84. Dziękuję, ale nie przeczytam tego ponownie, czyli "Dziękuję i zapraszam ponownie" Agata Majchrzak
Cześć, mam na imię Agnieszka, mam 28 lat i jestem singielką, trochę z wyboru, a trochę z powodu splotu różnych okoliczności życiowych. Nie wstydzę się tego, nie rozpaczam nad swoim losem i nie żalę się wszystkim naokoło. Po prostu tak jest, to moje życie, do którego jestem przyzwyczajona i które lubię. Ale z powodu mojego "singielstwa" chętnie sięgam po książki, których bohaterkami są dziewczyny podobne do mnie, w podobnej sytuacji życiowej, bo lubię się wczuć w postać o której czytam. I niestety, praktycznie za każdym razem spotyka mnie rozczarowanie...
Dlaczego? Bo z reguły w powieściach singielki przedstawiane są w ten sam sposób: zdesperowane dziewczyny z nadwagą i kiepską pracą, pożałowania godne kobiety, które nie wiedzą czego chcą i upijają się samotnie lub w grupach, albo zajadają smutki czekoladą/lodami/chipsami... Nie rozumiem dlaczego się tak dzieje, czemu nikt nie pokazuje szczęśliwych singielek, albo przynajmniej takich, które mają dobrą pracę i są choć trochę zadowolone z życia. Na serio, są takie, trzeba tylko się pozbyć stereotypów! A tego autorzy jak widać nie potrafią i w tej krótkiej powiastce, o której dziś wspomnę, niestety jest podobnie...
tytuł: "Dziękuję i zapraszam ponownie"
autor: Agata Majchrzak
data wydania:
wydawca: Novae Res
liczba stron:
kategoria:
uwagi:
*debiut literacki
*to może być pierwsza część jakiejś serii, bo zakończenie ma pozostawiające czytelnika w zawieszeniu. To jednak moje wrażenie, nie zostało nigdzie wprost napisane, że będzie jakaś kontynuacja...
*to może być pierwsza część jakiejś serii, bo zakończenie ma pozostawiające czytelnika w zawieszeniu. To jednak moje wrażenie, nie zostało nigdzie wprost napisane, że będzie jakaś kontynuacja...
Główna bohaterka tej książki, o wdzięcznym imieniu Ula, jest trzydziestoletnią singielką, która szuka księcia na białym koniu. Ta młoda kobieta ma na dodatek kiepską pracą, której nie cierpi, a która jest poniżej jej wykształcenia. Ma również postrzeloną przyjaciółkę - dietetyczkę, która zmienia mężczyzn jak rękawiczki. I jak tu w takiej sytuacji być naprawdę szczęśliwą?
Ta książka to moje wielkie rozczarowanie... Sięgając po nią nastawiłam się bowiem na lekką, ale niegłupią opowieść o życiu współczesnej singielki, a tymczasem otrzymałam powiastkę bez większego sensu... Zawsze przykro mi oceniać nisko jakąkolwiek publikację, a zwłaszcza debiut literacki,
ale niestety, ta powieść nie zasługuje na wysoką ocenę. Autorka we
wstępie przyznała, że napisała tę historię w prezencie dla mamy i wydaje
mi się, że powinna ona pozostać znana tylko i wyłącznie rodzinie, bez publikowania i przekazywania jej szerszej publiczności.
Dlaczego? Bo ta powieść to chaotyczny potok tekstu, napisany w bardzo pospolitym i naiwnym stylu, bez ładu i składu. Miała być chyba zabawna i nieco ironiczna, ale wyszła z tego wszystkiego powiastka bez
sensu i bez polotu, niestety. Zacznijmy od tego, że całość jest napisana w sposób wyjątkowo męczący, na dodatek w tej książce prawie nie ma dialogów. Jest to praktycznie monolog z perspektywy męskiego narratora, który jest irytujący, a na dodatek lubi wtrącać w swoją opowieść różne nieciekawe, momentami naiwne, albo wręcz beznadziejne przemyślenia. Karykaturalny to jest narrator, bowiem czasem bywa wprost wszechwiedzący, na przykład wie co się dzieje z bohaterką na zapleczu sklepu, gdzie pracuje czy w trakcie szkolenia gdzieś daleko. A czasami nasz pan opowiadający jest wręcz stalkerem, który podgląda główną bohaterkę zza firanki, np. podziwiając jej bieliznę i snując rozważania na ten temat, co jak dla mnie jest wyjątkowo obrzydliwe.
