80. O pisaniu recenzji słów kilka...

Dziś wpis okołoksiążkowy, dawno takich nie było, a chciałabym napisać kilka słów na temat tego, jak wyglądają i jak, moim zdaniem, powinny wyglądać recenzje książkowe. Od razu zaznaczam, że to tylko i wyłącznie moje przemyślenia, nie uważam ich za jedyną oświeconą prawdę i będę wdzięczna za odrobinę dyskusji na ten temat w komentarzach pod wpisem ;).


Przede wszystkim, pewnie się zastanawiacie skąd mi się wziął ten temat... Otóż, jedna z blogerek napisała pod swoim wpisem, że zwrócono jej uwagę, że jej recenzje są przydługie, co mnie zaskoczyło i pobudziło do rozmyślań. Bo tak naprawdę, co to znaczy przydługie? Czy jest w ogóle jakiś przepis na to, jaką długość powinna mieć recenzja, zamieszczona przecież na czyimś prywatnym blogu? Czy powinno się to mierzyć w liczbie znaków, czy może w liczbie słów? A może ta liczba ekranów z niegdysiejszych badań czytelnictwa BN powinna być miernikiem długości opinii o książce? 


Rozmawiałam też ostatnio z koleżankami z pracy i zgodnie stwierdziłyśmy, że obecnie żyjemy szybciej, mamy mniej czasu na "głupoty", stawiamy więc krótkie i zwięzłe komunikaty, wolimy bylejakość... Czy jednak w dobie fast foodów, również i książkowe recenzje powinny być fast? Zauważyłam, że ostatnio na portalu LC pojawia się coraz więcej takich krótkich, szybkich, ale i nic nie znaczących recenzji, przyznam też ze smutkiem, że sama czasem takie zamieszczam. Nie wiem jednak czy to dobre, bo przecież skoro jesteśmy czytelnikami, skoro mamy czas na sięgnięcie po książkę, która przecież z reguły ma kilkaset stron, to czy przeczytanie kilkunastu zdań na jej temat tak bardzo nam zabierze czas? Czy przeczytanie cudzej opinii, choćby nawet dłuższej i bardziej rozbudowanej, jest stratą czasu? 

Recenzje mają wielką moc, zwłaszcza te rozbudowane, z różnymi przemyśleniami, konkluzjami, z wymienieniem choćby wad i zalet omawianej książki. Takie dłuższe opinie, zawierające coś więcej niż tylko streszczenie książki i dwa zdania, typu: "podobała mi się ta książka, bo szybko się czytało", są zdecydowanie wartościowe dla ich odbiorcy, który przecież jest potencjalnym czytelnikiem, mogą go zachęcić do poznania danej publikacji, czy wręcz przeciwnie, zniechęcić. Są też ważne dla samych autorów, pozwalają im bowiem na podzielenie się swoją opinią, na podyskutowanie o swoich lekturach. Dlatego komentowanie, że czyjaś recenzja jest przydługa, uważam nie tylko za niekulturalne, ale też nielogiczne. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że są długie opinie, które są nudne, a na dodatek nic nie wnoszące, ale na potrzeby tego wpisu pominę je milczeniem ;).

Z kolei te wychwalane, krótkie opinie, często bywają po prostu bezwartościowe. Jakie bowiem znaczenie ma recenzja, w której znajdziemy streszczenie książki i niczym nie podpartą opinię, w stylu: "nie podoba mi się". Żeby wiedzieć o czym jest dana publikacja, z reguły wystarczy przecież przeczytać blurp czy opis na stronie wydawcy, nie potrzeba do tego wchodzić na czyjegoś bloga, czy zerkać na którąś z kolei opinię na LC zawierającą ta samo streszczenie. Oczywiście, nie twierdzę tu, że w recenzji nie powinno się wspominać o treści książki, czy choćby w skróconej formie wspominać o tym co tam się dzieje, ale nie jest to najważniejsza część tego typu wypowiedzi. Tak samo z tym "nie podoba mi się", samo takie zdanie jest bez wartości, o gustach się nie dyskutuje, ale jak jest podparte jakimiś argumentami, choćby nawet i niekoniecznie logicznymi, czy literaturoznawczymi, to przecież jest chyba najważniejszą częścią recenzji. 

Krótka recenzja może również być wręcz bezcenną dla jej odbiorcy, musi jednak zawierać więcej, niż wspomniane wyżej streszczenie i opinia wyrażona w jednym zdaniu. Da się napisać kilka wartościowych zdań, które mogą być świetną motywacją do zapoznania się z daną książką, lub mogą w odpowiedni sposób poinformować o jej wadach. Dlatego nie krytykuję wszystkich krótkich opinii, tylko te nieprzydatne, niepotrzebne, nawet zaśmiecające portale książkowe i różne strony internetowe.

