie dajmy się zwariować. Było śmiesznie, chociaż język tej książki był nie najlepszy (dzisiaj po lekturach kilku erotyków wiem, że wcale nie był najgorszy...).
OdpowiedzUsuńZ tą książką mam tylko jeden problem - nie przemawia do mnie zmiana perspektywy... Sequel, prequel, nowelki, proszę bardzo, ale to samo innym narratorem? Nie czuję tego.
Mimo to, może właśnie dlatego chciałabym to przeczytać. Może będzie lepiej, w końcu to co napisałaś brzmi znacznie lepiej niż to co sobie wyobrażałam, a skonfrontuje wyobrażenia vs. rzeczywistość. ;)
Masz rację, ta seria nie jest ani lepsza, ani gorsza od wielu innych książek, choćby wspomnianych przez Ciebie erotyków.
UsuńRozumiem, że ta zmiana perspektywy budzi w Tobie wątpliwości, nie oszukujmy się, to zabieg po to, żeby napisać coś nowego, ale się nie "narobić, a jednocześnie zarobić na "starej" serii. Wiemy co się wydarzy, bo znamy "Zmierzch", więc autorka pokombinowała trochę i wymyśliła, że rozwinie trochę wydarzenia z tej książki. I te rozwinięcia były nawet ciekawe, poza zapychaczami w rodzaju opisanego na cztery strony meczu, czy powtarzającymi się przemyśleniami Edwarda dotyczącymi tego, że nie może być z Bellą bo coś tam...