Tak naprawdę ta książka, poza wspomnianym dziwnym narratorem, nie ma niczego co by ją wyróżniało spośród innych powieści dla kobiet. Znajdziemy w niej bowiem stereotypową główną bohaterkę z mało ciekawym życiem, a nie znajdzie się żadnych nietypowych, czy chociażby ciekawych wydarzeń i postaci. Jak już się pojawia jakaś akcja, to jest tak nieprawdopodobna, że aż momentami bezsensowna. Być może Ulka miała tu być taką zwykłą, szarą kobietą, przedstawicielką takich zwyczajnych singielek z nadwagą, ale stała się raczej to polską wersją Bridget Jones i to niestety, zdecydowanie słabszą od angielskiego oryginału. I tak naprawdę w tej historii jest bardzo mało miłości, czy w ogóle związków, więcej jest o szarym życiu Ulki i jej perypetiach w smutnym miejscu pracy, a więc w markecie jakiejś większej sieci handlowej.
"Dziękuję i zapraszam ponownie" jest reklamowana jako "powieść o współczesnej kobiecie, która pragnie kochać i być kochaną". Ja bym jednak powiedziała, że jest to raczej historia osoby, która nie wie czego chce, nie umie sobie radzić w życiu, a smutki zapija, albo zajada słodyczami, nie różni się więc od tysięcy bohaterek książek dla kobiet. Nie będę więc polecać tej książki, chyba, że ktoś szuka sobie powiastki na odprężenie po trudnym dniu. W takim celu się nada idealnie, bowiem czyta się ją szybko i w sumie bezmyślnie, nie zostaje w pamięci na dłużej...
Mimo wszystko, za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Novae Res oraz portalowi książkowemu Bookhunter.pl, gdzie również znajdziecie tę recenzję.
****
P.S. Cieszę się, że poprzedni wpis został dobrze przez Was przyjęty i zaciekawiła Was książka, o której pisałam ;).
Mam obecnie zastój recenzencki, choć nie czytelniczy, więc następny wpis to będzie podsumowanie miesiąca, a potem się zobaczy ;).
Mimo wszystko, za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Novae Res oraz portalowi książkowemu Bookhunter.pl, gdzie również znajdziecie tę recenzję.
****
P.S. Cieszę się, że poprzedni wpis został dobrze przez Was przyjęty i zaciekawiła Was książka, o której pisałam ;).
Mam obecnie zastój recenzencki, choć nie czytelniczy, więc następny wpis to będzie podsumowanie miesiąca, a potem się zobaczy ;).
Powiem Ci, że Twój wstęp do tej recenzji jest o wiele ciekawszy niż ta powieść (po tym jak ją opisałaś) Na prawdę... nie żartuję... Niby nie ocenia się książki po okładce/nie powinno ale nawet jak patrze na tę przeczuwam, że to nic ciekawego. Niestety my polacy chyba nie potrafimy pisać dobrych powieści tego gatunku a jeśli jakaś powstanie to jest rzadkością.... polskie obyczajówki najcześciej są słabe i pisane na jedno kopyto ;/ Są takie jalowe, miałkie, nijakie, bez polotu jak napisałaś.... a co do singielek to może nie zawsze mają nadwagę ale reszta się zgadza...
OdpowiedzUsuńPS Zastój minie... tego Ci życzę :*
Dziękuję ze miłe słowa ;).