Ponadto, poza kwestią długości recenzji, nasuwa się również zagadnienie jej jakości. I nie mówię tu o prywatnych opiniach i spostrzeżeniach, tylko o sposobie ich przekazania. Niestety, ale często (na szczęście nie zawsze) się zdarza, że są publikowane bez zachowania jakiejś formy czy poprawności. Zdarzają się wprost karygodne błędy, niegramatycznie napisane zdania, liczne powtórzenia, nie mówiąc też o podstawie, jaką jest wyjustowanie tekstu i podział na akapity. Drażni to zwłaszcza w wypowiedziach zapalonych czytelników, którzy przecież powinni bardziej zwracać na to uwagę, w końcu są ze słowem pisanym za pan brat! Forma przecież jest ważna, oczywiście nie ważniejsza od treści, ale ułatwia potencjalnemu odbiorcy wygodniejsze i dokładniejsze zapoznanie się z myślami twórcy recenzji, z kolei autorowi ułatwia przekazanie tego, co myśli i czuje. 

Wiadomo, każdy popełnia błędy, ja sama czasem bywam z gramatyką i ortografią niekoniecznie zaprzyjaźniona, co widzicie zresztą w moich wpisach, ale ważne jest żeby dbać o to, co i jak się pisze. W końcu nie jest to pisanie dla pisania, tylko ma jakiś większy cel. Recenzje powstają przecież w celu podzielenia się z innymi swoim doświadczeniem danej lektury, żeby ich zachęcić do przeczytania danej książki, czy przestrzec przed publikacją mniej wartościową czy nieciekawą. Same w sobie są więc ważne, ale ich wartość może być tym większa, im bardziej ich autor się skupi na tym, żeby zadbać również o ich formę...

Na zakończenie jeszcze dwa zdania odnośnie gramatyki, ortografii i w ogóle formy tekstu - często jest tak, że osoba pisząca nie zauważa, że zrobiła błąd, nawet jak przeczyta swój wpis kilka razy, a ktoś z zewnątrz może coś takiego dostrzec od razu, warto więc kulturalnie zwracać uwagę na takie rzeczy, większość osób będzie wdzięczna. Pamiętajmy tylko, że lepiej nie robić tego na forum publicznym, tylko raczej w wiadomości prywatnej...



Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Blogi większości z Was odwiedzam i wiem, że akurat nie znajdę tam rzeczy, na które się dziś żalę, ale jestem ciekawa jak Wy to widzicie ;). Będę również wdzięczna za zwrócenie mi uwagi, jeśli popełniłam jakiś błąd, czy w tym wpisie czy ogólnie, a także jeśli moje recenzje wyglądają nie tak jak powinny... 
Z góry dziękuję za Wasze wypowiedzi :)

Komentarze

  1. JUż kiedyś troszkę o tym rozmawiałyśmy. Tak ludzie lubią krótkie recenzje bo jak zauważyłaś szybciej się je czyta a człowiek wiecznie pędzi do przodu. Z drugiej wynika to też z lenistwa - człowiekowi się nie chce.... jednocześnie jak człowiek leniwy to i krótkiej recenzji nie przeczyta. Sama po sobie widzę kto czyta moje recenzje - niejednokrotnie zastanawiałam się czy nie są za długie i doszłam do wniosku, że są... są przydługie co może nie tylko zniechęcać do przeczytania ale również odstraszać. Fakt, czy są ciekawe i w jaki sposób napisane pozostawiam czytelnikom - nie mnie oceniać. Jednocześnie tak już mam, że najczęściej nie potrafię pisac krótko - dłużyzna sama mi wychodzi i to od zawsze.... taka natura...

    Wspomniałaś również o krotkich ale treściwych recenzjach - tak to jest możliwe do napisania i sama wiesz, że niekiedy taka krotka recenzja wnosi więcej (przekazuje więcej treści) niz wypracowanie. Trzeba wiedzieć jak taką krótką recenzję napisać. Bywają też ksiązki o których człowiek chce dużo napisać jak również takie o których nie wiadomo co napisać bo np. sa nudne, jałowe, miałkie...

    Plusy na LC to już inna bajka... czasem zastanawiam się czy można je kupić i czy ktoś je kupuje.. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Twoje recenzje nie są przydługie! Są w sam raz, ani długie, ani krótkie, potrafią zainteresować czytelnika. A że ktoś ich nie czyta, tylko pisze komentarz, żebyś przyszła do niego na blog, to już inna sprawa i plaga w Internecie ;). Swoją drogą, nie dalej jak wczoraj usunęłam taki spamowy komentarz XD.
      Dłużyzna jest, według mnie wtedy, jak człowiek czyta i czyta i nic z tego nie wynosi, nic nie zapamiętuje, niczym się nie zainteresuje. I to jest kwestia i recenzji i książek :). Zgadzam się więc, że bywają książki, o których nie wiadomo co napisać, ale to już lepiej nie pisać nic, niż dwa zdania, które kompletnie nic nie mówią odbiorcy takiej opinii... Sama miałam w życiu przynajmniej kilka takich książek i po prostu nic nie pisałam :). Z drugiej strony, przecież wystarczy wspomnieć w paru zdaniach o czym jest książka, jacy są bohaterowie, klimat, styl pisania, ewentualnie można wspomnieć o wydaniu i już mamy recenzje ładną i w sam raz jeśli chodzi o długość :).

