273. "Moje serce było skute sy­be­ryj­skim lodem", czyli "Do końca moich dni" Anna Rybakiewicz

Od jakiegoś czasu czuję przesyt typowo wojennymi powieściami. Kiedyś zaczytywałam się w książkach tego typu, teraz coraz częściej ich unikam. Nie mogłam jednak przejść obojętnie wobec najnowszej powieści Anny Rybakiewicz pt. "Do końca moich dni", ponieważ przeczytałam, że porusza nieco inny aspekt wojennych trudności, a także, że jest to historia wzorowana na prawdziwych przeżyciach rodziny autorki. Zapraszam na kilka słów o tej książce, sprawdźcie, czy była lepsza od innych powieści pani Rybakiewicz (kto nie pamięta moich recenzji, to znajdzie je TU i TU).



Apolonia Dobkiewicz to kobieta w nieco podeszłym już wieku. Postanawia ona spisać książkę ze swoimi wspomnieniami z przeszłości, żeby nie zostały zapomniane. Przypadkiem, a może raczej zrządzeniem losu, maszynopis z jej rodzinną historią ulega zniszczeniu i kobieta musi zacząć od nowa. W spisywaniu pomaga jej sąsiadka, której Apolonia przekazuje wspomnienia z trudnych lat na w Kraju Ałtajskim, na Syberii...

W tej książce, w przeciwieństwie do poprzednich powieści autorki, nie odczułam romantyzowania wojennych sytuacji. Wręcz przeciwnie, mamy tu wątki miłosne, ale są one całkiem dobrze poprowadzone i przede wszystkim - nie są wątpliwe moralnie. Autorka pisze z dużą subtelnością, choć nie ucieka też od pewnej naiwności i spłaszczania przeżyć bohaterów. Nie brak tu oczywiście też melodramatycznych okoliczności i niepotrzebnej ckliwości, ale cała historia opowiedziana w tej książce poruszyła mnie do tego stopnia, że nie irytowało mnie to wcale. 

W historii Apolonii mamy dużo smutku, są tragedie i niesprawiedliwość, jest strata, ale też miłość, wszechogarniająca, niełatwa, zmuszająca do poświęceń. Autorce udało się tu pokazać całą paletę emocji, pokazać tragiczny los zesłanych na Syberię, ich ciężką pracę, wolę przetrwania, utraconą młodość, często też ból fizyczny i psychiczny, ale też to, że nawet w takich trudnościach znajdzie się miejsce na miłość. Nie jest to książka naukowa, tylko powieść historyczna osadzona w takim, a nie innym miejscu i czasie, do której natchnieniem była wspomnienia członków rodziny autorki, nie oceniam jej więc pod względem historycznej zgodności, a raczej przez pryzmat emocji, jakie sobą niesie. 

Bardzo poruszyła mnie ta opowieść, a konkretnie przeżycia bohaterów na wygnaniu syberyjskim, a także opowieść o stratach, jakie poniosła Apolonia. Wątki współczesne mnie z kolei nie porwały, były nieco zbyt naciągane, a pod koniec pojawiło się trochę zbyt wiele zbiegów okoliczności. Całościowo jednak oceniam tę książkę bardzo dobrze, pióro autorki nie jest może specjalnie finezyjne, ale umie pisać z pewną delikatnością, prosto, bez patosu, a przy tym na tyle dynamicznie, że jej powieść, mimo trudnej tematyki, czyta się naprawdę dobrze. 

Po lekturze "Do końca moich dni" stwierdzam, że to najlepsza książka autorki (z trzech, które przeczytałam). Nie jest oczywiście idealna, ale uważam ją za godną polecenia, zwłaszcza dla osób lubiących bardzo emocjonalne, poruszające powieści rozgrywające się w trudnych czasach i zostające choć na chwilę z czytelnikiem...

tytuł: "Do końca moich dni"
autor: Anna Rybakiewicz
data wydania: 24 stycznia 2024 r.
wydawca: Wydawnictwo FILIA
liczba stron:
kategoria: powieść historyczna

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem FILIA - współpraca reklamowa, barter.

Komentarze

  1. Mnie też bardzo mocno poruszyła ta książka. Piękne zdjęcie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta książka znajduje się na mojej liście lektur obowiązkowych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że to najlepsza książka autorki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że kolejne będą jeszcze lepsze ;)

      Usuń
  4. Muszę przeczytać, autorki jeszcze nie znam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę przeczytać, bo recenzja mnie przekonała! Też piszę recenzje książek. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cały czas się boję historycznych przekłamań w wojennych powieściach, melodramatyzmu, romantyzacji wojny, więc z reguły ich unikam. Może powinnam się przemóc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię! Nic na siłę, zwłaszcza, że większość tego typu książek niestety jest pełna melodramatyzmu i przekłamań historii... W "Do końca moich dni" może nie zauważyłam romantyzacji wojny czy wspomnianych przekłamań, ale już lekko melodramatyczne klimaty są tu obecne...

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz i każdy głos w dyskusji.