UsuńTo prawda, trudno znaleźć dobrą, albo choć trochę oryginalną obyczajówkę albo romans napisane przez polskiego autora... Czasem lubię sięgnąć sobie po schematyczną i nieskomplikowaną książkę dla relaksu, ale wkurza mnie takie stereotypowe na singielki.
P.S. Nie przeszkadza mi zastój recenzencki ;)
Trudno... często jest też tak, że kiedy wychodzi seria tylko pierwszy tom jest wart uwagi...chyba każdy lubi odstresowac się z książką ale jak odstresować się jeśli książka nuży, męczy, irytuje?
UsuńPS Odpoczniesz ;)
Nie no, jak męczy i irytuje, to nie jest lekka książka na odprężenie ;).
UsuńP.S. Odpocznę :). Bo w październiku czeka mnie kilka ciekawych lektur, które na pewno doczekają się recenzji ;)
To jest wyzwanie xD
UsuńPS Ale nie na siłę i bez presji? :)
Dokładnie!
UsuńP.S. Myślę, że z przyjemnością będą czytane, bo w większości będą to książki autorów, których już znam ;)
To bardzo mnie cieszy.... nie będzie to czas stracony :)
UsuńNiestety taki schemat fabularny powtarza się bardzo często w powieściach dla kobiet. Ja od czasu do czasu lubię sobie przeczytać taką odprężającą lekturę, która mnie nie zmęczy.
OdpowiedzUsuńJa też czasem lubię książki schematyczne, właśnie dla odprężenia, czy nawet czasem odmóżdżenia po trudnym dniu, ale ta powieść mnie zirytowała bardzo stereotypowym potraktowaniem tematu...
UsuńChciałam przeczytać tę książkę, ale teraz jakoś ta ochota mi przeszła.
OdpowiedzUsuńCóż, nic nie stracisz, jak jej nie przeczytasz ;)
UsuńNiekiedy potrzebuje właśnie takiej książki. Być może kiedyś ją przeczytam, ale póki co nie będę zaprzątać sobie nią głowy.
OdpowiedzUsuńNiekiedy człowiek ma chęć na lżejszą książkę, ale ta jest, według mnie, wyjątkowo irytująca ;)
UsuńOkładka piękna i zachęcająca, a tutaj proszę, jak może zmylić. Stereotypowa bohaterka, brak świeżości fabuły... szkoda, że tak Cię rozczarowała, ale dziękuję, że o tym wspomniałaś, bo w takim razie będę omijać ją szerokim łukiem :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nic nie stracisz, jak ominiesz tę książkę szerokim łukiem ;)
UsuńNie sięgnę, bo to Novae Res, które jest na mojej czarnej liście. Poza tym faktycznie wygląda jak kolejna wtórna książka, więc... Wiadomo, autorka napisała i chciała, żeby się podobało, no ale nie zawsze wychodzi tak, jak by się chciało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Właśnie powoli to wydawnictwo wędruje ku mojej czarnej liście, zwłaszcza po innym "dziele", które czytałam niedawno ;). Chociaż ma też książki dobre, może nie wspaniałe, ale takie przyjemne, jak "Powiedz tak" Anny Szafrańskiej, "Dni naszego życia" Małgorzaty Mikos, czy "Podróż do Carcassonne" Agnieszki Janiszewskiej.
UsuńPozdrawiam również ;)
Ja również nie ufam temu wydawnictwu xD
UsuńRaczej po nią nie sięgnę,. Jeśli szukasz książki, która inaczej przedstawi singielki niż to opisałaś na początku. To mogę Ci polecić ,,Czekałam na Ciebie'' Magdaleny Krauze.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Ooo dziękuję za polecenie! Chętnie przeczytam tę książkę ;)
UsuńNo to się narobiło...
OdpowiedzUsuńNo to się narobiło..."DZIĘKUJĘ, ALE NIE PRZECZYTAM TEGO PONOWNIE, CZYLI "DZIĘKUJĘ I ZAPRASZAM PONOWNIE" - tu dostrzegam coś ciekawego, intrygujący tytuł postu :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo miała być gra słów, a raczej zabawa z tytułem książki ;).