      Chyba nie da się ich kupić, ale kto to wie? Podobno lajki i obserwujących na Instagramie się da, to dlaczego nie na LC? Ale w sumie po co to robić? :)

      Usuń
    2. Dziękuję za miłe słowa. Cieszę się i jest mi miło, że Tobie te recenzję pasują :*
      Plaga, której nie da się wytępić :P

      Bardziej recenzji, czy książki? Jak uważasz? :)
      Na LC można i dwa zdania napisać jako przestroga dla innych czytelników lub przeciwnie... napisac krótko dlaczego warto przeczytać - zachwyt również potrafi odebrac mowę :)
      Jeszcze jedna kwestia, którą wiem, że uż kiedyś to zauwazyłaś - książka nie przypadła do gustu a człowiek nie wie jak o tym napisać nie krytykując ;)

      Może na LC można zarobić? ;)

      Usuń
    3. Chyba jednak w książkach jest więcej dłużyzn, ale to dlatego, że z natury rzeczy są dłuższe ;).
      To też prawda, można napisać i dwuzdaniową przestrogę, ale można też się trochę postarać i dodać trochę więcej na ten temat... Cóż, mnie zachwyt nie odbiera mowy nigdy ;). Nie spotkałam jeszcze książki, po której bym zaniemówiła z zachwytu, za to odwrotnie mi się zdarzyło kilka razy XD.
      Wątpię, żeby na LC się dało zarobić, bo niby jak?

      Usuń
    4. Dłużyznę można streścić ;P
      Pisanie recenzji to też sprawa weny... czasem człowiek nie wie co napisać ale przychodzi to po kilku dniach :)

      Tego nie wiem a pytać nie będę xD

      Usuń
    5. O tak, wena jest ważna! Bo czasem człowiek siedzi godzinę nad kartką/przed kompem i nie napisze nic, a czasem ma jakiś przebłysk, że siada i bez problemu opisuje co mu w duszy gra ;).

      Usuń
    6. postawiłabym między nimi znak równości ;)

      Usuń
  2. Teraz mamy takie czasy, że ludzie najchętniej czytają kilka zdań opinii pod zdjęciem książki na Instagramie. Bo tak szybciej, łatwiej itd... Ja osobiście nie wyobrażam sobie pisać w ten sposób o książkach, gdyż lubię dłuższe wywody. Swoje teksty czytam kilkakrotnie na głos, aby uniknąć błędów. Poza tym współpracuje z wieloma autorami, dla których rzetelna analiza ich prozy jest najważniejsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam, że bardzo przykładasz wagę do swoich recenzji, co się naprawdę ceni :). Właśnie, dla autorów rzetelne opinie są ważne, ale dla wydawnictw chyba nie zawsze, co wnioskuję po niektórych "recenzjach", które czytam w Internecie ;)

      Usuń
    2. Wioletto po recenzjach i tym co się dzieje zauważyłam, ze nie dla wszystkich...dla niektórych w tym także wydawnictw liczy się reklama i rozgłos a nie to co jest napisane o książce - można nie pisać nic, tylko wrzucić zdjęcie i jest ok :(

      Usuń
    3. No właśnie, też mam takie przekonanie jak Ervisha, że nie wszyscy stawiają na jakość recenzji... :(

      Usuń
    4. To widać na fanpage i insta

      Usuń
    5. Ale Instagram to inna bajka, bo tam niejako sam typ portalu wpływa na fakt, jak te recenzje wyglądają, jest bowiem nastawiony na obraz, nie na słowo i zdaje się, że są tam limity znaków ;). Wymusza to więc nastawienie się na aspekt wizualny, choć nie ukrywam, że przy takich ograniczeniach też się da coś mądrego i wartościowego napisać, czy w ogóle przekazać, a wiele osób tego nie potrafi...

      Usuń
    6. Nawet w 2 zdaniach można napisać coś mądrego (jak zaznaczyłaś) a nie skopiowac opis od wydawcy i jest ok... to nie fair w stosunku do czytelników i tych, którzy się przykładają... tak naprawdę. Ale internet i marketing rządzą się własnymi prawami

      Usuń
    7. Zgadzam się z Tobą, to jest nie fair w stosunku do odbiorców tych "postów" i w stosunku do innych blogerów/instagramerów etc. Ale najgorsze jest to, że niewiele możemy z tym zrobić :(

      Usuń
    8. Nie możemy nic zrobić bo to jest "modne", chwytliwe i ze strony reklamy sprawdza się

      Usuń
  3. Uważam, że niekiedy nawet krótka recenzja potrafi bardzo dużo czytelnikowi przekazać. Sama mam niekiedy taki mętlik w głowie, że nie wiem jak ubrać w słowa swoje myśli. Oczywiście i błędy ortograficzne mi się zdarzają. Chociaż staram się jak mogę, żeby je wyłapywać to wiadomo jak to bywa. Każdy jest człowiekiem i przytrafiają mu się pomyłki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym właśnie wspomniałam w tekście, że krótka recenzja może być wartościowa. I o tym, że błędy się każdemu zdarzają. Więc nie piętnuję jednego i drugiego, a raczej zwracam uwagę na sam problem, czyli na recenzje pisane byle jak ;).

      Usuń
  4. Przyznaję, że mnie zdarza się pisać długie recenzję, ale zawsze staram się wkładać w nie, jak najwięcej serca. Dlatego, ktos ktoś pyta mnie, jak pisać recenzje, zawsze odpowiadam: Pisz to, co dana książka wzbudziła w twoim sercu. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest świetna rada! U Ciebie na blogu widać, że piszesz z serca i na pewno nikt nie może powiedzieć, że Twoje recenzje są przydługie ;)

      Usuń
  5. Kiedyś nie robiłam odstępów między akapitami, ponieważ przy wklejaniu tekstu na bloga, blogger ich nie widział, a ja nie bawiłam się już w ręczne dzielenie treści. Strasznie mnie wkurzało, jak ktoś wytykał mi to jako błąd. Moje recenzje nie są długie (staram się jednak, by miały przynajmniej 500 słów), więc czytanie takiego zlepku nie było zbyt kłopotliwe. W końcu jednak uległam swoim czytelnikom i od niedawna zwracam uwagę na te dziadowskie odstępy.
    Co do wytykania błędów - niektóre literówki umykają nawet podczas wnikliwej analizy i korekty w wydawnictwach, więc o to nie warto robić krzyku. To już po prostu ludzkie chamstwo i czepliwość. Człowiek nie jest nieomylny, a komputer bardzo lubi grać mu na nerwach.

    Pozdrawiam,
    http://tamczytam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że to zmieniłaś, bo czytanie teksu w jednej kolumnie, bez przerw, jest niezbyt przyjemne, nawet jak nie są to długie recenzje ;). I nie są to "dziadowskie odstępy" tylko podstawa w edycji tekstu.
      Czym innym jest wytykanie błędów i czepialstwo, o którym piszesz, a czym innym zwracanie uwagi, żeby to, co piszemy było poprawne językowo i ortograficznie, a nie byle jakie. Nie jesteśmy dziećmi, które uczą się dopiero zasad pisowni, a z kolei komputer jest narzędziem, które właśnie często pomaga w poprawnym pisaniu. I prawdą jest, że człowiek nie jest nieomylny, ale dlatego tym bardziej powinien się skupić na tym, co pisze.
      A co do wnikliwej redakcji i korekty w wydawnictwach, to ostatnimi czasy różnie z tym bywa :)

      Usuń
  6. To prawda. Im dłuższa recenzja, tym bardziej wnikliwa, bardziej wartościowa... Tyle że ludziom często takich nie chce się już czytać. Ciężko potem trafić w gusta wszystkich więc warto zrobić tak. jak podpowiada serce. Ja z pisaniem bardzo długich recenzji mam problem w przypadku tych książek, które mi się podobają. Natomiast łatwiej mi się pisze o minusach danej publikacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że w sumie mam podobnie? To znaczy, o tych słabszych książkach pisze mi się lepiej, a jak coś mi się podoba, to czasem mam problem, żeby ująć to w słowa ;)

      Usuń
  7. Niejednokrotnie słyszałam, że moje recenzje są przydługie. ;)
    Dobrze mi się pisze na ok. 500 słów. To dla mnie optymalna długość żeby nie przynudzać zapchajdziurami, a jednocześnie przekazać coś wartościowego i wydaje mi się, że moi czytelnicy to lubią (a przynajmniej taką mam nadzieję! :D). Z drugiej strony nie zmuszam się - nie mam nic więcej do powiedzenia? To nie. Mam więcej? Też super. ;) Chociaż niestety, coraz częściej widzę, że ludzie to czytają głównie pierwszy i ostatni akapit...
    Krótkie formy pisać można, niektórzy mają ten dar przekazywania maksimum treści przy minimum tekstu. Jest to też forma, która jest mocno wskazana w tekstach naukowych, więc obcuję z nią dosyć często. Problem zaczyna się wtedy, kiedy jednak opinia nie jest wcale gruntownie przemyślana. Niektórzy skłaniają się ku niej, bo krótka forma daje też możliwość blefowania. Poznałam kiedyś blogerkę, która zaskoczyła mnie wyznaniem, że często pisze krótkie recenzje książek, których... Nie dokończyła czytać!
    Jakoś recenzji to osobny temat... Niestety dla wielu absolutnie nieciekawy. Osobiście nie obrażam się za wskazywanie mi literówek czy błędów. Każdemu może się zdarzyć, mnie też. Jakoś zawsze czytelnicy potrafią zrobić to z klasą, nie na zasadzie wytykania błędów czy najazdów, a bardziej podpowiedzi. ;)
    A tak zupełnie PS dla mnie książkowym fast foodem są zdjęcia książek na Instagramie. Mam problem z tak jawnym ocenianiem książek po okładkach... Już najgorzej jak jest zdjęcie i opis "super nowa książka" i oczywiście "dziękuję za przesyłkę wydawnictwu X"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za tak wyczerpujący komentarz ;)
      Wydaje mi się, że 500 słów to rzeczywiście taka najlepsza długość recenzji. Oczywiście, nie ma co pisać na siłę, żeby było więcej. Masz rację z tym czytaniem pierwszego i ostatniego akapitu, ostatnio sama to zauważam w komentarzach moich czytelników, że zapoznali się jedynie z początkiem i końcem mojego tekstu, a środek gdzieś im umknął, a przecież ja nie piszę długo :).
      O matko, jak można napisać opinię o książce, choćby nawet krótką, jak się tej książki nie doczytało? Szok, ale w sumie nie powinno mnie to dziwić, jak widzę ile książek niektórzy dostają do recenzji i jak szybko się wyrabiają :).
      Super, że masz takie podejście do wskazywania błędów i nie obrażasz się, jak ktoś napisze, że coś tam Ci nie wyszło. To obecnie bardzo rzadkie podejście, a jakie słuszne ;).
      Instagram to dość specyficzne medium, nastawione głównie na obraz, a nie na tekst, więc w sumie nic dziwnego, że stał się takim fast foodem książkowym... Ale w sumie, nawet w tych mini postach na tym portalu da się coś mądrego napisać, poza wspomnianymi przez Ciebie tekstami ;).