UsuńTytuł posta świetny :) Także ubolewam nad takim stereotypem singielki :/ Pokazuje się często jako takie sieroty życiowe, którym w życiu nic nie wychodzi, praca zła, koleżanek brak, rodzina skłócona; lub też w drugą stronę, jako bezlitosne kobiety biorące udział w wyścigu szczurów w pracy. No i oczywiście nie zapominajmy o stereotypie starej panny z kotami ;) Też lubię wczuwać się w takie książki, w których bohaterka jest w podobnej sytuacji życiowej, stąd lubię książki o singielkach, introwertyczkach itd. Lubię poczuć taką duchową więź z bohaterką, to takie "wiem, co czujesz, kochana" nad lekturą :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Singielki w książkach i filmach są pokazywane jako takie sierotki, co to nie umieją się ogarnąć życiowo, albo wręcz przeciwnie - bezwzględne kobiety sukcesu. A gdzie jest ten środek?
UsuńCoś w tym jest, że singielki są tak przedstawiane w książkach jako takie desperatki. Jakby ich życiowym celem i jedynym jest znalezienie tego idealnego i jedynego. Dlatego uwielbiam historie, które odchodzą od tego stereotypu. Szkoda, że ta książka takową się nie okazała.
OdpowiedzUsuńTeż mam zastój więc łączę się z Tobą mentalnie :)
Wiesz, singielka z tej książki nie jest taką mega desperatką, ale to nie zmienia faktu, że jest przedstawiana jako sierota życiowa, czyli stereotypowo...
UsuńRaczej nie przeczytam :/
OdpowiedzUsuńNie będę zachęcać ;)
UsuńOdpuszczę sobie, za długą mam listę ciekawych książek
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
subjektiv-buch.blogspot.com
Oj tak, są ciekawsze książki, więc nic nie stracisz jak sobie odpuścisz ;)
UsuńRozczarowała mnie bardzo ta opinia, zwłaszcza, że dwa dni temu zamówiłam sobie tę książkę w Empiku. I po tym co napisałaś miałam tylko poczucie źle wydanych pieniędzy. Ale skoro kupiłam to pomyślam że już przeczytam. I tu zaskoczenie. Książka bardzo mi się podobała. Lekka, przyjemna i w dodatku wiele razy powodowała uśmiech. A Ula jako główna bohaterka zyskała moją pełną sympatię i uważam, że całkiem nieźle radziła sobie z przeciwnościami losu. Jedyny zarzut to, że jest za krótka, ale mam nadzieję że będzie kolejna część. Jak na wieczór pod kocyk, do herbaty pozycja idealna.
OdpowiedzUsuńWidzisz, Ciebie rozczarowała moja opinia, mnie ta książka. Jak to mówią: co człowiek to opinia...
UsuńTo miło, że Ty jesteś zadowolona z tej lektury, ale ja mam prawo być nią zirytowana. A Ulkę uważam za rozmemłaną sierotkę życiową, która sobie nie radzi z niczym, tylko tkwi w pracy, której nienawidzi, zamiast porozmawiać szczerze, to ucieka. A, no i oczywiście jak jest kobietą i singielką, to jest też okropnym kierowcą, bo jakże by inaczej... Mam za sobą wiele książek tego typu i wiem, że potrafią być o wiele ciekawsze i lepiej napisane.
A co do długości, to przyznam szczerze, że mnie cieszyło, że już się kończy ;).
Ale tak jak wspomniałam, na odprężenie po męczącym dniu, się nada. I tyle.
Skoro jesteś rozczarowana to daruję sobie lekturę tej książki.