      Usuń
  8. Wiem, o której blogerce piszesz, zostawiłam pod jej wpisem komentarz będący mniej więcej streszczeniem Twojego wpisu :D Sprawa oburzyła mnie tym bardziej, że akurat ta blogerka wcale nie pisze specjalnie długich recenzji. Nie wiem jak autor takiego komentarza, ale większość ludzi czyta recenzje, żeby zdecydować czy warto daną książkę kupić. A czego się dowiedzą z "podobało mi się, polecam"? Ja chcę usłyszeć o czym jest ta książka, jakie jest tempo akcji, jak z kreacją bohaterów, jaki jest styl autora - a tego nie da się zmieścić w trzech zdaniach. A skoro ktoś nie ma 3 minut - bo więcej przeczytanie recenzji odpowiedniej długości nie zajmuje - to jak znajdzie czas na przeczytanie książki na 350 stron?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zapomniałam, która to była blogerka, ale pamiętam Twój komentarz na ten temat ;). On również mnie trochę natchnął na napisanie tego posta, ale mam też po prostu podobne odczucia na ten temat.
      Już nie mówiąc o tym, że napisanie do kogoś, że pisze przydługie recenzje jest wyjątkowo niekulturalne ;)

      Usuń
  9. Dziękuję za ten wpis! Uwaga została mi zwrócona na Instagramie i to nawet nie przez mojego obserwatora. Na początku zaczęłam się nad tym zastanawiać, a że to było tuż przed dodaniem recenzji, dlatego dodałam ten dopisek. Kolejna recenzja pokazała jednak, że nie potrafię napisać tych dwóch zdań o książce, musi być kilka dobrych akapitów - cóż, jeżeli ktoś nie ma ochoty tego czytać, to nikogo zmuszać nie będę. Jeśli jest choć jedna osoba, która lubi długie recenzje i mój sposób pisania, to warto pisać choćby dla niej :) i dla siebie oczywiście :)
    Jeszcze raz dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie pamiętałam na którym blogu to przeczytałam o przydługich recenzjach, super, że się przypomniałaś. Ten komentarz mnie natchnął na wpis, bo muszę przyznać, że się zbulwersowałam :). I powtórzę tu to, co napisałam u Ciebie na blogu, że Twoje recenzje wcale nie są przydługie. A poza tym, masz rację, jeśli ktoś chce krótką opinię, to niech nie czyta i tyle ;).

      Usuń
  10. Sama lubię czytać długie recenzje, wydają mi się dużo bardziej wartościowe niż kilka nic nieznaczących słów na jej temat. Poza tym, jeśli autor/ka takiej recenzji poda argumenty za i przeciw książce, to przynajmniej wiadomo, skąd się wzięła taka ocena, że nie jest ona wyjęta z kosmosu. Czasem zastanawiam się, czy moje recenzje nie są za długie, bo mało osób je czyta, jednak zawsze wracam do myśli, że blog ma być frajdą przede wszystkim dla mnie, nie da się dopasować pod osoby, których gustu się właściwie nie zna - przecież moje zdanie jest tak samo ważne. Często jest też tak, że po prostu krótkiej recenzji nie potrafię napisać, tyle myśli przychodzi mi do głowy i chcę się wszystkimi podzielić.
    Akapity to oczywiście podstawa, aczkolwiek czytałam kiedyś taki blog - nazywał się "Księgogród", niestety chyba został usunięty - w którym autorka pisała jednym ciągiem, miała jednak dosyć specyficzny styl, taki jakby strumień myśli, a przynajmniej ja tak to odebrałam i mi się podobało. Tworzyło to taki jakby "klimacik".
    A jeśli chodzi o justowanie tekstu, to długo nie mogłam się do tego przekonać ;) Po prostu podobało mi się, kiedy tekst był lekko rozjechany, ale tydzień temu mi się odmieniło i zaczęłam justować. I przyznam, że wygląda to bardziej elegancko i czytelnie. W sumie szkoda, że dopiero teraz się za to wzięłam.
    Jak widać, nawet komentarze wychodzą mi długie, a co dopiero mówić o pisaniu recenzji... Dlatego też wolę bloga od Instagrama, Instagram jest fajny, ale sama nigdy nie wiem, co mam na nim napisać, bo wszystkie te krótkie teksty pod zdjęciami wydają mi się takie same, przynajmniej u mnie XD Za mało pola do popisu.
    Nawiasem mówiąc, przygotuj się na nową, zapaloną komentatorkę - wcześniej nic nie komentowałam, bo zwyczajnie mój komputer nie rozpoznawał mojego konta Google i nawet, jeśli chciałam komentarz dodać, to się nie udawało. No, ale teraz wreszcie wyczyściłam cookies i co tam jeszcze trzeba było i chyba jest ok :) Mam nadzieję, że nic nie popsułam, bo informatyk ze mnie żadny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak obszerny komentarz i głos w dyskusji, uwielbiam jak otrzymuję takie reakcje na posty, dlatego cieszę się i zapraszam do dalszego komentowania ;).
      Nie wypowiem się odnośnie Twoich recenzji, bo przyznam szczerze, że o ile obserwuję Twojego Instagrama, o tyle nie zdawałam sobie sprawy, że masz bloga, ale już to nadrabiam ;).
      No właśnie, w krótkiej recenzji nie zawsze się da zawrzeć wszystkiego, co się chce i co powinno być w takim tekście zawarte. A i wiele osób po prostu lepiej sobie radzi z pisaniem dłuższych wypowiedzi ;).
      Zgadzam się również odnośnie Instagrama, nie daje on pola do popisu osobom, które lubią i chcą pisać, bo jest nastawiony bardziej na obraz, niż na słowo ;). U mnie to wygląda tak, że wrzucam kilka zdań, czasem mniej, czasem bardziej interesujących i odsyłacz do bloga...

      Usuń
    2. Spoko, i tak mi miło :) To widzę, że na Instagramie przyjęłyśmy podobny sposób działania :D Twoje zdjęcia są bardzo klimatyczne, takie ciepłe i domowe, ja zaś, jako że jestem Januszem fotografii, uprościłam je najmocniej, jak tylko się dało ;)

      Usuń
    3. Dziękuję za miłe słowa ;). Ze mnie żaden fotograf, a i telefon mam średni, ale coś tam próbuję, a i przydaje się aplikacja do obróbki zdjęć ;). Ale takie proste zdjęcia, które zamieszczasz na Insta, też mają klimat i są bardzo przyjemne...

      Usuń
  11. Muszę przyznać, że dla mnie nie ma dużego znaczenia czy recenzja jest dłuższa czy krótsza. Dla mnie najważniejsze jest, aby była wartościowa i przekazywała mi informacje, dzięki którym mogę zdecydować czy książka warta jest poznania czy nie. Sama staram się przekazywać te najważniejsze informacje nie zdradzając przy tym zbyt wiele, choć czasem mam wrażenie, że moje recenzje są właśnie za krótkie, że mogłam napisać więcej. :D Co do błędów - mi również zdarza się je popełniać, ale przy każdej recenzji sprawdzam po kilka razy jak wszystko wygląda i czy jest napisana poprawnie. Masz rację, że czasem zdarzają się karygodne błędy, aż kłują w oczy. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, najważniejsze jest, żeby recenzja była wartościowa i interesująca, a długość ma mniejsze znaczenie. Ale nie oszukujmy się, często trudno w kilkuzdaniowej recenzji zawrzeć wiele. No dobra, niektórzy to potrafią, ale większość z nas potrzebuje jednak bardziej się rozpisać, żeby coś mądrego wynikło z naszej pisaniny ;). Z drugiej jednak strony, tak jak piszesz, czasem nie ma już co więcej napisać :).

      Usuń
  12. To ja powiem tak. Sama pisze dość krótkie recenzję, bo nie mając czasu w życiu nie czytam jakoś specjalnie długich :) dla mnie recenzja ma w sposób krótki i dosadny opisać ocenę. Dlaczego, co było na tak, na nie. Nie uważam, aby wchodzenie i opisywanie każdej postaci z osobna, każdego wydarzenia było okej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, tu jest jeszcze kwestia, co uważasz za krótką recenzję ;). Jak wspomniałam we wpisie, mam tu uwagi odnośnie krótkich recenzji, które nic nie wnoszą, czyli tych zawierających streszczenie książki i jedno zdanie w stylu: podoba mi się.
      A o opisywaniu każdej postaci czy wydarzenia z osobna, nic nie wspominałam, więc nie musisz wyolbrzymiać, czy w ogóle zmienić znaczenia moich wywodów ;)

      Usuń
  13. Ja sama długich recenzji nie piszę, ale uważam, że warto napisać po prostu to, co się czuje, sądzi, uważa. Zawsze staram się skrócić fabułę swoimi słowami niż robić kopiuj-wklej z okładki. To wtedy jest takie moje :) Sama preferuję krótsze recenzje niż te długie, ale czasami te dłuższe też mi się podobają. Wszystko zależy od tego, kto ma jaką smykałkę :)

    http://www.whothatgirl.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, zależy od osoby. Krótkie recenzje również mogą być równie wartościowe, a nawet lepsze od tych dłuższych. Dla mnie tak naprawdę długość recenzji nie ma znaczenia, ważne jest, żeby była interesująca, napisana poprawną polszczyzną i żebym dzięki niej miała jakieś pojęcie o książce, którą opisuje. A skutkiem czego, żebym mogła na jej podstawie zastanowić się, czy warto sięgać po tę konkretną książkę, czy nie ;).