OdpowiedzUsuńI wiele nie stracisz ;)
UsuńTak to już jest, że jedne nas zachwycają a inne rozczarowują. Ja jestem zdania, że dobrze napisana książka nawet na schematach potrafi urzec :) Więc tym razem zaufam Twojej opinii i nie będę jej szukać :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie jedynym podoba się schemat innym nie. Szczerze mówiąc, czytając historię Uli i jej przyjaciółki nie miałam poczucia, że jest schematyczna, a lekkość pióra autorki przypadła mi zdecydowanie do gustu. Dałam kumpeli ciekawa jestem jej oceny, bo mam zupełnie inny punkt widzenia niż autorka recenzji. Może ktoś inny czytał i się wypowie?
UsuńAleż ja ogólnie nie mam nic do schematów, tak jak wspomniała Thievinng Books, jeśli książka jest dobrze napisana, to one nie przeszkadzają. Ta akurat jest napisana średnio, więc tym bardziej jest widoczna schematyczność postaci i ich zachowań...
UsuńTo ja dziekuję i nie przeczytam ani razu. też miałam zastój i jeden i drugi - ponad tydzień grypy, nie dotknęłam nawet książki. Na szczęście miałam z 5 napisanych wczesniej recenzji, więc przynajmniej nadrobiłam zaległości z ich publikacją - teraz mam tylko 12 recenzji do napisania i wrzucenia :D
OdpowiedzUsuńTo dobry wybór ;).
UsuńWow, 12 recenzji do napisania? Oj, szalone dni Cię czekają! Ja mam czasem problem z napisaniem dwiema pod rząd, a tu aż tyle ;)
Taaaak, doskonale Cię rozumiem choć z innej strony. Jestem od wielu lat w związku i lubię książki o kobietach w podobnej do mojej sytuacji (oględnie mówiąc niesformalizowanej). I za każdym razem spotyka mnie zawód! Taki związek ma tylko dwa rozwiązania - robi się różowo i landrynkowo albo kryminalnie. Mój związek od wielu lat nie wygląda ani tak, ani tak. :D
OdpowiedzUsuńCo do książki - ostatnio robię sobie przerwę od tego typu pozycji więc i teraz nie planuję spotkania, zwłaszcza po takiej recenzji. Ufam Twojemu osądowi. ;)
PS Ja niedawno przełamałam zastój czytelniczy, ale przez pracę tak bolą mnie oczy, że w ogóle nie mam siły pisać na komputerze... Ale będzie dobrze - przełamiemy to! :)
UsuńWłaśnie, my czytelnicy chcemy też czasem poczytać o sobie, albo o kimś, kto jest do nas podobny ;). A tu niestety, autorzy często nie potrafią jakoś wyjść poza utarte stereotypy i napisać czegoś innego...
UsuńTo miłe, że ufasz mojej opinii ;).
U mnie z czytaniem nie ma problemu, wręcz czytam jak szalona ;). Nie mogę się jednak zebrać, żeby napisać coś ciekawego na temat moich lektur... Bywa i tak ;)
Nie wiem jeszcze, czy po nią sięgnę prędko :)
OdpowiedzUsuńJak Ci się gdzieś trafi, to możesz przeczytać, ale nie ma co jej szukać specjalnie ;)
UsuńCzasami i takie bezmyślne książki się przydają. Ja na razie nie planuję sięgnąć bo szukam czegoś "Wow".
OdpowiedzUsuńOczywiście, że się przydają na "odmóżdżenie" ;). Ale czytałam ciekawsze "odmóżdżacze" ;)
UsuńNie wiem czy sięgnę po tę książkę. Myślę, że główna bohaterka mogłaby mnie denerwować, ten styl pisania też. Z drugiej jednak strony nie będę tej pozycji całkiem skreślać, kiedyś może wpadnie mi w ręce i ją przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńI to jest bardzo dobre podejście ;)
UsuńSzkoda... Zastanawiam się, po co powstają takie książki. I czemu ktoś je wydaje??
OdpowiedzUsuńWiesz, może jest popyt na takie książki? Bo, jak widzisz wyżej w komentarzach, są osoby, którym się ta powieść podoba.
Usuń