      Usuń
  14. Temat, który z pewnością wywoła wiele kontrowersji. Osobiście uważam, że nie ma jednej recepty na idealną recenzję. Ja raz piszę tak, innym razem tak. Jeżeli mam dużo do napisania o danej książce, to recenzja jest dłuższa. Zdarza się też, że nie jestem w stanie napisać zupełnie nic o danym tytule i w recenzji pojawia się ledwo parę zdań. Jeżeli komuś to przeszkadza to trudno, nie chcę robić niczego na siłę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wydaje mi się, że nie ma w tym wpisie kontrowersji. To, że jestem przeciwko bylejakości w pisaniu, nie jest przecież kontrowersyjne ;). I nie piętnuję krótkich recenzji, tylko stwierdzam, że z reguły (ale nie zawsze), żeby napisać coś mądrego o jakiejś książce, potrzeba jednak więcej niż przepisania jej streszczenia i dodania dwóch zdań od siebie ;). Nie chodzi o to, żeby pisać długaśne elaboraty, tylko żeby napisać coś wartościowego i poprawnego pod względem językowym...

      Usuń
  15. Sama lubię się rozpisywać nad książkami, szczególnie nad tymi,które mocno mnie poruszyły. Nie uważam osobiście, by było coś złego w tym, że dzielimy się jak sama zauważyłaś własnymi przemyśleniami. Znacznie lepsza jest dla mnie szczera opinia pełna emocji, może być nawet chaotyczna, bo to jest najlepsza rekomendacja moim zdaniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, zgadzam się z Tobą, szczere opinie są najlepsze :)

      Usuń
  16. Bardzo ciekawy pomysł na wpis :) Ja przyznam się, że nie lubię tych recenzji/opinii, w których zamieszczany jest oryginalny opis książki z okładki. Przecież każdy może sobie wpisać ten tytuł w wyszukiwarkę i sam znaleźć ten opis. Według mnie w recenzjach jest to zupełnie niepotrzebne, bo jako osoba, która ma już lekturę powieści za sobą, powinnam przytoczyć bardziej rozbudowany opis, właśnie taki, którego nie znajdziemy na okładce. A opisy na okładkach często nie są odzwierciedleniem fabuły książki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, blurpy często bywają raczej wyobrażeniem na temat książki, a nie jej opisem ;). A czasem zdarzaj się się też spojlery w tychże, co jest w ogóle niedopuszczalne...

      Usuń
  17. Witam. Jeśli opisuję książkę to robię to zazwyczaj w sposób emocjonalny... A co to znaczy? hmmm myślę że -przeżywam... robię to tak jak czuję. To jest sprawa bardzo indywidualna, każdy z nas jest inny więc i u każdego recenzja będzie inna i oryginalna. Książki to magia :) pozdrawiam asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że każdy jest inny i inaczej pisze, ale w moim wpisie skupiłam się raczej na kwestii formy, niż treści. Emocje emocjami, ale poza nimi coś w tej recenzji musi być ;)

      Usuń
    2. tak, człowiek...
      P.s bardzo ładne logo masz bloga.

      Usuń
  18. Jak się ciekawie złożyło, że akurat dzisiaj natknęłam się na ten tekst! Dosłownie kilkanaście minut temu podrzuciłam przyjaciółce recenzję, w której zwróciłam uwagę na to, że 80% treści to opowiedzenie, o czym jest książka, z kolei cała opinia (tudzież recenzja) została zawarta w jednym, finałowym akapicie...

    Osobiście wolę, kiedy recenzje są dłuższe, a przy tym starannie omawiają interesujące mnie elementy - lubię wiedzieć, czy książka ma wartościowych bohaterów, prezentuje intrygującą fabułę oraz czy dany autor w ogóle potrafi pisać. Z drugiej strony, gdy zdarza się, że mam mniej czasu, lubię znaleźć w jednym akapicie podsumowanie całej wypowiedzi, skąd od razu wiem, czy po daną powieść warto sięgnąć (albo czy warto później poszukać więcej informacji o tej książce).

    Niestety żyjemy w takich czasach, jak już wspomniałaś, że ludziom nie chce się czytać (a może po prostu nie mają na to czasu) i dość szybko tracą cierpliwość. W związku z tym teoretycznie krótkie recenzje mogłyby się bardziej sprawdzić przy pozyskiwaniu potencjalnych czytelników, ale czy warto? Ja chyba wolę napisać coś dłuższego, niż zostawić kilka krótkich zdań o książce. Czułabym się, jakbym potraktowała daną powieść po macoszemu.

    www.kulturalnameduza.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za Twoją obszerną opinię na ten temat ;).

      Zgadzam się, nasze preferencje odnośnie długości recenzji są zależne od tego ile mamy czasu, czego się chcemy dowiedzieć etc. Stąd, ja też sięgam czasem po te krótkie, kilkuzdaniowe opinie, ale wtedy z reguły kieruję się na LC, a nie na blogi... Wydaje mi się, że blog z reguły jest miejscem na takie dłuższe wypowiedzi, na więcej przemyśleń, rozważań na dany temat. To przecież coś w rodzaju naszego osobistego pamiętnika, w którym dzielimy się refleksjami odnośnie naszych lektur... Dlatego, drażnią mnie wspomniane na samym początku wpisu komentarze, ale też krótkie opinie, w których 80% stanowi streszczenie książki...


      Usuń
  19. Od dawna piszę recenzje dla portalu granice. Starałam się tam pisać długie i obszerne teksty. Zdobywałam punkty za to, które mogłam wymienić na książki, więc się opłacało. Zresztą dokładniejsze analizy książki sprawiały mi przyjemność:). Założyłam bloga książkowego i przez chwile myślałam, że będę wklejać tam te same recenzje, żeby przy okazji zapoznawać się z opinią innych blogerów, ale zamiast tego zaczęłam wklejać ich streszczenia. Dlaczego? Bo przynajmniej ktoś to czyta. Zauważyłam, że niektórzy, widząc obszerniejszy tekst, ignorują wpis albo udając, że przeczytali, piszą coś w stylu: zainteresowałaś mnie (zabawne są takie komentarze przy negatywnych recenzjach :D). Rozumiem, że nie każdy ma czas. Najbardziej jednak smutno się robi na moim drugim blogu, gdzie ludzie w większości tylko oglądają zdjęcia. Tekstu jest tam tyle, co nic, ale i tak go nie przeczytają. Skąd to wiem? Mój mąż prowadzi ze mną tego bloga. Pisaliśmy o tym kilka razy i kilka razy się przedstawiał, a pod jego postami i tak piszą do mnie :). Coś czuje, że jakbym wstawiła teraz zdjęcie kupionej maskotki, chwaląc się np. prezentem, to kilka osób napisałby mi, jaka jestem zdolna, pomimo informacji :P. Chyba dlatego wszyscy z blogów przenoszą się na Instagrama. Tam zamiast recenzji wystarczy ładne zdjęcie książki ;), no i nie trzeba komentować, wystarczy serduszko. Zostawiam Ci takie za ten post <3.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za ten głos w dyskusji ;).
      Zgadzam się z Tobą, że ludzie często jak widzą dłuższy tekst to go nie czytają do końca, albo w ogóle pomijają. Ale, na szczęście nie wszyscy tak robią. I chyba dla tych, którzy czytają całe opinie warto pisać ;).
      Co do sytuacji na Twoim drugim blogu, to jest mega przykra. Kurczę, to lepiej nic nie pisać, niż pokazywać swoją ignorancję takimi komentarzami...
      Ja konto na Instagramie posiadam, jak widać z lewej strony, dodaję też zdjęcia, ale jakoś nie mogę się przekonać do tego portalu. Chyba właśnie przez to ograniczenie treści, a skupienie się na obrazach. Bo tak się składa, że jednak piszę nieco lepiej, niż robię zdjęcia ;)

      Usuń
  20. Według mnie, na Goodreads i tego typu portale właśnie najlepsze są krótkie, wnoszące coś, ale zwięzłe wrażenia. Bo tego się przecież na szybko np. w księgarni używa.

    Co innego recenzje na blogach :). Jednak zawsze warto przejrzeć całość przed publikacją i trochę pousuwać, skrócić tekst. To jak z nagrywaniem filmu - po nagraniach część surowego materiału okazuje się zbyteczna. Zostawiona - tylko zanudzi odbiorcę, sprawi, że przekaz będzie mniej wyraźny i obniży jakość filmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą, na portale książkowe czy strony księgarni internetowych lepsze są krótsze, ale wartościowe recenzje, za to na blogu warto opisać dłużej to, co się chce powiedzieć o książce, przy okazji sprawdzając czy jednak nie jest za długo ;)

      Usuń
  21. Niestety mam wrażenie, że wszystkie długie treści są dla dość wąskiego grona odbiorców. Ale jednak takie osoby nadal istnieją. Wydaje mi się, że są potrzebne zarówno krótkie recenzje, abyśmy mogli zorientować się czy dana pozycja w ogóle może nas zainteresować, ale także te długie, gdy na przykład po lekturze chcemy porównać swoje przemyślenia, "wymienić" się nimi.

    Od jakiegoś czasu mniej osób czyta książki, prasę, ale jakiś czas temu dopadło to także treści w Internecie. I z jednej strony trudno się dziwić, w końcu cały czas mamy coraz mniej czasu...
    Ale niektóre treści, okrojone ze swojej objętości, całkowicie straciłyby swój charakter.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz i każdy głos w dyskusji.